#33

247 18 10
                                    

Przeraźliwy huk zabrzmiał, a ziemia zatrzęsła się pod nogami. Mieszkańców opanowała panika, która pociągnęła wszystkich ze sobą. Niczym mrówki w mrowisko - wszyscy zaczęli przepychać się przez każdego, aby znaleźć drogę ucieczki.

Skąd ten huk? Co go spowodowało? Czy To już koniec świata? Dlaczego ich to spotyka?
Czy ktoś zna odpowiedź na te pytania?

Zdezorientowany Leon rozejrzał się jak tylko mógł. Chciał znaleźć przyczynę wybuchu lub po prostu cokolwiek. Rozglądał się tak przez parę chwil, kiedy w pewnym momencie zauważył czarno-szary dym unoszący się coraz wyżej w powietrzu.
Rozszerzył wzrok. Pożar? Ale co, takiego się paliło? Skąd ten ogień? Przecież wszyscy są tutaj...
Chłopak poczuł się bardzo dziwnie... Jego ciało opanował paraliż, a oddech delikatnie przyspieszył. Nagłe poczucia gorąca i braku panowania nad przyśpieszonym oddechem sprawiło u niego duszności. Świat w pewnym momencie zaczął się rozmazywał, a także i wirował mu przed oczami. Przeraźliwy ból głowy i brzucha, który spowodował dziwne poczucie odruchu wymiotów. W uszach rozległy się nigdy dotąd nie pojawiające się głośne szumy i piski. Przed jego oczami nagle zapadła ciemność, ale ból jakoś nie ustawał. Myśli zaczęły biegać po całym jego umyśle, a walczącą wciąż świadomość starała się jakoś wytłumaczyć sobje zaistniałą sytuacją. Co się z nim właśnie działo? Czy on umierał? A może to przez to, że był tak bardzo wycieńczony. Tak to pewnie ten brak snu... Zaraz będzie okej...

Strażnicy, którzy były odpowiedzialni za trzymanie chłopaka poczuli ten dziwny nie dotychczas spotykany przez nich ciężar jego ciała. Spojrzeli oboje na trzymanego przez nich bruneta, a po chwili mocniej go złapali.

Strażnik - Wasza wysokość! - zwrócił się szybko do władcy.

Król jak i książę szybko odwrócili głowy kierując wzrok na zaistniałą sytuację. Nie potrzebowali chwili by zdać sobie sprawę co się stało.

Sandy - O matko Leon?! - podbiegł przestraszony do swego przyjaciela, aby sprawdzić co mu się dzieje.

Ledwo zdążył dotknąć Leona, kiedy poczuł jak ktoś chwycił go od tyłu podnosząc do góry.
Był to inny strażnik, który bez słowa i zwracania uwagi na wiercenie się księcia ruszył szybkim krokiem do karocy, która jakimś cudem jeszcze tam stała.

Sandy został "wrzucony" do karocy na miękkie siedzenie, a za chwilę do środka wszedł jego ojciec, który usiadł obok. Książę zagryzł dolną wargę, był już gotów do ucieczki z karocy. Jednak zatrzymał się, gdy jego oczą ukazali się strażnicy, którzy w szybkim tempie wszedli do środka karocy wraz z nieprzytomny Leonem. Usiadli przed nimi i bez słowa opuścili wzrok w dół. Nie mogli patrzeć się przez całą drogę na swego władcę.

Król - Do pałacu! - odrzekł głośno, a karoca została wprowadzona w ruch.

Sandy szybko spojrzał na swojego ojca domagając się jakiegoś wyjaśnienia. Jednak król odwrócił tylko wzrok. Nie miał ochoty na rozmowę.
Sandy postanowił spojrzeć na strażników. Jednak i oni nie mieli zamiaru na niego spojrzeć. O co tu chodziło. Dlatego tak szybko musieli uciekać oraz czy Leon pojedzie z nimi teraz do zamku?
Ucieszył się z tego powodu, choć z tyłu głowy miał myśli, że może jednak Leon odrazu na wejściu nie zostanie sprowadzony do zamkowych lochów. Nie chciał by tak się stało, kolejne spotkanie z tą sterą kluczy co wcześniej wykończyło by księcia...

~~~

Ricochet - Co to było?! - wrzasnął biegnąc za swoją przywódczynią.

Wokół nich panował istny chaos, którego nie dało by się krótko opisać.

Shelly - Skąd mam to wiedzieć?!

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz