#54

157 8 5
                                    

Nastał kolejny dzień.
Zeszłego wieczoru, Sandy położył się od razu spać, kiedy tylko zaprowadził bezpiecznie Leona do jego komnaty.

Choć jego sen nie przyszedł na początku z łatwością. Przez resztę minionej już nocy, siedział i zastanawiał się, co takiego wydarzyło się, że Bibi zniknęła z królestwa. Nie wiedział, jak mógłby opisać to wszystko, co w tym momencie czuł.

Ta dziewczyna zrobiła dużo złego, jednak życzenie jej źle, wiedząc, że ta próbowała zakończyć swoje życie, a teraz gdzieś zniknęła, nie było na miejscu.

Zabrzmiało nagle ciche pukanie.

Zerwał się z łóżka i podszedł do drzwi, aby samemu je otworzyć.
Po drugiej stronie zauważył lokaja.

Lokaj - Dzień dobry, Książę Sandy.

Sandy - Dzień dobry.

Lokaj - Drogi książę, jestem tu, aby przekazać księciu ważną informację.

Sandy - Czy coś się stało?

Lokaj - W żadnym wypadku, drogi książę.

Sandy - W takim razie o co chodzi?

Lokaj - Pański ojciec jest dzisiaj strasznie zajęty, a dziś zaplanowany jest przyjazd króla wschodniego królestwa. Pamięta książę?

Sandy - Pamiętam.

Lokaj - Został książę poproszony o przywitanie naszych gości i zajęcia im czasu zanim pański ojciec nie będzie gotowy.

Sandy - Rozumiem...
Na kiedy planowany jest ich przyjazd?

Lokaj - Prawdopodobnie pojawią się dziś o południu.

Sandy pokiwał głową. Podziękował mężczyźnie, a kiedy ten odszedł, zamknął drzwi od swojej komnaty i wrócił do siedzenia na swoim łóżku.

Myśl o tym, że to on ma witać królewską rodzinę z wschodniego królestwa, jakoś nie sprawiła u niego ekscytacji.
Zaczął się stresować i zastanawiać, co takiego mógłbym powiedzieć do nich, kiedy już przyjadą.
Oczywistym było, że miał poprosić ich grzecznie, aby się rozgościli i poczekali, aż jego ojciec będzie wolny. Jednak w tej chwili tak nagle o tym wszystkim zapomniał.

Do południa zostało jeszcze trochę czasu. Mógł spokojnie się nad wszystkim zastanowić, jednak on wolał poprosić o pomoc swojego przyjaciela.
Uważał, że ten będzie wiedział, jak uspokoić jego myśli i postawić go z powrotem na ziemi.

Tak właśnie zrobił. Wybiegł praktycznie z komnaty i szybkim krokiem ruszył w kierunku komnaty należącej do Leona.

Po drodze nagle usłyszał rozmowy dobiegające z korytarza, do którego właśnie miał wejść.

Skręcił więc w wspomniany korytarz, po chwili zauważając przed sobą Leona oraz swojego nauczyciela.

Leon - Hej Sandy! - pomachał do niego, gdy tylko go zauważył.

Sandy uśmiechnął się lekko i podszedł do nich bliżej.

Nauczyciel - Dzień dobry Książę Sandy.

Sandy - Dzień dobry.

Leon - Właśnie zmierzaliśmy do ciebie, aby wspólnie pójść na nasze poranne ćwiczenia.

Nauczyciel - Czy jest książę gotowy?

Sandy - Myślę, że tak.

Ruszyli wspólnie w kierunku schodów. Przez całą swoją drogę rozmawiali o zupełnych głupotach.
Sandy nie chciał tego zniszczyć, dlatego po prostu nie wspomniał na razie nic o tym, że będzie musiał w trakcie ćwiczeń wyjść.

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz