28

567 35 7
                                    

Miesiąc później zostałam oczyszczona z wszelkich zarzutów. Cristofera widziałam w tym czasie może ze trzy razy, ale i to z daleka. Przez cały ten czas szukał kontaktu ze mną, co uniemożliwiałam jemu, jak tylko mogłam. Jednak najtrudniejsze było przede mną. Obiecałam, że wyciągnę jego firmę z kłopotów, w jakie wpędziła go Amanda i słowa zamierzałam dotrzymać. Wiedziałam, że będzie to dla mnie ciężkie, bo wciąż bardzo go kochałam, ale nie potrafiłam wybaczyć ani jemu, ani jego ojcu.

Dziś miała odbyć się rozprawa, która miała zaważyć na dalszych losach firmy. Byłam dobrej myśli, zwłaszcza, że mieliśmy naprawdę mocne dowody przeciwko Amandzie i firmom, które z nią współpracowały. Ponadto wczoraj wieczorem przyleciała Jennifer z Joshem i na szczęście to oni kontaktowali się z Crisem w sprawie przebiegu postępowania.

Weszłam do budynku sądu i skierowałam się pod salę rozpraw, gdzie czekał na mnie mój już były narzeczony i moja przyjaciółka.

- Dzień dobry - przywitałam się chłodno, choć w środku dusiłam się, by nie rzucić się jemu na szyję.

- Lisa - patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, który od razu zignorowałam.

- Jen, mamy jeszcze chwilę, to wstąpię do kafejki po wodę.

- Blado wyglądasz. Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Może wróć do domu - patrzyła na mnie z troską.

- Nie martw się, poradzę sobie i nic mi nie jest, to tylko jakieś zatrucie.

Prawda była taka, że od ponad dwóch tygodni źle się czułam. Byłam zmęczona, osłabiona i dokuczał mi żołądek, który buntował się przeciwko mnie. Do lekarza nie poszłam, bo i po co? Doskonale wiedziałam, że to na tle nerwowym i dochodziła do tego tęsknota.

- Lisa? Możemy porozmawiać? - odezwał się Cristofer.

- Nie mamy o czym. Mam nadzieję, że dzisiejsza rozprawa będzie rozstrzygająca i po niej nasze drogi rozejdą się raz na zawsze.

Odwróciłam się, bo nie mogłam znieść widoku jego smutnych oczu.

Tak, jak przewidywałam była to ostatnia rozprawa, a Amandzie odwiesili poprzedni wyrok, dokładając kolejne piętnaście lat. Moja rola właśnie się zakończyła.
Teraz mogłam w końcu wyjechać.

---------------------

- Lisa? Jesteś pewna, że chcesz wyjechać? - Jen pomagała pakować moje rzeczy do kartonów.

- Tak. Muszę, bo nie mogę znieść myśli, że mężczyzna, którego kocham jest tak blisko, a ja nie mogę być przy nim.

- Możesz, tylko nie chcesz. Przecież oboje kochacie się na zabój, więc dlaczego nie dasz wam szansy na szczęście?

- Bo nie mogę, to uczucie jest dużo silniejsze. Wtedy na szpitalnym korytarzu padły słowa, które po dziś dzień rozbrzmiewają w mojej głowie i na nowo ranią serce. Ktoś, kto kocha nie robi czegoś takiego. Poza tym jego ojciec zabił Taylora.

- Lisa wiem, że popełnił ogromny błąd wobec ciebie, rozumiem też twoje uczucia, ale nie uważasz, że jesteś dla niego zbyt surowa? Każdy zasługuje na przebaczenie i drugą szansę. Wiesz, jak bardzo kochałam Taylora, ale Cristofer nie powinien ponosić konsekwencji czynów swojego ojca. Pamiętaj, że on w tym wypadku stracił matkę, a później i tatę. Myślisz, że jemu jest łatwo z tym, że to właśnie jego ojciec zabił twojego męża?

- Po czyjej ty jesteś stronie?! Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką!

Zamknęłam się w sypialni i rozpłakałam. Doskonale wiedziałam, że Jen ma rację, ale nie umiałam ustąpić. My dzieci nie powinniśmy ponosić konsekwencji działań naszych rodziców. To nie on wepchnął pijanego ojca za kierownicę, tak jak ja nie włożyłam butelki z alkoholem w ręce swoich rodziców. Mimo to czułam, że muszę wyjechać, że muszę się zdystansować i przemyśleć, czego tak naprawdę oczekuję od życia.
Mimo próśb przyjaciółki , żebym spotkała się z Crisem byłam nieugięta. Pewnie dlatego, że nie ufałam samej sobie i bałam się, że jemu ulegnę.

Blame YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz