Ostatnie tygodnie upłynęły nam na wariackich papierach. Wpadliśmy w wir pracy, która niestety, ale przez minione wydarzenia została zaniedbana. Cristofer całe dnie spędzał w biurze, albo na spotkaniach biznesowych. Miał też kilka wyjazdów służbowych, przez co praktycznie wszystkie przygotowania do ślubu spadły na mnie. Jen i Josh musieli wrócić do Los Angeles, bo tam mieli swoje życie i pracę, a my byliśmy jedynie przystankiem, na którym mieli misję do spełnienia.
Oczywiście oboje zgodzili się zostać naszymi świadkami, choć uważali, że niepotrzebnie się tak śpieszymy. No cóż, ja na początku też tak uważałam, ale doszłam do wniosku, że po co odwlekać w czasie coś, co i tak się wydarzy, bo akurat tego, że z tym mężczyzną chcę spędzić resztę życia byłam na milion procent pewna.Dziś w firmie podopinałam wszystkie zaległe sprawy, z czego byłam bardzo zadowolona, bo popołudnie mogłam poświęcić na relaks w ogrodzie z lampką wina. Ślub miał się odbyć za tydzień. Całą ceremonię przygotowałam w naszym domu, a konkretniej w ogrodzie. Mieliśmy być tylko my, świadkowie i urzędnik. Zrezygnowaliśmy całkowicie z wesela, bo najważniejsze osoby i tak mieliśmy mieć przy sobie.
Od dwóch dni byłam sama w domu, bo Cris wyjechał do Chicago. Niestety, choć bardzo chciałam, nie mogłam pojechać z nim. Miał wrócić dopiero jutro. Po powrocie do domu wzięłam długą, aromatyczną kąpiel, zjadłam lekką kolację, zabrałam ze sobą butelkę ulubionego wina, kieliszek i wyszłam do ogrodu, gdzie mogłam patrzeć na gwieździste niebo i wsłuchiwać się w odgłosy natury. Był już październik, ale i tak, jak na tę porę roku, było bardzo ciepło. Dlatego wystarczył mi grubszy koc, by nie odczuwać chłodu. Jedyne, czego mi w tej chwili brakowało, to mój przyszły mąż. Tęskniłam za nim, bo jak już wspomniałam mieliśmy dla siebie bardzo mało czasu, a do tego jeszcze te wyjazdy. Nie lubiłam spać sama w tym wielkim łóżku. Na jutro niczego nie planowałam i postanowiłam wziąć dzień wolny, by w odpowiedni sposób przywitać Cristofera w domu.
Przymknęłam oczy, odchyliłam głowę do tyłu i zatraciłam się w śpiewie ptaków i szumie wiatru w koronach drzew.
- Mógłbym tak stać i patrzeć na ciebie godzinami, ale teraz marzę tylko o tym, by móc się do ciebie przytulić.
Usłyszałam znajomy głos, za którym tak bardzo tęskniłam. Początkowo wydawało mi się, że to moje urojenia, albo efekt wypitego alkoholu, ale po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że przecież wypiłam zaledwie lampkę wina i nie jestem przecież pijana. Powoli uniosłam powieki i napotkałam cudownie błyszczące i roześmiane, czekoladowe oczy Crisa.
- Co ty tutaj robisz?! - zapytałam zaskoczona.
- Myślałem, że bardziej się ucieszysz na mój widok - skrzywił się lekko.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że on tutaj rzeczywiście jest i mogę się nim nacieszyć tak, jak jeszcze chwilę temu marzyłam. Zerwałam się z miejsca, zrzucając koc na ziemię wskoczyłam wprost w jego ramiona, uwieszając się na szyi i wpijając w miękkie usta, które całowały mnie równie zachłannie.
- Przeczuwałem, że się stęskniłaś za mną, ale nie sądziłem, że aż tak - uśmiechnął się i przycisnął mnie do siebie, żebym nie wypadła z jego rąk.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakuje - patrzyłam w jego przystojną twarz.
- To tym bardziej cieszę się, że wróciłem jednak dzisiaj. Jadłaś już kolację?
- Tak, ale ty pewnie jesteś głodny. Mam propozycję, ja zrobię ci coś do jedzenia, a ty w tym czasie idź pod prysznic.
- Wolałbym od razu przejść do deseru - całował moją szyję i ostatkiem sił odsunęłam go od siebie, choć w głowie miałam go już pod sobą i pieściłam jego boskie ciało.
![](https://img.wattpad.com/cover/353926160-288-k690225.jpg)
CZYTASZ
Blame You
Storie d'amoreLisa, młoda, dobrze zapowiadająca się prawniczka w nieszczęśliwym wypadku, który zapoczątkuje pasmo kolejnych nieszczęść, traci miłość swojego życia. Kilka lat później rozpoczyna nowe życie z daleka od miejsc, które przywoływały wspomnienia. Czy now...