#35

279 16 19
                                    

Shelly - To kiedy wyruszamy?

Tara - Teraz... - złapała za swoją materiałową torbę i zarzuciła ją sobie na ramię.

Ricochet - Nie sądzisz, że "teraz" to nie za dobry pomysł... Robi się ciemno. Naprawdę chcesz iść przez las w nocy?

Mężczyzna spojrzał na kobietę zaskoczony jej decyzją. Tylko głupcy postanowiliby przechadzać się leśnymi drogami o zmroku. Choć znali ten las lepiej od niej, to i tak mieli małe obawy. Pomysł z nocną podróżą mógłby skończy się nie za dobrze...

Tara - Lepiej późno niż wcale. Nie możemy więcej zwlekać...

Shelly - Masz rację... We trójkę nic nam się nie stanie.

Ricochet westchnął, a po chwili przyznał im trochę racji. Byli dorośli więc co mogłoby im się stać?. Nawet jeśli napadła by ich jakąś banda to bez problemu by sobie poradzili - albo miał tylko taką nadzieję.

A więc postanowili że wyruszą.
Dotrzymując kroku za Tarą, która już czekała za drzwiami, wyszli i poczekali aż kobieta zamknie szczelnie swój sklep.
Tak zrobiła - zakluczyła drzwi i pomodliła się w ciszy by zastała budynek stojący tak jak stoi po ich powrocie. Wiązała bardzo wielki sentyment do swojego sklepu i nie chciała, aby jej dom stał się ruiną, a mogło to być prawdopodobne..

Cała trójka ruszyła wspólnie w kierunku lasu. Nie wiedzieli co ich tam może czekać. Jednak wiedzieli, że muszą jak najszybciej dostać się do Byrona. W końcu według twierdzeń Tary miał im pomóc...

~~~

W zamku trwała właśnie kolacja, na której była tylko rodzina królewska i księżna Bibi.
W całym zamku panował spokój i cisza.
Nawet znajdująca się w jadalni służba nie odzywała się z pytaniami czy czegoś nie potrzebują. Wszyscy siedzący przy stole zajęci byli swoim posiłkiem. Nie poruszali żadnych rozmów i nie mieli nawet takiego zamiaru. Było tak jakby wszystko co wydarzyło się w ostatnim czasie tak naprawdę było złym koszmarem.

Książę swój posiłek spożywał najwolniej od wszystkich. Jego myśli nie dawały mu spokoju, a myśl odejścia od stołu by później porozmawiać z księżną wykańczała go najmocniej. Nie był gotowy na tą rozmowę.
Dlatego z tego powodu wolał szybko nie kończyć swojego jedzenia. Chciał mieć więcej czasu na zastanowienie się. Potrzebował jeszcze trochę chwil, więcej luzu i spokojnych myśli.
Nie było mu to jednak dane.

Bibi siedziała przed nim i cały czas wpatrywała się w niego. Sandy nawet nie starał się ukrywać tego jak bardzo nie chce z nią rozmawiać. Była wściekła na niego. Chciała mu wygarnąć dużo rzeczy, ale będąc przy stole z jego rodzicami powstrzymała się. Nie mogła upaść już niżej. Nie podniosła by się tak prędko jak w przypadku nie udanego ślubu.
Czekała tylko aż książę skończy jeść i będą wolni. Chciała jeszcze tylko zastanowić się jak idealnie przekazać mu swoją wiadomość. Musiała w końcu odbudować zaufanie księcia do swojej osoby i uświadomić mu, że jest "tylko" zwykłą księżniczką.
Wierzyła, że głupi książę się na to nabierze.

Nastał moment kiedy Sandy dokończył swój posiłek.
Kolacja dobiegła końca i książę wraz z księżniczką mogli opuścić jadalnie i skierować się do swoich pokoi.
Jednak ci nie wybrali się, każdy w inną stronę. Musieli przeprowadzić swoją rozmowę. Dlatego więc znaleźli się w pokoju księcia. To tu chcieli porozmawiać w sposób, gdzie słyszeć będą ich tylko grube ściany.

Bibi - Książę czy teraz możesz ze mną porozmawiać?

Sandy - Tak...

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz