30

3 0 0
                                    

Kilka dni później, w końcu zdecydowałam się na odwiedziny babci,chociaż nadal bardzo się bałam i miałam wrażenie, że gdy mnie zobaczy będzie jeszcze gorzej niż do tej pory. Możliwe było nawet to, że wciąż chciała mnie zabić z powodu ucieczki oraz szpiegostwa. Daniel także był w niebezpieczeństwie, w końcu to on mnie uratował, oszukał innych i ukrył mnie daleko od domu. Zapewnienia chłopaka o tym, że jesteśmy bezpieczni wcale mnie nie przekonywały. Ludzie! Przecież moja babcia i inni z jej zgromadzenia nie odpuszczą tak po prostu i nie będą udawać, że nic się nie stało po tym wszystkim co miało miejsce.

-Jedziemy?- Zapytał chłopak najwyraźniej zniecierpliwiony.

Głośno wypuściłam powietrze z płuc i kiwnęłam głową. Byłam gotowa... Chyba.

Wyszliśmyz mieszkania i zeszliśmy po schodach z trzeciego piętra. Znalazłam się przed dużym blokiem,a w twarz buchnęło mi gorąco. Ten dzień był nadzwyczaj upalny, a ja jak na złość ubrałam czarne rurki igranatową bluzkę, a na nogi niebieskie trampki. Miałam nadzieję, że nie roztopię się z gorąca. Daniel wybrał lepszy strój, naktóry składał się biały t-shirt, błękitne spodnie przed kolano i sandały.

Wsiadłam do nagrzanego auta i miałam wrażenie, że za chwilę umrę z przegrzania. Samochód stał cały czas na słońcu więc temperatura w środku była nie do zniesienia. Na szczęście, po chwili, klimatyzacja zaczęła działać i poczułam przyjemny chłodek na gołej skórze.

-Boisz się? - Zapytał mój towarzysz.

-Taaa. Nawet bardzo. - Odparłam najwyraźniej przybita.

Nie miałam na nic ochoty, szczególnie na wizytę u babci. Nie wiedziałam nawet co o niej myśleć. Jeszcze do niedawna była mi najbliższąosobą na świecie, a teraz? Nadal ją kochałam, ale już nie mogłabym jej zaufać, ani z nią mieszkać. Zepsuła wszystko, a ja nadal nie potrafiłam się z tym pogodzić, ani zrozumieć dlaczego tak musiało się stać. Każdy członek rodziny po kolei wbijał nóż w moje serce, zaczynając od taty, potem mama przez wiele lat kręciłami tym nożem w sercu sprawiając najwięcej bólu, a potem babia. Czy pozostał ktoś jeszcze kto mógłby mnie tak bardzo zranić?Więcej członków rodziny nie miałam, ale Daniel był mi bardzo bliski więc istniało ryzyko, że on także kiedyś zrobi coś co mnie zaboli.

-Będzie dobrze. - Pocieszył mnie mój ukochany i złapał za dłoń.

Spojrzałam na nasze splecione palce i przyjrzałam się pierścionkowi zaręczynowemu na palcu. Był piękny i wiele obiecywał, ale czy to nie było za piękne żeby było prawdziwe? Czy dane mi było zaznać choć trochę szczęścia? Wszystko powoli się sypało, ale udało mi się chociaż wygrać potyczkę z samą sobą i jeziorem. Powinnam się cieszyć i w głębi serca tak było, ale tego dnia nie czułam się dobrze ani fizycznie ani psychicznie.

Byliśmy na miejscu, ale nie miałam ochoty wysiąść. Czułam ucisk w żołądku i zbierało mi się na wymioty tak mocno, że zgięłamsię w pół na siedzeniu i złapałam za brzuch. Poczułam, że śniadanie, które zjadłam godzinę wcześniej chce wydostać się na zewnątrz więc najszybciej jak potrafiłam otworzyłam drzwi auta i schyliłam głowę żeby nie obrzygać siebie ani tapicerki samochodu.

-Iza co ci jest?! - Zawołał przerażony Daniel, wybiegł z samochodu i podbiegł do mnie.

Nie odpowiedziałam od razu, bo wymioty nie chciały ustąpić. Odgarniałam włosy z twarzy i próbowałam nie umrzeć. Po kilku minutach mogłam już spokojnie usiąść na miejscu i oprzeć głowę o podgłówek w próbie uspokojenia emocji i żołądka. Czułam się strasznie, ale przynajmniej już nie zwracałam.

-Nie wiem dlaczego tak się stało. Może jestem chora albo zjadłam coś nieświeżego. - Powiedziałam zamykając oczy i głęboko oddychając.

-Chcesz iść do lekarza? - Zapytał.

Miło z jego strony, że tak się mną opiekował, ale nie sądziłam żeby to było coś poważnego. Po pięciu minutach i wypłukaniu ust wodą było już dobrze i mogłam wysiąść z samochodu.

-Jeśli źle się czujesz możemy przełożyć wizytę. - Powiedziałchłopak.

-Już wszystko dobrze. - Odparłam dziwnie pewna własnych słów i uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam.

Spojrzałamna znajomy dom, który znajdował się dwieście metrów dalej. Tyle wspomnień z tym miejscem, tak wiele miłych chwil, ale od niedawna także złych. Kochałam babciny dom i czułam się tam jak u siebie,miałam w końcu takie miejsce, w którym mogłam skryć się przed złem, w ramionach babci. Już nie było na to szans.

Chciałam mieć to za sobą więc ruszyłam przed siebie z prędkością błyskawicy i ani się obejrzałam znalazłam się za bramą, a potem na ganku z podniesioną ręką. Nie miałam odwagi zadzwonić dzwonkiem, widząc to Daniel spojrzał na mnie porozumiewawczo i sam nacisnął przycisk. Czekając te kilka chwil, serce biło jak szalone. Zgrzyt zamka, otwierające się drzwi i babcia stojąco w progu, z miną jakby zobaczyła ducha. No tak myślała, że jestem za słaba i przegrałam czym zachwiałam równowagę świata. A tu proszę!

-Witaj... babciu. - Powiedziałam głosem wypranym z emocji chociaż w wewnątrz wszystko się we mnie trzęsło.

-Ale jak to? Ty żyjesz?! Myślałam, że wszystko stracone. -Zaniemówiła i gapiła się z niedowierzaniem.

-Może zaprosisz nas do środka? - Zapytałam sarkastycznie i weszłam do przedpokoju, przepychając się obok nieruchomej babci.

Poszłam do salonu, a za mną Daniel i babcia. Usiadłam na kanapie i czekałam na rozwój wydarzeń. Plan był taki żeby udawać obojętność, a potem szybko opuścić teren i wrócić do mieszkania chłopaka.

-Czyli udało ci się. - Stwierdziła babcia siadając na rogu kanapy, jak najdalej mnie. - Dobrze, że uciekłaś...

Zdziwiły mnie te słowa tak bardzo, że uniosłam brew. Myślałam, że zacznie się na mnie wydzierać, a tu taka niespodzianka. Miałam ochotę wykrzyczeć jej w twarz wszystko co o niej myślałam, ale opanowałam się i zostawiłam wybuch na później. Jak na razie nie było źle, chociaż przez cały czas w uszach brzmiała rozmową, którą wysłuchałam przez telefon za pośrednictwem Daniela. Siedziałam jak na szpilkach i coraz mnie podobała mi się ta wizyta.

-Jak widać nie miałaś racji. Ty, ani twoja świta. Tylko dzięki Danielowi jeszcze żyję. Gdyby mnie nie zabrał z tego piekła zabiłabyś mnie z zimną krwią! Słyszałam jak mówiłaś podczas zebrania o tym jaka to jestem słaba i jak chcesz się mnie pozbyć! Nie sądziłam, że moja kochana babcia, która była mi najbliższa może mówić i planować takie rzeczy. Całe życie mnie okłamywałaś. Znalazłam twoje listy. - Żaliłam się ze łzami w oczach.

-O listach wiem. Miałam wizję po wyjeździe, ale jak to słyszałaś co mówiliśmy na zebraniu? - Zdziwiła się i wybałuszyła oczy.

-To moja wina. - Przyznał chłopak, który do tej poty nie odezwał się ani słowem. - Zadzwoniłem do Izy i położyłem telefon na stole... Wszystko słyszała, ale gdybym wiedział jaki będzie werdykt nigdy bym tak nie postąpił. Byłem pewien, że pozwolicie jej żyć.

-Dobra skończmy temat. Cieszę się, że żyjesz kochane. -Powiedziała babcia i chciała złapać mnie za dłoń, ale wyrwałam się i złapałam za rękę Daniela.

-Wy chyba... nie jesteście razem? - Zapytała najwyraźniej przerażona babcia.

-Jesteśmy. - Odpowiedziałam. - Przeszkadza ci to?

-Mi nie, ale innym się to nie spodoba. - Odparła i spochmurniała. -Do tego ta zdrada Danielu... Konsekwencje będą poważne.

-Trudno. Warto było uratować niewinne życie. - Prychnął mój ukochany.

-To nie są żarty. Na prawdę nie postąpiliście dobrze i musicie za to zapłacić, a nie wiem jakie kary są przeznaczone za takie zachowanie. Trzeba zwołać zebranie. - Powiedziała poważnie babcia.

Czyli kolejne kłopoty w drodze, pomyślałam. A miałam tak wielką nadzieję, że wszystko się ułoży.


Jezioro zapomnieniaOnde histórias criam vida. Descubra agora