5

893 50 5
                                    

- Pani Clarkson, przepraszam za moją bezpośredniość, ale zechciałaby pani zjeść dzisiaj ze mną kolację? - wypalił Lee Wu zaraz po podpisaniu umowy.

Spojrzałam na niego wielkimi oczami, kątem oka dostrzegając niezadowolenie na twarzy prezesa. Miałam teraz idealną okazję, żeby utrzeć jemu nosa, ale nie chciałam robić tego własnym kosztem.

- Przykro mi, ale obawiam się, że będzie to niemożliwe i muszę panu odmówić.

- Jeśli dziś pani nie pasuje, to może jutro, albo w innym terminie?

- Nie jestem zainteresowana nawiązaniem z panem bliższych kontaktów, w sumie żadnych poza oczywiście zawodowymi.

Mężczyzna wraz ze swoim towarzyszem opuścił gabinet, a ja miałam zamiar pójść w jego ślady. Niestety w połowie drogi zatrzymał mnie głos prezesa.

- Czy może mi pani wyjaśnić, co miała znaczyć cała ta akcja z Amandą?!

Patrzył na mnie ze złością, ale w jego spojrzeniu i postawie było coś jeszcze. Coś czego na tę chwilę nie potrafiłam rozszyfrować. Zdawałam sobie sprawę z tego, że będę musiała wytłumaczyć się ze swojego zachowania, co w obecnej sytuacji było mi niezwykle nie na rękę.

- Przepraszam, ale nie potrafiłam się powstrzymać, zwłaszcza, że miałam nadzieję już nigdy w życiu jej nie spotkać.

- Rozumiem, że może pani nie pałać radością na spotkanie z nią, ale znajduje się pani w moim gabinecie i zaatakowała moją kobietę.

- To pokazuje, że nie ma pan gustu, albo myśli wyłącznie rozporkiem - wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język.

- Słucham?! Chyba tym razem za daleko się pani posuwa - stał przede mną wściekły. - Nie dość, że w dalszym ciągu nie usłyszałem wyjaśnień na temat tego, co tutaj zaszło, to w zamian zdążyłem usłyszeć kilka mocnych słów pod swoim adresem, jak i Amandy. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego zachowania po pani. Ponadto zataiła pani informację o mężu.

- Nie czuję się w obowiązku zwierzać panu z mojego życia prywatnego. Poza tym nie pytał pan o niego, więc w czym problem? Mój stan cywilny nikogo nie powinien interesować, bo nie ma on żadnego wpływu na moją pracę. Co do pańskiej kobiety, to niech sama opowie skąd się znamy. Choć nie wydaje mi się, że będzie do tego chętna. A teraz pozwoli pan, że skorzystam z wcześniejszej propozycji i jednak pójdę do domu. Nienajlepiej się czuję.

- Dobrze, może pani iść. Proszę tylko zadzwonić po męża, bo nie chcę mieć pani na sumieniu.

- Tak zrobię. Do widzenia.

Szybkim krokiem wyszłam z gabinetu mężczyzny i weszłam do swojego, zamykając za sobą drzwi i opierając się o nie plecami. Walczyłam z wciąż napływającymi łzami. Niestety i tym razem przegrałam tę walkę. Wypowiadając te słowa nie zdawał sobie sprawy z tego, że nieświadomie zadał mi potężny cios w serce. Tęsknota za Taylorem znów się nasilała, co było złym znakiem. Musiałam poszukać jakiegoś terapeuty, tylko czy tak naprawdę tego chciałam?
Pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam z budynku firmy. Po drodze kupiłam dwie butelki wina i wróciłam do domu. Dziś miałam ochotę zapomnieć, choć na chwilę, a alkohol miał mi w tym pomóc.

Przebrałam się w wygodne dresy, wyjęłam albumy ze zdjęciami, wzięłam wino i usiadłam na kanapie w salonie. Zanim zdążyłam otworzyć pierwszy z nich zalałam się łzami i osuszyłam jedną butelkę. Sięgnęłam po drugą, a kiedy alkohol na dobre popłynął w moich żyłach byłam w stanie spojrzeć na kilka zdjęć. Byliśmy na nich uśmiechnięci i szczęśliwi, to była nasza podróż poślubna, w którą pojechaliśmy na Hawaje.

Blame YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz