46

10 0 0
                                    

Nad ranem, podczas karmienia dziecka zadzwonił telefon. Sięgnęłam po niego i odebrałam.

-Halo? - Zapytałam cicho żeby nie przestraszyć córki.

- Znalazłam kogoś kto może sprawdzić czy twoje dziecko odziedziczyło moce. - Babcia od razu zaczęła od konkretów.

Była podekscytowana, a ja śpiąca i wykończona. Ostatnią rzeczą jaką chciałam robić to spotkania z obcymi ludźmi którzy mają powiedzieć czy moje dziecko jest zagrożeniem dla świata, czy jednak jest normalnym, wspaniały dzieckiem i historyjki o tych wszystkich zabójczych dzieciach to bzdura.

- Nie mam siły na te bzdury. - Odparłam oschle.

- Proszę cię tylko o pięć minut. Nawet jeśli okaże się, że twoje dziecko jest posiadaczem mocy, zostawię was w spokoju i więcej mnie nie zobaczycie. Proszę.

Skoro to był jedyny sposób żeby przestała nękać mnie i córkę to musiałam zaryzykować.

- Dobra to kiedy i gdzie? - Zapytałam zrezygnowana.

- Dziś o trzynastej u mnie w domu.

- Dobra, będziemy. - Odparłam i zakończyłam rozmowę.

Spojrzałam na maleństwo śpiące w moich ramionach i uśmiechnęłam się. Byłam pewna, że nie może być żadnym krwiożerczym potworem. Nie miała żadnych mocy, byłam pewna, jednak mała cząstka strachu nie chciała opuścić mojego serca. Co jeśli okaże się, że moja Julka jest przyszłą morderczynią?

^^^

Przed południem, gdy przygotowałam wszystko potrzebne do podróży i zjadłam obiad, wyszłam z domu i pchając nowiutki wózek ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Julka była spokojna i nawet nie płakała, gdy wpakowywałam wózek do autobusu, a potem musiałam go stamtąd wyciągnąć.

Czterdzieści minut po wyjściu z domu byłam już pod domem babci. Słońce przyjemnie świeciło i grzało więc odpięłam kurtę i postanowiłam postać chwilę na drodze i cieszyć się słońcem. Oczywiście bałam się wejść do domu i to był główny powód mojej zwłoki, ale próbowałam oszukać samą siebie.

Spojrzałam na dom i w oknie od salonu zobaczyłam postać patrzącą prosto na mnie. To była babcia. Zostałam zauważona i musiałam zmierzyć się z prawdą i przyjąć to co za chwilę usłyszę z godnością i spokojem.

- Proszę cię, bądź normalnym dzieckiem. - Wyszeptałam pochylając się nad wózkiem ze śpiącą córeczką.

Otworzyłam furtkę i weszłam na dobrze znane podwórko. Tyle wspomnień się z nim wiązało. Podeszłam do schodków i wtargałam na nie wózek jak najdelikatniej się dało, jednak niewystarczająco żeby nie obudzić dziecka. Niemowlęcy płacz rozległ się po całej okolicy.

Jedną ręką otworzyłam drzwi do domu chociaż nie chciałam tam wchodzić, drugą ciągnęłam za sobą wózek.

- Cześć. - Powiedziała babcia wychodząc z kuchni.

Wyglądała jakoś inaczej. Smutna kobieta o podkrążonych oczach i potarganych siwych włosach. Kiedyś była uśmiechnięta i pełna życia. Ostatnie miesiące źle na nią wpłynęły. Na mnie zresztą też, ale od kiedy urodziłam czułam się lepiej, chociaż nie idealnie. Nic nie mogło zmienić faktu, że Daniel nie żyje.

- Ile to potrwa? Chciałabym jak najszybciej wrócić do domu.- Odparłam sztywno.

- Karolina jeszcze nie przyszła. Powinna za chwilę być. - Mówiła smutno.

Zdjęłam kurtkę i buty, a potem wyjęłam Julkę z wózka i poszłam do salonu ją rozebrać i uspokoić, bo nadal płakała. Po rozebraniu i wzięciu z powrotem w ramiona uspokoiła się i patrzyła na mnie tymi swoimi cudnymi, błękitnymi oczkami, a ja na ten widok uśmiechałam się szeroko.

- Śliczna. Mogę potrzymać? - Zapytała babcia podchodząc do nas.

W pierwszej chwili chciałam odmówić, ale potem stwierdziłam, że nie mogę być aż taka zła dla kobiety, bo w końcu ona też wiele przeszła. Na ciele nadal na pewno widniały ślady po przypalaniu papierosami chociaż szczelnie zakrywała je ubraniami. Długa do kostek spódnica, bluzka z długim rękawem, bez dekoltu i to wszystko w szarych odcieniach. Widać było, że cierpi.

- Trzymaj.

Uśmiechnęłam się i podałam babci dziecko. Ta trzymała je ostrożnie i uśmiechała się po raz pierwszy od dawna. To wspaniale widzieć, że tak maleńka istotka może przynieść tyle radości, nawet w najtrudniejszych chwilach.

- Nie sądziłam, że dożyję prawnuków. - Usłyszałam i zobaczyłam w kącikach oczu babci łzy.

Mi też zachciało się płakać, ale postanowiłam, że nie będę, i powstrzymałam się.

Po kilkunastu minutach ktoś zadzwonił do drzwi więc wzięłam córkę, a moja towarzyszka poszła otworzyć. Słyszałam miłe przywitanie i po chwili do salonu weszła babcia wraz z inną, jeszcze starszą kobietą. Była niska, chuda i pomarszczona. Uśmiechała się miło, ale było w niej coś... nieludzkiego. Nie potrafiłam określić co to takiego, ale w jej oczach i twarzy widziałam jakieś oznaki tajemniczości i magi.

Przywitała się miło i podeszła do mnie. Spojrzała najpierw na mnie, zamknęła oczy na kilka sekund, a potem zwróciła wzrok w stronę Julki i znowu zamknęła oczy, ale tym razem na dłużej. Serce biło mi jak oszalałe i bałam się co za chwilę usłyszę.

Cisza była nie do wytrzymania i już chciałam zapytać o co chodzi, ale kobieta w końcu się odezwała.

- Piękną ma pani córkę.

Nie to chciałam usłyszeć, ale podziękowałam i czekałam na ciąg dalszy.

- U pani widzę wyraźnie nadprzyrodzone moce, które pani posiada. - Zaczęła. - A co do córki... - Przerwała na chwilę. - Nie posiada mocy. Jest normalnym dzieckiem.

Wybałuszyłam oczy i odetchnęłam z ulgą. Chociaż jedna dobra wiadomość.

-Dzięki Bogu!- Krzyknęła babcia. - Przepraszam, że mówiłam tak złe rzeczy o Julce i Danielu. Wybaczysz mi kiedyś?

- Jasne, że wybaczę! - Wykrzyknęłam radośnie i wstałam jedną ręką trzymając córkę, drugą obejmując babcię.

Moje życia stawało się powoli normalne i czułam, że teraz, już na milion procent będzie dobrze. Będę miała normalne życie, z mniejszą ilością problemów. Pogodziłam się z babcią, tatą, miałam córkę. Jedynie Daniela mi brakowało, ale może kiedyś znajdę jakiegoś faceta, który będzie równie wspaniały, kochany i opiekuńczy co Daniel. Istniała nadzieja i tylko to się liczyło. Może nawet moje relacje z mamą trochę się polepszą... kto wie? Może w końcu będę szczęśliwa.

KONIEC

Jezioro zapomnieniaOnde histórias criam vida. Descubra agora