41

5 0 0
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika. Jak zwykle czułam mdłości i byłam zmęczona, ale zdążyłam się do tego przyzwyczaić, jeśli do czegoś takiego da się przyzwyczaić. Wstałam i sprawdziłam co ubrać, nie wiedziałam czy ubrać coś obcisłego żeby tata sam zauważył ciążę czy lepiej coś luźnego żeby w pierwszej chwili nie zauważył. W końcu zdecydowałam się na obcisłą bokserkę i na to błękitną, luźną bluzę z kapturem zapinaną na zamek. Gdyby nie starczyło mi odwagi na słowa odpięłabym bluzę i pokazała brzuch, lub byłby to dowód na potwierdzenie moich słów gdyby nie mógł uwierzyć. 

Ledwo wcisnęłam się w rurki, które kilka miesięcy wcześniej były za duże o cały rozmiar. Na serio mocno przytyłam. To było chyba gorsze od mdłości i zmęczenia. No cóż coś za coś. 

Po godzinie byłam najedzona i gotowa do wyjścia. Spacerkiem ruszyłam w kierunku parku, gdzie miałam spotkać się z tatą. Cieszyłam się na to spotkanie, ale miałam lekkie obawy. Raczej nie będzie szczęśliwy na wieść o dziecku skoro nawet nie wiedział, że mam chłopaka... To znaczy powiedziałam mu kiedyś gdy uciekłam przed mordercami, ale nie uprzedziłam go o ciążowych planach, których zresztą nie miałam. Tak wyszło. 

Usiadłam na ławce przy dużej fontannie w kształcie dwóch aniołów stojących na okrągłym podeście, trzymających dzban. Trochę pożółkła z biegiem lat, ale nadal była ładna i działała. Czasami wchodziły do niej dzieci, mimo zakazu rodziców oraz tabliczki. Drzewa rosnące wzdłuż ścieżki już jakiś czas temu zaczęły  gubić kolorowe liście, na chodnikach była ich cała masa, a nikt tego nie sprzątał. Właściwie to i lepiej, bo dodawały uroku temu miejscu i od dziecka lubiłam słyszeć chrzęst suchych liści pod butami. Sprawiało mi to sporą satysfakcję. 

Dzień był ciepły, jak na jesienną porę, słońce przyjemnie ogrzewało twarz i dłonie. Po kilku minutach czekania na ławce zobaczyłam w oddali tatę kroczącego po ścieżce przysypanej liśćmi. Z każdym krokiem rozkopywał ich coraz więcej tworząc coś na pozór czystej, odsłoniętej drogi. Na środku chodnika czysto i goło, a po obu stronach sterty liści. Wyglądało to pięknie. Poza tym na sobie miał jak zwykle czarny garnitur i białą koszulę. 

Gdy zbliżył się do mnie na kilkanaście metrów wstałam i poszłam w jego kierunku, a po przywitaniu zrobiło mi się trochę niezręcznie. Chciałam powiedzieć o ciąży, ale bardzo się bałam.

- To gdzie idziemy? - Zapytał po chwili ciszy.

- Możemy posiedzieć na ławce, a potem iść do restauracji na obiad.- Zaproponowałam.

Zgodził się i usiedliśmy na ławce, z której przed chwilą wstałam. Na początek rozmawialiśmy o tym jak minęły nam wakacje i musiałam trochę pozmyślać żeby nie mówić o ucieczce tylko o ,,wyjeździe", pominęłam też tortury i fakt, że w osiemnaste urodziny stoczyłam walkę na śmierć i życie, i wygrałam, co za tym idzie zdobywając różne ciekawe moce. Nie mógł o tym wiedzieć, więc powiedziałam, że większość wakacji spędziłam z chłopakiem w wynajętym domku, gdzieś w lesie. Powiedziałam też, że z nim zamieszkałam. Nie był zachwycony, ale nie protestował. W końcu byłam już pełnoletnia.

- A dlaczego nie chodzisz do szkoły? - Zapytał w końcu.

Wiedziałam, że kiedyś poruszy ten temat i oto nadszedł krytyczny moment. W gardle czułam jakby wielką kulę czegoś co nie pozwalało mi mówić. Przełknęłam ślinę i zaczęłam przemowę.

- No wiesz... - Przerwałam.

 Nie wiedziałam czy lepiej brzmi ,, zostaniesz dziadkiem", czy raczej ,,jestem w ciąży." Po kilku sekundach namysłu wybrałam pierwszą opcję. 

- Zostaniesz dziadkiem. - Wykrztusiłam z oporem i sztucznie się wyszczerzyłam.

Wyszczerzone oczy i cisza nie wróżyły nic dobrego, ale czekałam. Sekundy dłużyły się jak godziny, a tata nadal się nie odzywał. Zatkało go. 

- No tak. Tak myślałem. Wyjazdy z chłopakiem to nigdy nie jest dobry pomysł. - W końcu coś powiedział.

Nie była to reakcja w stylu ,,Oo! Tak bardzo się cieszę kochanie!", ale nie zareagował jak babcia więc było w miarę dobrze. Zawsze coś. Nie krzyczał na mnie, nie uciekł, nie spoliczkował. Wszystko jak do tej pory toczyło się dobrze.

Tata spojrzał na mnie poważnym wzrokiem i obejrzał mnie od stóp do głów. Czułam na sobie jego wzrok i czułam co za chwilę powie. 

- Przytyłaś. - Potwierdził moje obawy. - Ale teraz bardziej mi się podobasz. - Dodał i zaśmiał się.

Trochę mnie zdziwił nagły wybuch śmiechu, ale odebrałam to jako dobry znak więc też się uśmiechnęłam i odetchnęłam z ulgą. 

- Czyli wszystko ok? - Zapytałam dla pewności, a on potwierdził.

Potem zapytał który to miesiąc, odpowiedziałam, że czwarty i odpięłam bluzę odsłaniając spory brzuch opięty materiałem bluzki. Stwierdził, że Dagmara miała mniejszy, ale zignorowałam to i starałam cieszyć się z pozytywnej reakcji taty. 

- To kiedy poznam twego wybranka? - Zapytał gdy szliśmy przez park rozkopując liście z chodnika.

- No nie wiem. Chciałam już wcześniej go przedstawić, ale jakoś nie wyszło, a teraz pracuje od rana do wieczora więc nie ma za wiele czasu na spotkania rodzinne. 

Mówiłam prawdę. Daniel wychodził o szóstej, gdy ja smacznie spałam, a wracał o osiemnastej, większość czasu spędzałam sama jak palec. Trochę brakowało mi czasu, który w wakacje z nim spędzałam, ale miałam wybór: albo pozwolić mu pracować i żyć na średnim poziomie, lub spędzać z nim całe dnie i noce i żyć w biedzie. Niestety trzeba było zapewnić jako takie warunki na pojawienie się dziecka.

- Jak znajdziecie czas to zadzwońcie. Postaram się wziąć wtedy wolne. Najważniejsze, że dobrze się wam układa. - Mówił mój ojciec. - A tak wracając do tematu z rozmowy telefonicznej to co chcesz na spóźniony prezent osiemnastkowy?

Zastanawiałam się trochę i nie chciałam wcale prosić o jakieś kosmiczne prezenty w niebotycznych cenach, ale oprócz obowiązkowych mebli dla dziecka typu łóżeczko, wózek i tak dalej nie miałam pomysłów.

- No wiesz, dla siebie niczego nie potrzebuję, ale dla dziecka przydałoby się mnóstwo rzeczy. Jeśli chcesz możesz kupić jako prezent urodzinowy, łóżeczko czy coś w tym stylu.

- Coś się wymyśli. Podaj adres mieszkania to kupię i od razu wyślę, prosto do mieszkania. - Zaproponował, a ja zapisałam mu adres w komórce. 

Resztę dnia spędziliśmy w restauracji na wyśmienitym obiedzie, za który oczywiście zapłacił tata, a potem w kinie na jednej z komedii, które akurat były w repertuarze. Trochę się pośmialiśmy i czas minął nam szybko, ale też miło. Gdy wróciłam do domu było już po dziewiętnastej i Daniel siedział w kuchni z talerzem pełnym spaghetti, które zostało z poprzedniego dnia. 

Przysiadłam się do stołu i opowiedziałam o spotkaniu z tatą, o jego reakcji na wiadomość o ciąży i o planach spotkania rodzinnego. 

- To był wyjątkowo udany dzień. - Podsumowałam.





Jezioro zapomnieniaOnde histórias criam vida. Descubra agora