#21

253 9 13
                                    

Leon zdjął z siebie hełm i zaczerpnął świeżego powietrza.

Leon - Wow...nie sądziłem, że te zbroje są tak ciężkie i duszne.

Sandy - W końcu to kupa żelaza.

Brunet wygramolił się z reszty zbroi i rzucił ją pod mury.
Stali na uboczu murów, więc byli przekonani, że mało straży będzie się gdzieś tu kręcić.

Leon - Chyba odpuszczę sobie bycie strażnikiem.. Choć kiedyś chciałem.

Sandy - Serio? Chciałeś być strażnikiem?

Leon - Hehe sądziłem, że praca w takim zamku nie może być nudna. Jednak się myliłem, ta zbroja jest nie do przeżycia!!

Sandy - hehe, co racja to racja.

Popatrzyli na siebie i posłali sobie delikatnie uśmiechy.

Sandy - To gdzie teraz?

Leon - Kierunek las! - pokazał kierunek przed nimi.

Książę kiwnął głową i wspólnie ruszyli do miasta.
Musieli go ominąć jeśli chcą dostać się do lasu.

Nie potrzebowali nawet paru kroków by znaleźć się w mieście.
W końcu zamek znajdował się praktycznie w jego centrum.

Sandy dostał od Leona do ubrania jego bluzę, by mieszkańcy nie zwracali na niego uwagi. W końcu jego ubrania były czyste z zadbane, zaś bluza Leona do najczyściejszych nie należała.

Sandy - uważasz, że nikt nie zwróci na nas uwagi? - zapytał szeptem.

Leon - Nikt z wyjątkiem strażników, którzy wiedzą jak wyglądam.

Sandy - W sumie racja...

W pewnym momencie Leon się zatrzymał, zauważył przed nimi dwóch strażników, którzy rozmawiali z mieszkańcami.
Sandy spojrzał na niego zaskoczony, a po chwili poczuł jak Leon łapie go za nadgarstek i ciągnie w kierunku jakieś ciemnej uliczki.

Sandy - L-Leon?!

Ich reakcja wzbudziła podejrzenia paru mieszkańców.
Zaś oni biegli dalej szukając wyjścia z uliczki.

Sandy - Możesz mi wyjaśnić co się
stało?! - ledwo nadążał za nim.

Leon - Jesteśmy w fatalnej sytuacji!
Wyobraź sobie, że strażnicy mają już na mnie list gończy, a to że ty masz moją bluzę to już inna sprawa, która tobie też zagraża...

Sandy zrobił szerokie oczy, ale nie mógł się zatrzymać. Starał się biec za Leonem by mu dorównać.
Wiedział, że jeśli zostaną złapani on będzie miał przerąbane. A Leon może zostać surowo ukarany.

Wybiegli z uliczki na inną ulice gdzie ruch mieszkańców był o wiele większy.

Zwolnili i starali się wgrać w tłum. Jednak wiele osób zwracało na nich większą uwagę niż wcześniej.
Leon złapał za kaptur swojej bluzy i naciągnął go bardziej na twarz księcia. Nie mógł pozwolić żeby kaptur spadł z jego głowy i ktoś pomyślał, że uprowadził księcia.

Sandy - Jest dobrze - wyszeptał.

Zwolnili już totalnie tępo, by mieszkańcy przestali zwracać na nich uwagę.

Leon - Proszę nie pozwól by kaptur spadł Ci z głowy - powiedział do niego szeptem i szedł z nim trzymając go za nadgarstek.

Sandy pokiwał głową.

Obaj wgrali się w tłumy mieszkańców udając, że są zwykłymi mieszkańcami.
Lecz większość mieszkańców zbyt bardzo zwracała na nich uwagę.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz