#22

262 10 13
                                    

Sandy - Zostaje tutaj...

Leon - he?! Co...

Sandy - Bo wiesz...

Leon - Sam mówiłeś, że chcesz bym pokazał ci inny świat!

Sandy - Wiem...a-ale...

Leon - Ale co?! - nie mógł już wytrzymać i na niego krzyknął.

Nie rozumiał co się dzieje. Przed chwilą uciekli z zamku omijając strażników. A teraz są o krok do pokazania księciu nowego i lepszego życia. A ten się podaje...

Sandy - Boję się... - zaczął spokojnie. - Nie chce, by tobie się coś stało. Zdaje sobie sprawę, że jeśli z wami pójdę to zacznie mnie szukać dużo straży i jeśli nie znajdą mnie w mieście zaczną przeszukiwać las. Jeśli tak by się stało, to prędzej czy później znaleźli by mnie i was...

Po jego policzkach zaczynały spływać łzy.
Próbował je powstrzymać, lecz mu się nie udało.

Leon stał w ciszy. Słowa Sandy wbiły mu się w serce i zostawiły po sobie ślad.

Sandy - Wiesz...pierwszy raz poznałem tak odważnego i wytrzymałego człowieka. Jesteś bardzo silny i wiem, że sobie poradzisz z każdą trudnością..

Leon - Sandy...

Sandy - Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.
Bardzo na to liczę..

Leon - Ale ty wiesz, że będziesz się musiał ożenić z tą oszustką jeśli tam wrócisz!

Sandy - Wiem...ale poradzę sobie..

Leon zamilkł i już nic nie mówił
Cicho westchnął po czym przytulił księcia.

Leon - Uważaj na siebie... - tylko tyle udało mu się wydukać.

Odłączyli się z objęcia i spojrzeli przez chwilę na siebie.

Sandy - Będę uważać - posłał mu delikatny uśmiech po czym naciągnął kaptur Leona na jego twarz. - Ty też uważaj.

Brunet nie zdążył już zareagować bo poczuł jak dłonie księcia puszczają jego kaptur. Chciał je złapać, ale nie zdążył.

Po chwili tylko stał i patrzył jak książę wraca do miasta znaleźć jakiś strażników, którzy zabiorą go z powrotem do zamku.

Ricochet - Leon? - podszedł do niego i wziął go za ramię. - Wszystko gra?

Leon bez słowa się w niego przytulił i zaczął płakać.

Ricochet - No już... - odwzajemnił uścisk.

Shelly - Wracajmy do domu.

Ricochet podał jemu dłoń i po chwili ruszli razem za Shelly w głąb lasu.

~~~

Po powrocie do domu Leon tylko usiadł na fotelu stojącym przy kominku i wpatrywał się w trzaskający w nim ogień.

Nie chciał nic pić, jeść a gdy ktoś do niego coś mówił odpowiadał krótkimi zdaniami czasem ich nawet nie kończąc.

Ricochet przymrużał na to oko. Lecz po długim czasie zaczął się martwić. Siedział przy stole i popijał herbatę przyglądając się jemu.

Shelly wyszła z kuchni i jej wzrok od razu spadł na Ricocheta siedzącego i przyglądającego się Leonowi.

Bez zastanowienia usiadła obok niego

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz