Ostrzeżenie: Dla niektórych osób ta część może być dość niepokojąca.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -Leon wstrzymał oddech, kiedy jeden ze strażników powalił go na ziemię. Głupek. Co on sobie w ogóle myślał? Naprawdę sądził, że uda mu się uciec?...
Strażnicy skuli go w żelazne kajdany, które wbiły się w jego nagdarski sprawiając ogromny ciężar i silny ból.
Brunet pomimo swoich cierpień, uśmiechał się do siebie. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć. Może spowodował to stres. A może to strach przed tym, że zaraz skrócą go o głowę. A może jednak po prostu cieszył się z wyjścia na światło dzienne?O wiele silniejsi od niego mężczyźni wzięli go za oba ramiona, podnieśli do góry i popchneli do przodu. Chłopak posłusznie ruszył przed siebie bez żadnych numerów.
Gdyby miał jeszcze w sobie trochę siły, może by spróbował odnaleźć drogę ucieczki. Teraz to jednak było mu to obojętne. Chciał zażyć świeżego powietrza i poczuć po raz ostatni promienie słońca.Tak się stało. Gdy tylko wraz z strażnikami przekroczył wyjście. Na jego przemęczoną twarz padły ostre promienie słoneczne. Lekko zmrużył wzrok, w końcu długi czas spędzania w ciemnościach, zmylił go.
Chciał się rozejrzeć by wiedzieć gdzie teraz jest. Jednak nie miał sił, aby uchylić powieki w górę.
W której części miasta się teraz znajdował? Czy gdzieś blisko jest zamek księcia? Czy będzie mógł go zobaczyć zanim zetną mu głowę?
Posiadał tyle pytań. Na które nikt mu nie mógł odpowiedzieć.Chciał zapytać strażników dokąd teraz zmierzają, ale odezwanie się mogło skończyć się ciosem. Dlatego milczał nie wydobywając z siebie jakiegokolwiek dźwięku, nawet dźwięku oddechu. Choć do łatwych to nie należało, ponieważ ciężko było mu oddychać przez wcześniejszy cios w klatkę, który od nich otrzymał.
Droga się dłużyła albo to tylko brak poczucia czasu, które Leon stracił w celi, tak sprawiało. Nie wiedział w którym kierunku idą, ponieważ jego wzrok dalej odmawiał otwarcia powiek. Także nie był pewny czy idą przez centrum miasta.
Nie słyszał żadnych odgłosów czy kroków, poza oczywiste krokami, które sami wywoływali. Wydawać się mogło, że to miasto umarło albo wszyscy z mieszkańców czekają na ceremonię skrócenia bruneta o głowę.
Idąc dalej chłopak już totalnie opadał z sił. Gdyby nie to, że strażnicy trzymali go, już dawno leżał by na brudnej ziemi.Poczuł nagle, że są blisko tego miejsca.
Usłyszał jakieś głosy. Obce, ale najważniejsze, że jakiekolwiek.
Udało mu się zmusić powieki do otwarcia i zauważył. To czego nigdy żyjąc nie chciał zobaczyć...Przed ogromnym tłumem zebranych mieszkańców znajdowała się drewniana platforma, a na niej umieszczona była gilotyna...
Chłopak zatrzymał się na chwilę, jednak strażnicy mocno popchnęli go do przodu aby się nie zatrzymywał. Ten zaś zaczął się wiercić, choć brak mu było sił, był obolały, zmęczony i głodny, to nie chciał umierać. To jeszcze nie była ta pora, był jeszcze za młody, miał tyle do przeżycia...Oberwał w głowę, przez co się uspokoił i opuścił ją w dół. Nie przejmował się tym ciostem. Nie bolał on tak jak wcześniejsze uderzenia. W końcu kto by się przejmował o bolącą głowę, która za chwilę ma zostać ścięta?
Poprowadzony na platformę, stanął przed ludem. Pełno ludzi, pełno wzorków wpatrzonych w niego. Czy któż z nich współczuję chłopakowi?Rozległ się bardzo dobrze wszystkim, znany odgłos dzwonów.
Na plac wjechała karoca, z której po chwili wyszedł król z swoimi dwoma strażnikami. Lud oddał pokłony swojemu władcy i czekali jak ten wejdzie na platformę, aby wydać wyrok.Tak się stało.
Król - Drogi Mój Ludu.
Jest mi naprawdę z tym źle, że to właśnie ja musze decydować o tym.
Jednakże zebraliśmy się tu wszyscy, aby wydać wyrok śmierci na oszusta i zbira.
Ten młodzieniec wykorzystał mojego syna w sposób okrutny niszcząc jego najważniejszy dzień.
Za to musi ponieść karę!
Moi poddani! Czy chcecie aby ten o to skazaniec poniósł karę za to co uczynił?!Lud odparł jednoznaczne chórem, że chcą tego. Chcą aby ten
młodzieniec stracił głowę. Nawet jeśli jest niczemu winny.Rozkuli go. Jednak nie na krótko był wolny. Za chwilę miał wsadzić głowę między dwiema dechami.
Na tak duży rozum 16-latka, chłopak nie potrafił sobie ułożyć wszystkiego co miało w tej chwili miejsce.
Och, gdyby tylko miał jeszcze swoje ostatnie życzenie. Zażyczył by sobie cofnięcia się do dnia, w którym zgubił się w lesie. Może lepiej było by zginąć od tamtego agresywnego mięśniaka, będąc przywiązanym do krzesła. Czyż nie?Stało się. Ostrze składające budowę gilotyny zostało pociągnięte w górę przez gruby sznur. Widok ogromnego ostrza ugieło nogi bruneta.
W końcu za nie długi czas to samo ostrze oddzieli jego głowę od reszty.
Przeszedł do zimny pot i dreszcze. Stres wziął za wygraną i tylko się trząsł, próbując złapać oddech.Chciałby żeby teraz ktoś go uratował. Jednak wiedział, że jakby jego przyjaciele zaczęli interweniować, stracili by głowę wraz z nim.
Dlatego musiał być z tym sam. Sam odpowiedzieć za to co uczynił. Nawet jeśli nie było to nic złego..Jego głową i dłonie trafiły między dwiema deskami. Westchnął cicho spoglądając przed siebie. Nie mógł zbytnio unieś do góry głowy by zobaczyć ten tłum wpatrzonych w niego mieszkańców, ale nie było to mu aż tak potrzebne.
Król zaczął przemawiać znów regułki, które go nie obchodziły.
Zamknął całkowicie oczy. Nie chciał patrzeć już na nikogo, ani nie chciał widzieć ostatnich wdechów swej świadomości.
Chciał odejść, jako zwykły dzieciak, który zamiast być bohaterem stał się zbirem i oszustem. Nie takiego zakończenia się spodziewał, nie takiego tytułu się spodziewał. Krótko mówiąc śmierci też się nie spodziewał.
A ona jednak do niego przyszła, czyż nie?Nastała cisza, gdy król skończył przemawiać. Zebrany tłum stał w ciszy i czekał, aż odbiorą życie młodemu chłopcu. Mało kto mu współczuł. Raczej byli po stronie swojego władcy. I to właśnie jemu wierzyli, że chłopiec z ostrzem nad głową skrzywdził dobre imię królewskie.
Zaskoczeni byli, że ten nie krzyczy, nie wierci się ani nie błaga o litość. Był zbyt spokojny... I wielu to nie pokoiło.Leon wiedział, że każdy na niego patrzy, mimo to nie otworzył oczu. Nie chciał spotkać się z twarzami ludu, który pozwala na uśmiercenie młodego chłopaka, przed którym było całe życie.
Po nie długiej chwili na drewnianą platformę wszedł kat. W końcu ostatnie słowa należać miały do niego.
Zapadła fala ciszy, która spowodowała, że w głowie chłopaka zaczęły wariować myśli. Nie chciał umierać. Jednak nie było innego wyjścia.Przemowa kata była krótka. Jednak dla bruneta dłużyła się strasznie. Mogli by już zakończyć tą szopkę i skrócić jego cierpienia.
Zabrzmiał dzwon, który oświadczył wybicie równej godziny. Godziny, która wszystko ma zakończyć..Leon uśmiechnął się do siebie. Czekał na nadchodzący sen, który nigdy nie odda mu już życia. Usłyszał jak chwycona przez kata siekiera znalazła się w jego dłoniach. W głowie zaczął powoli odliczać:
10...
9...
8...
7...
6...
5...
4...
3....
2...
Sandy - STAĆ!!
CZYTASZ
Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]
AdventureOd czasu kiedy zaczęła się wojna o swoje miejsca, brawlerzy złączyli się w bandy. Ukryli się w lesie, zakrywając jakiekolwiek po sobie ślady. Każda z tych Band jest zupełnie inna i każda skrywa w sobie inną historię, która nie może wyjść na światło...