Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie drogą przez męki. Dieta, której się podjęłam dla dobra Sofii była okrutna. Jedyne do czego doprowadziła, to rozstrój żołądka, obrzydzenie do jedzenia i utrata ośmiu kilogramów. Z tego ostatniego akurat się cieszyłam, ale poza tym niczego pozytywnego nie dostrzegałam.
- Dość tego! - Cris zabrał mi talerz z przed nosa i wyrzucił jego zawartość do śmieci.
- Co ty robisz? - nie miałam siły nawet się z nim kłócić.
- Obiecałaś, że nie będziesz katowała się na siłę tą dietą. Spójrz do czego to doprowadziło. Na myśl o jedzeniu chce ci się wyć, a Sofia jak miała alergię, tak ma. Od tej pory koniec z jakimikolwiek dietami, a mała przechodzi na mleko modyfikowane - postawił puszkę z proszkiem na stole, a obok kurczaka w sosie curry z ryżem i warzywami.
Rozpłakałam się i rzuciłam jemu na szyję. Od kilku dni więcej chodził o kulach, więc mogłam przylgnąć do umięśnionego ciała.
- Kocham cię najbardziej na świecie!
- Ja ciebie też, dlatego nie będę dłużej patrzył, jak się męczysz. Poza tym pokarm chyba sam zaczął ci zanikać?
- Niestety. Jutro, jak będę na wizycie u ginekologa, to poproszę o leki przyspieszające ten proces. Mam przez to wrażenie, że jestem złą matką.
- Przestań wygadywać bzdury. Nie znam drugiej takiej kobiety, jak ty, która tak bardzo poświęcałaby się dla dziecka. Zabieraj się za jedzenie, a ja przygotuję butelkę dla księżniczki.
- Mmmm o matko! Jakie to dobre! - pochłaniałam danie w ekspresowym tempie.
- Powoli, bo nabawisz się niestrawności! - śmiał się ze mnie.
- Wiesz, kiedy wracają nasi zakochańce?
- Josh mówił, że jak uda im się załatwić bilety, to jeszcze dziś, a jak nie, to jutro.
- Pusto tutaj bez nich.
- To prawda. Też przyzwyczaiłem się do ich ciągłej obecności.
Jennifer i Josh dwa tygodnie temu polecieli do Los Angeles, żeby pozałatwiać swoje sprawy. Wiedziałam, że kiedyś będą musieli nas opuścić i wrócić do swojego życia w LA. Na samą myśl o tym chciało mi się płakać, ale nie mogłam przecież zatrzymać ich tutaj na siłę.
Cris świetnie sobie radził podczas rehabilitacji i robił ogromne postępy. Był naprawdę zdeterminowany, by jak najszybciej stanąć na nogach o własnych siłach. Na razie na zmianę chodzi o kulach, a gdy zaczynają boleć go nogi przenosi się na wózek. Dlatego pomoc Josha nie była nam potrzebna. Ja świetnie radziłam sobie w opiece nad córką, oboje dawaliśmy radę. Tak naprawdę to od samego początku nie potrzebowaliśmy ich pomocy, ale dobrze było czuć, że są obok dla nas.- Muszę pójść na jakieś zakupy, bo wszystkie ubrania są na mnie, albo za duże, albo jeszcze za małe.
- To w czym problem? Pieniędzy nam nie brakuje, a ja zajmę się Sofią.
- W tym, że nie znoszę łażenia od sklepu do sklepu i przymierzania tej góry szmatek. A już na pewno nie lubię robić tego sama, bo albo kupię jakieś gówno, na które namówi mnie ekspedientka tylko po to, żeby się tego pozbyć, albo wrócę z pustymi rękami i w gównianym nastroju. Jakby nie patrzeć dupa zawsze będzie z tyłu - zrezygnowana opadłam na krzesło i wsparłam głowę na ramieniu mężczyzny.
- Muszę przyznać, że pierwszy raz w życiu widzę kobietę, która nie lubi zakupów. A już myślałem, że niczym mnie nie zaskoczysz - pocałował mnie w czoło. - Poczekaj na Jen, razem pójdziecie na rajd po sklepach.

CZYTASZ
Blame You
RomanceLisa, młoda, dobrze zapowiadająca się prawniczka w nieszczęśliwym wypadku, który zapoczątkuje pasmo kolejnych nieszczęść, traci miłość swojego życia. Kilka lat później rozpoczyna nowe życie z daleka od miejsc, które przywoływały wspomnienia. Czy now...