#23

316 11 54
                                    

Lokalizacja - Nieznana

Bibi po raz kolejny wymknęła się nocą z zamku. Znalazła się w miejscu gdzie miał na nią czekać jej brat. Wiedziała, że ten znów zacznie swoje gadania. W końcu dobrze widziała, że sprawy wymknęły się spod jej kontroli, a książę zaczął patrzeć na nią dość dziwnym, podejrzliwy wzrokiem.

Bibi - Czego znów chcesz.. - spojrzała na Bulla, starając się nie pokazywać, że jego gadanie jest zbędne, bo dobrze wie co się dzieje z ich planem

Bull - Nie postarałaś się...

Bibi odwróciła wzrok:

Bibi - Nie przeginaj! Ciekawe coś ty byś zrobił na moim miejscu!
Nie to, że muszę paradować w różowych kiecach, to jeszcze ciągle słyszę od ciebie jakieś durne porady!

Bull - Dobrze wiesz dlaczego tak robię!

Bibi - Oj weź już przestań!

Bull - Słuchaj! Jeżeli książę zrezygnuje z ślubu będziemy skończeni!

Bibi - Nie zrezygnuje...

Bull - Skąd możesz to wiedzieć..

Bibi - Jego rodzice mu na to nie pozwolą...Mam ich zaufanie. Wielbią mnie...

Bull - Mhm...

Bibi - Więc spokojna głowa braciszku...

Bull - Słuchaj-
I tak jest obawa, że książę zrezygnuje z ślubu...

Bibi - A ty jak zwykle swoje...
Więc niby co mamy zrobić by tej obawy nie było?!

Bull - Hmm... - włożył rękę do kieszeni spodni i wyjął z niej małą buteleczkę, którą podarował Bibi.

Bibi - Co to jest?

Bull - Twój klucz do zostania żoną króla...

Bibi - Króla?!

Bull - W tym flakoniku znajduje się dość silna, ale bez bolesna trucizna...wystarczy tylko, że podczas jakieś kolacji w obecności króla i królowej wlejesz to do wina króla...

Bibi - Mam zabić króla?!

Bull - Jeśli umrze...książę nie będzie miał wyboru będzie musiał się z tobą ożenić i zająć tron...

Bibi - ... - spojrzała jeszcze raz na buteleczkę z trucizną.
W myślach - klucz do zostania królową...

Bull - Zrób to dyskretnie, tak by cię nie podejrzewali, a śmierć króla, była tylko i wyłącznie nie szczęśliwym wypadkiem...

Bibi - Zgoda...zrobię to jutro podczas kolacji, w końcu po jutrze z rana biorę ślub... 

~~~

Nastał ranek, a z nim nowy dzień.
Nie zapowiadał się on jednak spokojnie..
Co dla naszej Bandy nie było niczym zaskakującym

Wraz z świtem wstał Leon, co nigdy się nie zdążało.
Zwykle to z pierwszych wstających byli Ricochet i Shelly.

Ten jednak nie chciał tracić dnia spanie..
Dlatego był już na nogach i kręcił się po bazie robiąc przy tym hałas.

Ricochet - Leon? - wyszedł właśnie z pomieszczenia, które dzieli wraz z Shelly.

Zaskoczyło go, że Leon jest na nogach o tej porze.

Ricochet - Wow to twoje zniknięcie przyniosło chyba jakaś korzyść - chciał zażartować.

Brunetowi jednak nie było do żartów. Spojrzał na niego wzrokiem, którym nigdy tak na nikogo nie patrzył. Zaskoczyło to starszego, nigdy nie widział by Leon zachowywał się tak.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz