38

4 0 0
                                    

Wróciłam do sali i położyłam się na łóżku. Babcia nadal spała chociaż było już prawie południe i chwilami miałam wrażenie, że nie żyje, ale to tylko przez ciągłe myślenie o śmierci, która mogła nas spotkać, i o Danielu, który nadal walczył o życie. 

Spojrzałam na śpiącą staruszkę i uśmiechnęłam się słabo. Cieszyłam się, że jest tak blisko mnie, i że przetrwała okropne tortury zarówno fizyczne jak i psychiczne, które zadali jej ,,przyjaciele". Pomyliła się co do nich, i to bardzo. W listach, które czytałam i, z których dowiedziałam się o zamiarze pozbycia się mnie, tak czule się do siebie zwracali. Nigdy nie pomyślałabym, że po tylu latach przyjaźni i bycia razem w jednym stowarzyszeniu, ludzie mogli tak bardzo skrzywdzić własną współsiostrę. W końcu byli jakby rodziną. Mieli te same moce, musieli przejść przez to samo, żyć z tym w ukryciu i tylko w własnym gronie wypowiadać się na te tematy. Czy to nie zbliża do siebie ludzi? Oczywiście, że zbliża, ale najwyraźniej cała ich grupa w trakcie otrzymania mocy została również wyprana z miłości i uczyć. Ja też posiadałam już moce, ale byłam pewna, że nie potrafiłabym zrobić tego co oni. 

Do sali weszła drobna blondynka w wieku około trzydziestki, o niemiłym wyrazie twarzy, w białym stroju i medycznych korkowych butach. Od razu było wiadomo, że to pielęgniarka jednak nie wiedziałam po co przyszła i skierowała się w stronę mojego łóżka. 

- Pani Izabelo musimy zrobić kilka badań żeby sprawdzić czy wszystko jest dobrze. - Oznajmiła z udawanym uśmiechem. 

Od początku ją znielubiłam. Musiałam niestety podążyć za nią do pokoju zabiegowego, jak wyczytałam z tabliczki na drzwiach i usiąść na strasznym krześle do pobierania krwi. Serce biło mi jak oszalałe, miałam ochotę uciekać, a pielęgniarka już szykowała igłę żeby wbić mi ją w rękę. Jak bardzo nienawidziłam igieł! 

- Proszę wyciągnąć lewą rękę i ścisnąć w pięść. - Powiedziała oschle i nałożyła mi opaskę uciskową, a potem przetarła zgięcie ręki spirytusem.

Miałam nieodparte przekonanie, że ta kobieta ma zamiar sprawić mi ból i sprawi jej to przyjemność. To nie była miła chwila i jeszcze bardziej wzmogła mój strach i niechęć. Całe moje ciało krzyczało ,,uciekaj!" , ale nie uciekłam. Patrzyłam jak wielka igła zbliża się do mojej ręki, a potem wbija w ciało i żyłę. Zero delikatności. 

- Ałłł! - Krzyknęłam.

Nie poruszyło to mojej prześladowczyni, wręcz przeciwnie, ujrzałam uśmiech na jej twarzy. A to suka!

Gdy krew nakapała do fiolek, a igła wysunęła się z ręki mogłam w końcu wstać i uciec z miejsca tortur. Po drodze wstąpiłam do toalety, a potem do sali. Babcia już nie spała, leżała na plecach i patrzyła w sufit. To chyba nie był dobry znak.

- Hej babciu. - Przywitałam się niepewnie.

W odpowiedzi usłyszałam ciche mruknięcie i zobaczyłam kiwnięcie głową. Zawsze była rozmowna, a teraz? To pewnie szok spowodowany ostatnimi zdarzeniami. Stwierdziłam, że lepiej jej nie denerwować więc usiadłam na łóżku i czekałam. Sama nie wiem na co. Może na to aż usłyszę dobre wieści o stanie Daniela, albo na wypis ze szpitala, lub na wyniki badań krwi... A może na wszystko razem. 

Po godzinie spędzonej w ciszy i na całkowitej nudzie, przez którą prawie zasnęłam, w końcu coś się stało. A mianowicie do sali wszedł znajomy lekarz i od progu szczerze się uśmiechał. Nie to co blond pielęgniarka. 

- Pani Sylwio proszę pójść do sali obok, tam czeka na panią lekarz. - Zwrócił się do babci na co ta kiwnęła głową i zwlekła się z łóżka. 

Gdy wstała zobaczyłam, że ma na sobie szpitalną koszulę z krótkim rękawem przez co widziałam okrągłe rany na rękach spowodowane przypalaniem. To musiało boleć. Przez chwilę poczułam jakby ukłucie żalu i zachciało mi się płakać, ale powstrzymałam się czując na sobie baczne spojrzenie lekarza, który wcale nie opuścił pomieszczenia razem z babcią tylko stał i patrzył na mnie.

- Właśnie przeglądałem pani wyniki krwi i mam dwie dobre wiadomości. - Stwierdził z szerokim uśmiechem. - A właściwie trzy. - Sprostował po chwili.

Czułam, że jedna z wiadomości tyczy się mojego ukochanego i nie pomyliłam się. 

- Pani narzeczony otworzył oczy i najwyraźniej mu lepiej. Widzę, że posłuchała mnie pani i pomodliła się.  Daniel pytał o panią. Ale niech pani nie biegnie, jest teraz na zmianie opatrunku. - Powiedział gdy zobaczył, że zerwałam się z miejsca. - Jeszcze dwie wiadomości. Jedna jest taka, że ma pani bardzo dobre wyniki, a druga... Niech pani lepiej usiądzie.

Zdziwiłam się i nie wiedziałam co to może być za wiadomość skoro kazał mi usiąść. Przestraszyłam się, ale wykonałam polecenie i z lekkim niepokojem czekałam na podobno dobrą wiadomość. 

- Jest pani w ciąży. Gratuluję. - Powiedział w końcu i uśmiechnął się. - Około czwartego tygodnia. 

Wyszczerzyłam oczy i prawie otworzyłam buzię ze zdziwienia. Co?! Ja w ciąży?! Nigdy nawet nie planowałam mieć dzieci... No tak nie zabezpieczaliśmy się, ale nie sądziłam, że tak łatwo zajdę w ciążę. Będziemy mieli dziecko. Małe, słodkie, dzieciątko zrodzone z naszej miłości... Nie wiedziałam co o tym myśleć. 

- No tak, miałam wymioty, osłabienie i takie inne, ale nie spodziewałam się tego. - Przyznałam.

- Niech się pani cieszy i później poinformuje narzeczonego. Może ta wiadomość polepszy jego stan i szybciej wyzdrowieje. Może pani do niego pójść za jakąś godzinę, teraz muszę już iść zająć się innymi pacjentami. Jeszcze raz gratuluję i do zobaczenia.

Zostałam sama z myślami,chociaż właściwie nie sama tylko z dzieckiem w moim wnętrzu. To było takie dziwne uczucie. Dowiedzieć się, że nosi się w sobie maleńkie życie, część siebie samej oraz część Daniela. 

Spojrzałam na brzuch, ale nie zauważyłam żeby w ostatnim czasie znacznie się powiększył. Był tylko lekko zaokrąglony, jak zawsze zresztą. Podwinęłam koszulkę i dotknęłam gołej skóry brzucha. Sądziłam, że coś poczuję, ale nie, to przecież za wcześnie. Za jakieś kilka miesięcy będę czuła ruchy dziecka, mini kopniaki. Uśmiechnęłam się na tą myśl i wzruszyłam się. Tym razem to nie łzy smutku i beznadziei spływały po moich policzkach, tylko łzy radości. Już kochałam życie, które się we mnie rozwijało. Dowiedziałam się o nim przed minutą, a już zdążyłam je pokochać. Moje dziecko, nasze dziecko. To będzie chłopiec czy dziewczynka? Jakie nadamy mu imię? Kiedy się urodzi? Będzie głośne czy ciche i spokojne? Na jakiego człowieka wyrośnie... Jak na wieść o dziecku zareaguje Daniel? 

Wszystkie pytania potrzebowały czasu aby znalazła się na nie odpowiedź. W pierwszej kolejności musiałam poinformować ukochanego. Miałam nadzieję, że się ucieszy.

Jezioro zapomnieniaOnde histórias criam vida. Descubra agora