#27

298 12 37
                                    

Shelly wraz z Jessie dotarły do miasta.
Spokojnie przechadzały się uliczkami miasta, starając się nie rzucać w oczy  strażniką, których tego dnia było dość sporo.

Jessie - Shelly.. Myślisz że uda się nam ich zatrzymać?

Shelly - Nie mam pojęcia.

Szły dalej w ciszy.
Ta cisza była dobra by móc trochę pomyśleć. Dlatego właśnie Shelly to robiła. Myślała. Sama jednak nie była pewna o czym takim.

Jessie - Twoja Banda się bardzo zmieniła... - odezwała się nagle wyrywając Shelly z rozmyśleń.

Shelly - Co masz na myśli to mówiąc?

Jessie - Kiedyś byliście ze sobą bardzo blisko. Trzymaliście się razem i praktycznie wszystko robiliście wspólnie

Shelly - Dalej tak jest.. - trochę przystopowała.

Wiedziała że Jessie ma rację.
Jej Banda nie była już tą samą co kiedyś.
Wszyscy się tak szybko i nie wiadomo kiedy zmienili. Nie tylko pod względem wyglądu, ale także charakteru i sposobu patrzenia na życie.

Nie miała pojęcia dlaczego tak jest.
Choć trochę czuła, że wszystko to jej wina. Że to przez nią każdy tak bardzo się od siebie oddala..

Szła z Jessie dalej nie odzywając się już.  Musiała wszystko sama poukładać w głowie i dojść do jakiegoś rozwiązania..

~~~

Ricochet szybkim krokiem przemierzał miasto. Szukał chłopca w zielonym kapturze. Chłopca, który za dużo już nabroił, a może nabroić więcej..

Przepychanie się przez mieszkańców i uważanie na nie rzucanie się w oczy strażników, było dla niego dużym wyzwaniem.
A dalej nie widział nigdzie chłopca w zielonej bluzie.
Zaczął po mału żałować, że zgodził się na kolejne wymysły swojego brata..

Ricochet - Oh Leon gdzie ty jesteś.. - powiedział do siebie w myślach ugryzając się w język.

Nagle zauważył przed sobą Shelly, a koło niej rudowłosą dziewczynę.

Zatrzymał się i przełknął śline, która na chwilę utknęła mu w gardle.
Mówiąc prosto był w totalnej dupie.
Wiedział że okłamał swoją dowódczynie i gdy teraz by do niej podszedł, mogło by to się skończyć nieprzyjemną sprzeczką.
Jednak nie mógł ją tak okłamywać..
Zaczerpnął powietrza i podszedł do nich.

Ricochet - Shelly..

Kobieta wraz z dziewczyną odwróciły się w jego kierunku. Obie na twarzy wymalowane miały zaskoczenie.

Shelly - Ricochet?!
A gdzie Leon!

Ricochet - Sam chciałbym to wiedzieć..

Shelly - Znów go zgubiłeś-

Ricochet podrapał się po karku i głupio się uśmiechnął.

Jessie - czyli nie ma go z tobą...

Ricochet - Jak widać, a raczej go nie widać

Jessie - Czyli on.. - ugryzła się w język.

Shelly - Jest już zapewnie przy zamku..

Ricochet - Ale ceremonia nie miała się odbywać w zamku.

Shelly - Tak wiem..
Ale nie wiem czy on to wie..

Właściwą Drogą... [BRAWL STARS - Dobrozło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz