31

414 28 4
                                    

Obudziło mnie ciśnienie na pęcherz. Powoli dokulałam się do łazienki i ogarnęłam przy okazji poranną toaletę. Założyłam wczorajsze ubrania i zeszłam do kuchni, bo ssanie w żołądku było nieznośne.

- Czemu tak szybko wstałaś? Chciałem zrobić ci śniadanie do łóżka - Cris zrezygnowany opuścił tacę na blat.

- Pretensje miej do córki. Zbyt bardzo się rozpycha i nie daje pospać.

- Aż tak daje ci do wiwatu?

Podszedł i położył dłonie na brzuchu, delikatnie go głaszcząc.

- Nie chcę narzekać, bo cieszę się z tego małego życia, ale od jakiegoś czasu rzeczywiście jest mi bardzo ciężko. Przez to, że puchnę zrobiłam się ogromna, a to utrudnia mi najprostsze czynności dnia codziennego. Nawet nie wiesz jakie akrobacje muszę uskuteczniać, żeby założyć głupie majtki. Już nawet zrezygnowałam ze spodni, bo nie potrafię ich założyć, a o skarpetkach mogę zapomnieć. Wiem, co teraz myślisz, że użalam się nad sobą.

- Nie, wcale tak nie myślę. Widzę, jak ci jest ciężko, a mam tę możliwość dopiero od kilku godzin. Noc też nie była spokojna.

- Przepraszam, że przeze mnie się nie wyspałeś.

- Tak szczerze, to była pierwsza noc od kiedy zniknęłaś, którą spałem spokojnie. Lisa, zdaję sobie sprawę, że potrzebujesz czasu, by mi znów zaufać, ale chciałbym się tobą zaopiekować. Chciałbym pomagać ci we wszystkich czynnościach, zwłaszcza tych, które sprawiają ci trudności. Nie jesteś w tym sama, a ja chcę aktywnie uczestniczyć w twoim życiu, nie tylko z doskoku. Zamieszkaj ze mną.

- Doceniam troskę, ale to nie jest najlepszy pomysł.

- No i tutaj się z tobą nie zgodzę, bo uważam, że jest najlepszy z możliwych. Pomyśl sama, mieszkasz na trzecim piętrze, bez dostępu do windy. Jeśli dalej tak pójdzie, to zostaniesz uziemiona w swoim mieszkaniu, bo nie będziesz miała siły, by wejść po schodach. Tutaj masz wszystkie udogodnienia i mnie pod ręką. Obiecaj, że przynajmniej przemyślisz moją propozycję.

- No tyle mogę obiecać. Dasz mi coś do jedzenia? - uśmiechnęłam się prosząco.

- Jasne, siadaj. Miałem ci to zanieść, ale skoro tutaj jesteś - podsunął mi tacę z herbatą malinową i kolorowymi kanapkami. - Smacznego.

Usiadł po przeciwnej stronie blatu i w ciszy zjedliśmy śniadanie. Widziałam, że w jego głowie myśli urządziły sobie sztafetę. Jedna goniła drugą, a zwycięzcy wciąż nie wyłoniono.

- Kiedy masz wizytę kontrolną? Chciałbym pójść z tobą, oczywiście jeśli się zgodzisz.

- Jutro o jedenastej. Jak chcesz, możesz ze mną pójść.

- Naprawdę mogę?! - patrzył na mnie podekscytowany.

- Możesz. A teraz jakbyś mógł, to chciałabym wrócić do domu.

- Jesteś pewna, że nie chcesz tutaj zostać? Powiem ci szczerze, że boję się. Boję się, że jeśli pozwolę ci stąd wyjść, znów znikniesz, a tego już chyba bym nie przeżył.

Podeszłam bliżej i na ile pozwolił mi brzuch, przytuliłam się do niego.

- Nie zniknę. Mam już dość uciekania. Pora stawić czoła temu, co przyniesie przyszłość. Z resztą, spójrz jak ja wyglądam. Nie mam siły, no i muszę myśleć o dziecku. Powinno mieć oboje rodziców.

- Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło.

Zniknął w gabinecie, a po chwili wrócił z niewielką skrzyneczką.

- To są listy, które mój tata pisał, jak się okazuje do ciebie. Nie wiem co w nich jest i szczerze mówiąc trochę obawiam się, że chcesz je czytać w samotności.

Blame YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz