Epilog

763 51 17
                                    

- Mamo! Powiedz coś temu szczylowi, bo w przeciwnym razie będziesz miała o jedno dziecko mniej!

- Sofia! - uderzyłam dłońmi o blat stołu.

Już od dłuższego czasu słucham tych słownych przepychanek pomiędzy rodzeństwem i w takich chwilach, jak ta żałuję, że nie poprzestaliśmy na jednym dziecku. Do tego słownictwo, jakim się posługiwali z dnia na dzień coraz bardziej ewoluuje, a mnie przyprawia o kolejny poziom wkurwienia.

- Jesteś moim dzieckiem, które kocham, ale nigdy więcej nie groź któremukolwiek członkowi naszej rodziny śmiercią, bo poznasz mój gniew, jakiego nie było ci dane doświadczyć! - Wycedziłam przez zęby, a moje oczy rzucały gromy w kierunku córki.

- Mamo... Ja... Przepraszam - skuliła się w sobie.

Steven stał dwa kroki za siostrą, ale chyba przestraszył się mojego nagłego wybuchu, bo w milczeniu obserwował całą sytuację.

Stevena urodziłam, gdy Sofia miała sześć lat. Było to upragnione i wyczekiwane dziecko.
Czas od momentu podjęcia decyzji o powiększeniu rodziny, do chwili, gdy urodziłam syna okupiony był ogromną ilością łez, wzajemnych oskarżeń, kłótni i bólu.
Sofia miała niespełna rok, gdy zaszłam w ciążę. Na początku wszystko było w porządku, dziecko prawidłowo się rozwijało, a my tworzyliśmy szczęśliwą rodzinę. Małżeństwo z Crisem było, jak wygrana w totolotka i to moja wygrana.

Równia pochyła zaczęła się w dniu, kiedy dowiedzieliśmy się, że dziecko umarło będąc w moim brzuchu. Po prostu serduszko samoistnie przestało bić. Niestety był to szósty miesiąc i musiałam je urodzić. Cris przez cały czas był ze mną i przy mnie. Wspierał mnie całym sobą, tak samo, jak kilka lat wcześniej, gdy straciłam pierwszą ciążę. Tym razem było gorzej. Popadłam w depresję, obwiniając siebie o to, że nie wystarczająco dbałam o prawidłowy jego rozwój. Co oczywiście nijak się miało do prawdy. Takie rzeczy niestety, ale zdarzają się i nie ma znaczenia, że pilnowałam diety, regularnie się badałam i unikałam stresujących sytuacji.

Na Crisa spadła opieka nad Sofią i nade mną, bo pogrążyłam się w totalnej beznadziei. Kolejny rok trwało wychodzenie na prostą. Tylko dzięki determinacji mojego męża i uporowi przyjaciółki udało mi się pokonać tę przebiegłą chorobę.

Od tamtej pory staram się ze wszystkich sił być wzorową żoną i matką, co czasami bywa niezwykle trudne tak, jak dziś.
Sofia ma siedemnaście lat i uważa się za dorosłą, co często prowadzi do kłótni pomiędzy rodzeństwem, bo uważa Stevena za gówniarza, który nic nie rozumie.

- Co tutaj się dzieje?!

Cris bardzo rzadko podnosił głos, zwłaszcza na dzieci, które były jego oczkiem w głowie. Jednak, kiedy zobaczył mnie i to jakim jestem kłębkiem nerwów, musiał zareagować. Podszedł do mnie, położył dłoń na moich plecach i uspakajająco je głaskał.

- Tato... - zaczęła Sofia, a mi zrobiło się jej żal. Nie chciałam, żeby Cris ją ukarał, a tak zapewne, by się to skończyło.

- To nic takiego kochanie - położyłam dłoń na jego piersi. - Dzieciaki trochę za głośno się kłóciły. Dzień jak co dzień - uśmiechnęłam się, ale ten uśmiech nie sięgał oczu, co nie uszło jego uwadze.

- Rozumiem, że chcesz ich bronić, ale nie pozwolę, by ktokolwiek łamał zasady panujące w tym domu, a jestem pewien, że to nie była zwykła sprzeczka. To które z was mi powie, co tutaj się stało? - zwrócił się do dzieci.

- Tato, przepraszam, to wszystko moja wina - Sofia spuściła głowę.

- Dobrze, czyli winnego już mamy. A teraz przejdźmy do konkretów.

Blame YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz