43

4 0 0
                                    

Coś było nie tak. Powinnam przestać czuć i słyszeć, a jednak czułam ból w miejscach nacięć i słyszałam głosy. Jakby ktoś z oddali mnie wołał, ale ja nie potrafiłam odpowiedzieć. Byłam jakby nieobecna, a jednak słyszałam swoje imię krzyczane przez kogoś w panice. Czyj to był głos? Byłam pewna, że już kiedyś go słyszałam, ale nie potrafiłam rozpoznać do kogo należał.

- Spokojnie pani Sylwio wszystko będzie dobrze. Dziewczyna niedługo się obudzi. - Ten głos rozpoznałam. Należał do lekarza, którego jakiś czas wcześniej poznałam.

Wyjaśniło się też kto tak panicznie mnie wołał, moja babcia, ale co ona tu robiła skoro sama chciałam śmierci mojej i dziecka. A właśnie! Przecież ja nie powinnam słyszeć rozmowy babci z lekarzem, przecież umarłam... A może jednak nie? Jak można mieć takiego pecha?

- Dlaczego ona to zrobiła? - Zapytała babcia.

- Podobno usłyszała o śmierci chłopaka i najwyraźniej bardzo to przeżyła. Nie wiem czy nie będzie chciała zrobić tego ponownie. Gdy się obudzi nie można wspominać o tym co się wydarzyło i musi koniecznie porozmawiać z psychologiem. Nie mogę obiecać, że ta historia dobrze się skończy.

Po co oni mnie odratowali?! Ja chciałam umrzeć! Czy oni nie potrafią tego zrozumieć? Nawet to mi zepsuli. Lekarz miał rację, spróbuję ponownie i tym razem mnie nie powstrzymają. Muszę tylko zostać sama i mieć coś ostrego... Najlepiej nóż, ale tym razem wbiję go sobie w serce żeby mieć pewność, że nie uda im się zrujnować moich planów. Chętnie zrobiłabym to już teraz, ale trwałam jakby w kamiennym ciele, które nie chciało słuchać moich poleceń. Nie potrafiłam się ruszyć, otworzyć oczu ani wydusić słowa. Co ze mną było?

Nagle zdałam sobie sprawę z tego, że przecież potrafię czytać w myślach! Bardzo rzadko używałam mocy i czasami zapominałam, że je posiadam. Byłam dobra w czytaniu w myślach i inne zdolności też miałam pod kontrolą więc spokojnie mogłam poznawać myśli ludzi dookoła mnie no z wyjątkiem tych, którzy je blokowali.

Skupiłam się na lekarzu co było trochę dziwne, bo nawet go nie widziałam, ale wystarczyło, że wyobraziłam go sobie i już słyszałam potok myśli wypływających z jego umysłu.

,,Szkoda mi tej dziewczyny. Tak się załamać po stracie chłopaka, a przecież ma jeszcze dziecko, powinna o nim pomyśleć, a nie tak szybko podejmować decyzję. Wydawała mi się bardziej odpowiedzialna."

No nieźle, doktorek najwyraźniej się na mnie zawiódł, zresztą jak każdy kto mnie spotkał. Czy była taka osoba, której bym nie rozczarowała? Chyba nie. Tata, mama, babcia, moja przyjaciółka, lekarz... No Daniel też, bo przecież to przeze mnie był torturowany, a teraz zginął pod kołami ciężarówki. Najbardziej jednak zawiodłam samą siebie. Nawet zabić się nie potrafiłam. Właściwie to jak oni mnie tam znaleźli? Może szef Daniela po tym jak nie słyszał mojej odpowiedzi wezwał pogotowie? Nawet on przeciwko mnie. 

- Czemu się nie budzi? - Zapytała po raz chyba setny babcia. Dlaczego ona się tak o mnie martwiła?

- Straciła dużo krwi i dostała sporo leków, potrzeba czasu. - Wyjaśniał.

Nie mogłam już wytrzymać tej bezczynności i bezsilności. Ile można leżeć i słuchać jak o tobie mówią i nic nie robić? Ciekawe czy zdawali sobie sprawę, że ich słyszę. 

Nagle poczułam jakby powrót do ciała i mogłam nad nim panować. Nawet się nie zastanawiałam tylko otworzyłam oczy. Nie chciałam z nikim gadać, ale wolałam widzieć to co się dookoła mnie działo.

Tak jak myślałam leżałam na podobnej sali w szpitalu co dawniej. Ta sama biel itd. Na prawo od łóżka, na metalowym stołku siedziała babcia, a obok niej stał lekarz. Gapili się na mnie i uśmiechali. Poczułam się jak w wariatkowie. Myśleli, że jestem wariatką, samobójczynią w jednym. Do tego chciałam również uśmiercić dziecko. 

 - Co z dzieckiem? - Zapytałam lekko zestresowana. 

A co jeśli je zabiłam, a siebie nie zdołałam? O nie, tego by było za wiele. Ostatnia iskierka szczęścia, nie mogłam jej stracić.

- Wszystko z nim dobrze. Podczas badania udało na się zobaczyć płeć. Chcesz wiedzieć? - Zapytał lekarz.

- Wszystko mi jedno. - Odmruknęłam i chciałam zostać sama.

Nie obchodziła mnie płeć dziecka. Skoro i tak planowałam już kolejną próbę samobójczą to po co mi była znajomość płci mojego dziecka, którego i tak nie urodzę? Wolałam żyć w nieświadomości. Tak byłoby lepiej. Szkoda, że nie zrobiłam tak wtedy gdy zobaczyłam babcię zakopującą puszkę w ogrodzie. Pociągnięta ciekawością poszłam zobaczyć co ukryła i wyszło na jaw, że od początku mnie okłamywała. Ciekawość to na prawdę pierwszy stopień do piekła, ale nie do takiego pozaziemskiego tylko życiowego. Mój żywot był właśnie takim piekłem. Ogień, ból, cierpienie, brak nadziei. Czego chcieć więcej?

- Zostawię panie same. - Zaproponował lekarz, a ja nie zareagowałam.

Poruszyłam ręką i poczułam przeszywający ból spowodowany głębokimi ranami na nadgarstkach. Gdy je robiłam nie odczuwałam bólu, więc dlaczego teraz tak bardzo bolało? Podniosłam rękę i zobaczyłam, że od początku nadgarstka do łokcia jest owinięta bandażem, pod nim znajdowały się opatrunki. Pewnie nawet musieli zaszyć cięcia, były na prawdę duże i głębokie. Starałam się podczas ich robienia, ale najwyraźniej za słabo.

- Dlaczego to zrobiłaś? - Zapytała babcia po chwili milczenia.

Prychnęłam i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Ona mnie jeszcze pytała dlaczego?

- Sama chciałaś mojej śmieci, i mojego dziecka. Nie chciałaś też żebym była z Danielem, i zginął. Teraz nadszedł czas na mnie. Mam dość tego czegoś co nazywacie życiem. Żałuję, że nie pozwoliłam żebyś to ty mnie wykończyła. Nie musiałabym przynajmniej znosić więcej bólu i upokorzeń. - Wyrzuciłam z siebie podniesionym głosem.

Babcia nie wiedziała chyba co powiedzieć, bo tylko spuściła głowę i siedziała cicho. I dobrze, niech cierpi. Tak jak ja cierpiałam przez całe życie.

- Wiem co czujesz. - Powiedziała co mnie zaskoczyło.

Jak mogła nawet pomyśleć, że wie co czuję? Przecież nie była mną i nie wiedziała. Miała dobre życie, na pewno lepsze od mojego. Miała rodzinę, dla nikogo nie była ciężarem. 

- Straciłam męża, dzieci mnie porzuciły, mieszkałam sama wiele lat. Czułam się odrzucona przez wszystkich, ledwo to wytrzymywałam. Straciłam też pierwsze dziecko. - Mówiła.

Nie wiedziałam, że straciła dziecko... Jakoś nikt o tym nigdy nie wspominał.

-  Miało trzy lata i zachorowało. To była dziewczynka, Sara. Bardzo ją kochałam, a ona ... Umarła, bo lekarze nie potrafili stwierdzić na co choruje. Miałam depresję, chciałam umrzeć, ale wyszłam z tego. Potem urodziłam twojego tatę, ale później dziadek zginął i zostałam sama. Musiałam sobie radzić.

- Przykro mi. - Mruknęłam nie całkiem szczerze. 

- Przepraszam. - Powiedziała i wstała z miejsca.

Patrzyłam na babcię gdy poszła w stronę drzwi, otworzyła je, ostatni raz spojrzała mi w oczy i wyszła. Wyglądała na przybitą. Zrobiło mi się jej trochę szkoda, a myślałam, że nie mam już żadnych uczuć...

Jezioro zapomnieniaOnde histórias criam vida. Descubra agora