#46

331 22 44
                                    

Po jakimś czasie cała trójka dotarła do swojej bazy. Nie wzięli ze sobą Tary, choć kobieta bardzo chciała z nimi pójść, uznali, że lepszą decyzją będzie, aby została. Nie chcieli zostawiać samego Barley'a w jego barze, w końcu za niedługo powinien wrócić Edgar. Tara musiała tam zostać i wszystkiego dopilnować.

Colt - Dobra - zatrzymał się na moment. - Zanim tam wejdziecie to od razu mówię. To nie jest moja ani Spike'a wina!

Shelly - Nie możesz wprost powiedzieć?!

W głowie dziewczyny pojawiło się pełno czarnych scenariuszy. Naprawdę denerwowało ją to, że Colt przez całą drogę milczał i nie odpowiadał na jej pytania. Jej przypuszczenia prowadziły ją do najgorszych możliwych scenariuszy. Z drugiej strony miała nadzieję, że to nie będzie nic złego.

Ricochet - Colt, po prostu nam już to pokaż!

Colt - Pewnie... - podszedł do drzwi ich chaty.

Chwycił za klamkę i ostrożnie przyłożył głowę do drzwi, aby wsłuchać się, czy przypadkiem coś nie dzieje się wewnątrz.
Na jego podstawę Shelly i Ricochet tylko wymienili się spojrzeniami.

Colt - Jest spokojnie... - po cichu zapukał w drewniane drzwi.

Shelly skrzyżowała ręce, wpatrując się w Colta. Tak samo jak on, czekała, aż drzwi się uchylą.
Minęła chwila, po krótkiej cała trójka zauważyła jak drzwi delikatnie się uchylają. Za drzwi wychylił się Spike. Wyglądał na przerażonego i zaniepokojonego tym, że ktoś właśnie dobijał się do drzwi. Jednak gdy tylko zauważył znajome mu twarze, odetchnął z ulgą.

Spike - Całe szczęście!

Ricochet - Cześć Spike.

Colt - Spike czy ogarnąłeś to o co cię poprosiłem?! - starał się jak najciszej do niego mówić.

Spike - Ja...

Shelly - Czy możemy wejść do środka?!

Colt - Właściwie to! - chwycił za drzwi. - Ja i Spike musimy omówić jedną rzecz zanim wejdziecie do środka.

Już miał zamiar wcisnąć się przez szczelinę w drzwiach, aby później w środku pogadać z Spikem. Zamiast tego poczuł, jak Shelly chwyta go za kaptur, aby później odciągnąć od drzwi.

Shelly - Właściwym będzie to, jak ja wejdę pierwsza.

Złapała za drzwi i uchyliła je mocniej. Przy okazji wyrywając klamkę z dłoni Spike'a. Tego jednak to przeraziło na tyle, że nie mógł się odezwać.

Shelly - Przesuń się Spike.

Spike odsunął się od drzwi, dając jej wejść do środka. Nie zauważył jednak Colta, który wzrokiem dawał mu znak, by tego nie robił.

Było już za późno na myślenie. Shelly weszła do środka i zaczęła się rozglądać.
Na podłodze walało się wszystko, co tylko mogło być możliwe. Ubrania, pióra z pierzyn, szkoło, a nawet nie wiadomo skąd ślady ziemi oraz błota. Krzesła, które powinny stać przy stole, teraz leżały na ziemi. A hamak, który należał do Leona był zerwany z sufitu i leżał gdzieś obok kominka. Sam kominek był zgaszony, a drewno jak i sadza znalazły się na podłodze.
Wszystko wyglądało, jakby przez ich, chatę przeszło tornado, a wraz z nim tsunami. Kiedy nawet woda znalazła się pod nogami Shelly.

Shelly - Co tu się-

??? - Eghem, przepraszam.

Shelly wzdrygnęła się, gdy tylko do jej uszu dobiegł zza jej pleców zupełnie obcy dla niej głos.
Powoli zaczęła odwracać się w kierunku głosu.  A po chwili jej oczom ukazał się obraz zupełnie obcej dla niej istoty, w dodatku przywiązanej do krzesła.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz