#31

237 16 20
                                    

Kilka godzin wcześniej..

Książę siedział w swojej komnacie. Układanie myśli wymęczyło go, przez co kleiły mu się oczy. Zmrużył je tylko na chwilę, jednak ta chwila zamieniła się w dłuższą godzinę a nawet i parę godzin. Po przebudzeniu się ujrzał, że już jest ranek. Podnosił się z swojego łoża i rozejrzał się. Jego pokój wyglądał tak jak zwykle. Pusty i cichy.
Westchnął i wstał. Powoli podszedł do lustra, aby ujrzeć w nim obraz zmęczonego chłopaka z istnym nieładem we włosach.
Odsunął się od lustra. Sam nie wiedział czego w nim szukał. Nie było tam chłopaka, którego znał. Był ktoś, kogo jeszcze dobrze nie poznał i nie chciał poznawać.

Przeszedł przez drzwi znajdujące się wewnątrz jego komnaty, trafiając do swej łazienki. Zwykle kąpiel przygotowały mu służące, jednak w tym momencie nie chciał nikogo prosić o pomoc.
Przemył twarz lodowatą wodą lekko rozbudzając się. Nie miał sił aby się umyć. Dlatego wymienił brudne ubranie na czyściejsze szaty. Może to dużo nie dawało jednak w świeżych szatach poczuł się lepiej.

Po krótkiej chwili, na którą nie trzeba było czekać, książę wyszedł z swojej komnaty. Powolnym krokiem ruszył długim korytarzem. Musiał a bardziej chciał znaleźć swojego ojca. Potrzebował aby ten dał mu chwilę, aby mogli porozmawiać. Sandy musiał zapytać go o pewnego chłopaka.

Idąc przez korytarz usłyszał odgłosy dobiegające z innej części korytarzy. Sandy zszedł z drogi prowadzącej do komnaty tronowej i wszedł na drogę, z której słyszał te odgłosy. Przeszedł kawałek zanim ujrzał przed sobą swojego ojca, a obok niego kilka strażników. Widać było że coś omawiali. A sam król ubrany był w inne niż dotychczas znane księciu szaty. Nigdy nie widział ojca tak ubranego. Jego szaty były ciemne i świadczyły o tym, że coś tu nie gra.

Sandy - Ojcze? - odezwał się podchodząc bliżej. - Co się dzieje?

Król przerwał rozmowę z swoją strażą. Skierował wzrok na swojego syna i wyprostował swoją posturę, jakby chciał pokazać swojemu synowi, że dalej on tu jest władcą.

Król - Nie powinno cię to obchodzić Sandy. Wróć do siebie.

Sandy - To wszystko ma mieć związek z Leonem?!

Król - Jak śmiesz wypowiadać imię tego skazańca w moim pałacu?!

Sandy - Ojcze powiedz mi co zamierzasz zrobić?!

Król - Skoro jesteś taki uparty. Dziś ten, który zniszczył twój wyjątkowy dzień pożegna się z życiem.

Sandy - Że co?! Chcesz go zabić?!
N-nie możesz!

Król - To nie do ciebie należy decyzja o tym co się z nim stanie... Zniszczył nasze dobro królewskie pojawiając się na twojej ceremonii. Nie rozumiesz tego?! Należy mu się kara!

Sandy - Ojcze przestań! Nie zrobił on tego specjalnie! Ja!

Król - ZAMILCZ JUŻ!

Na jego słowa książę zamilkł. Przestraszył się tego jak jego ojciec podniósł tak wysoko głos. Nigdy nie zdarzało się aby ten tak na niego krzyczał.

Sandy - Pozwól mi tam być... - powiedział cicho.

Król - W żadnym wypadku. Nie możesz tam być. Jesteś jeszcze za młody, gdy sam zostaniesz władcą zrozumiesz dlaczego lepiej być w zamku niż tam.

Sandy - Ale ojcze!

Król - Wyraziłem się jasno.
Straże! Zabierzcie go do jego komnaty i nie pozwólcie mu wyjść.

Dwóch strażników chwyciło księcia za ramiona i podnieśli go do góry. Zrobili to delikatnie aby księciu nic się nie stało. Pomimo temu, że Sandy wiercił się niemiłosiernie nie wypuścili go. Zabrany spowrotem do swojej komnaty książę jeszcze przez chwilę siłował się z strażnikami do momentu aż nie został wepchniety delikatnie do środka.
Stracił na chwilę równowagę i upadł na pośladki. Zanim zdążył się podnieść, wielkie drzwi jego komnaty zamknęły się z hukiem, a w zamku było słyszeć przekręcony klucz.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz