#43

255 19 15
                                    

Sandy - Leon... - odezwał się cichym głosem.

Brunet otworzył oczy i spojrzał na niego. Na twarzy księcia rozczytał niepewność i zakłopotanie.

Leon - Czy wszystko w porządku? - spytał, patrząc mu w oczy.

Sandy - Proszę nie zasypiaj...

Leon - Nie mam takiego zamiaru.

Uśmiechnął się lekko do chłopaka, cały czas nie odwracając od niego wzroku.

Jego dłoń dalej przyłożona była do klatki piersiowej księcia. Przez cały czas czuł to ciche bicie, które sprawiło u niego poczucie, że nadal żyje.
Na moment spojrzał na swoją dłoń. Dokładniej to patrzył na dłonie księcia, które z delikatnością trzymały jego rękę, jakby była z porcelany. To uczucie było nie do opisania...

Nagle poczuł jak Księże odkłada, z delikatnością jego rękę, aby spoczęła na łóżku. Spojrzeli na siebie w ciszy.
Brunet nie rozumiał, dlaczego to zrobił. Czy poczuł się niekomfortowo?

Zanim jednak zdążył otworzyć usta, by coś powiedzieć, Książę odezwał się pierwszy:

Sandy - Przed murami pałacu stoi pełno mieszkańców...

Leon otworzył szerzej oczy. Chciał przeanalizować, czy dobrze usłyszał to wszystko, co przed chwilą mu przekazał.

Leon - Nie rozumiem... - odezwał się cicho.

Sandy spojrzał na niego w ciszy. Chłopak również na niego patrzył. Czekał, aż ten powtórzy.

Sandy - Leon... Miasto buntuje się przeciwko mojemu ojcu...

Leon chciał spróbować się podnieść, jednak gdy tylko poczuł ból, natychmiast przestał.

Sandy - Co ty wyprawiasz?! - wstał i zbliżył się bardziej niego, aby pomóc mu ułożyć się z powrotem w wygodnej pozycji.

Chłopak cicho kaszlnął i ułożył głowę na poduszkę, spoglądając na malowidła na suficie.

Sandy - Dobrze się czujesz?

Chwycił jego dłoń, cały czas patrząc na niego.
Brunet nie odezwał się. Wpatrywał się w sufit, wyglądając jak wyłączony z życia. Jak, gdzieś zamknięty w swoim umyśle.

Sandy - Leon!

Chłopak wzdrygnął się i spojrzał na chłopaka o ślicznych fioletowych włosach. Przez moment wpatrywał się w jego oczy, a później odwrócił wzrok.

Sandy - Słuchasz mnie?

Leon - Przepraszam... Zamyśliłem się...

Sandy - Wybaczam…

Leon - Co mówiłeś? - z powrotem na niego spojrzał.

Sandy - Wiele rzeczy - dotknął jego czoła. - Masz chyba gorączkę...

Leon - Nic mi nie będzie - chwycił go delikatnie za nadgarstek.

Odsunął jego dłoń od swojego czoła, kładąc ją na swojej klatce. Chciał, aby teraz Księże zobaczył jak jego serce bije. Chciał, by ten potwierdził mu, że dalej żyje. Było to niedorzeczne, jednak w tym momencie po prostu chciał to usłyszeć z jego ust.

Sandy - Co robisz?! - zapytał zaskoczony.

Leon - Czujesz? Sandy, czy czujesz moje serce?

Sandy zamilkł na chwilę. Nasłuchiwał jego serca, przez chwilę, patrząc na swoją rękę, przyłożoną do klatki piersiowej chłopaka.

Sandy - Czuje... - wyszeptał.

Leon delikatnie uśmiechnął się, wypuszczając jego nadgarstek.

Sandy zabrał dłoń z jego klatki, a po chwili na nią spojrzał. Przez kilka sekund wpatrywał się w linie papilarne swojej dłoni, a później zacisnął ją w pięść.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz