#12

309 11 34
                                    

Wrócił na ziemię dopiero gdy wpadł na zakapturzoną postać...

Leon - Ugh! - złapał się za czoło.

On, tak jak i zakapturzona postać zderzyli się czołami.
Leon pomasował sobie obolałe czoło i spojrzał przed siebie. W tym momencie zdał sobie sprawę w jak nie zręcznej bliskości jest z tą postacią.
Szybko odskoczył do tyłu, o mały włos nie wywracając się na plecy.

Spojrzał jeszcze raz na zakapturzoną osobę i dokładnie jej się przyjrzał.

Postać ta stała wpatrzona w niego tak samo jak Leon na nią.
Spod czarnego kaptura, Leon mógł zauważyć tylko oczy. Miały one jasny, błyszczący kolor fioletu, wyglądały jak oszlifowany ametyst, przez co były czarujące.

Leon - Wow.. - zabrakło mu mowy przez wpatrywanie się w oczy tej postaci.

Zakapturzona postać zauważyło to, że Leon dziwnie się wpatruje.
Złapała go za rękę i wbiegła z nim do jakieś cimnej uliczki.

Leon - Hej! Co robisz?! - usiłował się uwolnić.

Postać puściła go i spojrzała na niego.
Leon stał zmieszany przed nią, nie wiedział co ta postać w kapturze od niego chce.

??? - Kim jesteś.

Głos tej postaci był cichy, że nie dało się zrozumieć jaką płeć posiada.

Leon - Leon należę do Bandy Bubusiów

??? - Bandy?! Nie jesteś stąd?!

Leon - Właściwie to nie wiem jak się tu znalazłem. A CO TY TAK MNIE WYPYTUJESZ?!

Postać zrobiła krok w jego kierunku i złapała za swój kaptur. Po chwili ściągnęła go z głowy, a przed Leonem pojawiła się prawdziwa tożsamość tej osoby.
Przed Leonem stał chłopak o fioletowych włosach, które opadały na indyjskiej urody twarz nieznajomego.

Leon - Wo...Skąd cię kojarzę....

??? - Nie dziwię Ci się.. - chłopak odwrócił wzrok.

Leon - Jesteś tym sprzedawcą pomarańczy, co kręci się po okolicy?

??? - Co- - spojrzał na Leona jak na debila.

Leon - Czyli to jednak nie ty-

??? - Nie wiesz kim jestem?

Leon - Pierwszy raz widzę taką piękność na oczy - nie miał tego mówić na głos.

Nieznajomy na te słowa zrobił szerokie oczy, a później się lekko zarumienił.

??? - Jestem księciem debilu!

Leon - Gratuluję...
Chwila...CO?! - spojrzał na nieznajomego i zbadał go dokładnie wzrokiem.

Sandy - Książę Sandy nic ci to nie przypomina?

Leon - Łosz kurwa...Shelly aż mi nie uwierzy
"Szczerze nigdy mi nie wierzy" - powiedział do siebie w głowie.

Sandy - Kto?

Leon spojrzał na niego:

Leon - Shelly to moja przywódczyni, straszna jędza.

Sandy mrugnął dwukrotnie dalej patrząc na Leona.

Sandy - Jak działają te wasze Bandy?

Leon - No wiesz, każdy należy do jakieś z band, do której zwykle trudno się dostać. Ale chodzi zwykle o to, że prowadzimy wojny i staramy się niszczyć plany innych band by te nie zagroziły księciu, czyli z grubsza tobie.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz