#39

312 16 34
                                    

Leon błądzi przez ciągle wydłużające się korytarze zamku. Nie miał pojęcia, dokąd go niesie oraz czego właściwie szuka. Z tyłu głowy nękały go myśli, że źle postąpił. Nie powinien opuszczać tego pokoju. Zapewnię już ktoś się dowiedział, że stamtąd ucieka i doniósł królowi. A ten powiadomił strażników i ci teraz go szukają...

Trząsł się na myśl, że znów skończy na kamiennej, zimnej posadzce i poczuje kolejne uderzenia w twarz. Przestał już ufać swojemu losowi i pogodził się z tym, że jedyne co go czeka to śmierć w cierpieniu...

Smętnie wlókł się po szerokim korytarzu, szurając stopami o lekko śliską, świecącą podłogę. Czuł się osłabiony i wyssany z jakichkolwiek emocji. Gdyby teraz ktoś go zauważył, nawet nie rzuciłby się do ucieczki. Był na takim wykończeniu i na podaniu się, że zapomniał, że jego życie tak naprawdę zostało wstrzymane z decyzją o uśmierceniu go.

Jego nogi same prowadziły go, nawet nie wiedział gdzie. Chciał znaleźć się już u boku swych przyjaciół. To nie tak, że chciał zostawić księcia i zapomnieć o nim. Po prostu bał się, że jego dłuższa obecność tutaj narobi jemu jeszcze większych problemów...

Nagle zatrzymał się czując duszność w klatce piersiowej. Chwycił się za jedną z kolumn podtrzymującej sufit. Zaczął brać głębokie wdechy. Potrzebował chwili na uspokojenie się i złapaniu małych oddechów. Gdyby zmuszał się dalej do wysiłku pewnie znowu, by zemdlał. Nie chciał robić kolejnych problemów, dlatego w ciszy stał oparty o kolumnę i starał się pomału oddychać...

W pewnym momencie usłyszał cichy stukot pantofelków. Wstrzymał oddech i ukrył się za kolumną. Odgłos obcasów zbliżał się coraz bardziej, a w dodatku do jego uszu dotarła śliczna melodyjka nucąca przez dziewczynę.
Brunet w bezruchu i wydawania jakichkolwiek dźwięków stał i czekał, aż właścicielka tego "hałasu" zniknie. Serce waliło mu jak oszalałe, przez co modlił się, aby go nie zdradziło.
Poczuł jak dziewczyna ubrana w piękną, czerwoną sukienkę przechodzi obok niego. Nie zauważyła go. Była zbyt zajęta nuceniem, że nawet nie zdała sobie sprawy, że w tym korytarzu nie jest sama.
Chłopak patrzył jak ta pomału oddala się. Dokąd szła?
Nagle przypomniał sobie o Sandym. Jak się on czuł? Czy wszystko u niego w porządku? A może tak samo jak jemu urwał się film i nie wie co się stało? Postanowił, że będzie śledzić dziewczynę. Chciał zobaczyć czy ta doprowadzi go do jego księcia...

Gdy dziewczyna była oddalona od niego na bezpieczną odległość, ten ruszył za nią bez zastanowienia się ani chwili dłużej. Starał się nie wydawać głośnych kroków, choć i tak buty pięknej dziewczyny wydawały taki odgłos, że ten bezszelestnie mógł za nią kroczyć.

Po paru minutach Bibi dotarła do komnaty księcia i zapukała dwukrotnie w ogromne, piękne drzwi. Gdy te się otworzyły weszła do środka i tyle ją było widać. Leon nie podszedł do drzwi. Nie sądził, że podsłuchiwanie ich wszyło by na jego korzyść. Stał i w ciszy obserwował piękne drzwi od komnaty księcia. Ugryzł się w dolną wargę na myśl, co może się teraz dziać za nimi. Dlaczego ona musiała pierwsza dotrzeć do księcia? To nie w porządku...

~~~

Bibi - Mój drogi! - odezwała się na samym wejściu i zamknięciu za sobą drzwi.

Sandy - Po co do mnie przyszłaś? - zapytał lekko zmieszany jej obecnością.

Sądził, że wyjaśnili sobie wszystko i ta pogodziła się z faktem, że nie będzie wstanie go w sobie rozkochać.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz