45

340 26 3
                                    

Po zażyciu leków i godzinnej drzemce ból głowy ustąpił. Zeszłam do kuchni, żeby przygotować kolację dla naszych gości. Nie bardzo chciało mi się gotować, więc na szybko zrobiłam zapiekankę makaronową z kurczakiem i warzywami. Szybko i smacznie. Akurat miałam dzwonić do Jen z zapytaniem, kiedy będą, jak wesoła gromadka wlała się do jadalni. Odebrałam od przyjaciółki córkę i poprosiłam, żeby nakryła do stołu i podała kolację, ja w tym czasie chciałam wykąpać i nakarmić Sofię, by móc położyć ją spać. Była senna i marudna.

- Lisa? Gdzie jest Cris? - podeszła do mnie i po cichu zapytała z nadzieją, że udało się nam porozumieć.

- Nie wiem i proszę nie drąż tematu.

Godzinę później Sofia smacznie spała, a ja zeszłam do kuchni coś zjeść.
Na dole nikogo nie było, najwyraźniej spacer ich tak zmęczył, że postanowili pójść odpocząć. Naczynia po kolacji były posprzątane, więc miałam mniej roboty. Tylko czy tak naprawdę chciałam być teraz sama? Panowała tak przejmująca cisza, iż miałam wrażenie, że myśli w mojej głowie krzyczą zbyt głośno. Powoli zaczynała docierać do mnie powaga sytuacji, w której się znaleźliśmy. A pytanie brzmiało "I co teraz?". Usiadłam w ogrodzie na jednym z krzesełek i patrzyłam na przepięknie urządzony ołtarzyk, okolony pergolą z różnorodnych kolorowych kwiatów. Obok stał niewielki namiot, którego ściany były z woalu, poruszane przez lekki wiaterek, tworzyły magiczny obrazek. Pod nim stał stół, na którym jutro miały znaleźć się napoje i katering. Wszędzie rozstawione były świece i lampiony, a od wejścia z domu do ołtarza rozścielony był czerwony dywan. Wysokie wazony z kwiatami ustawiono po obu stronach pergoli i przy wyjściu z domu.
Sceneria, jak z bajki, teraz tylko ode mnie zależało, czy będzie ze szczęśliwym zakończeniem.
Po policzku spłynęła samotna łza, a zaraz za nią były kolejne. Było mi źle, czułam się zraniona i skrzywdzona przez mężczyznę, który był dotąd moim światem. Co ja gadam?! Nadal nim jest.

- Lisa, dziecko - usiadła obok mnie mama Jen, a ja na szybko ścierałam łzy, by ich nie dostrzegła. Zapomniałam, że przed nią nic się nie ukryje. - Chcesz porozmawiać?

- Nie, proszę sobie nie zaprzątać głowy. Wszystko jest w porządku, to tylko stres.

- Lisa, kogo ty chcesz oszukać? Już od wejścia do tego domu zauważyłam, że coś jest nie tak, jak powinno. To nie jest zwykły stres przed tym, co ma nastąpić. Bo akurat tego pragniecie oboje, a uczucie, jakie was łączy emanuje każdą komórką waszych ciał. Wydarzyło się jednak coś na tyle poważnego, że zwątpiłaś w niego i jego uczucia. Mam rację?

- Tak. Kocham go całą sobą i nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale stało się coś, o czym nie mogę tak łatwo zapomnieć. Najgorsze jest to, że wyłączyłam wszelkie emocje i nie potrafię uruchomić ich ponownie. Przez cały dzień działałam, jak na autopilocie, udając przed wszystkimi, że jestem szczęśliwa, podczas gdy moje serce krzyczało, że jest jemu źle.

- Powiedz mi dziecko, czy Cristofer kiedykolwiek wcześniej, oczywiście pomijając czas przed waszym rozstaniem, był wobec ciebie nieuczciwy, nieczuły. Czy zawiódł ciebie?

- Nie. Jest to człowiek, który zrobiłby dla mnie wszystko, żeby zapewnić mi dobre i szczęśliwe życie. Jest mi z nim naprawdę dobrze.

- To myślę, że znasz już odpowiedź na wszystkie swoje pytania. Jeszcze nie raz wzajemnie zadacie sobie ból, zranicie się i zawiedziecie zaufanie. Jednak każde takie doświadczenie powoduje, że wasza relacja staje się tylko silniejsza. To było jego pierwsze poważne przewinienie i z tego, co zauważyłam bardzo tego żałuje. Lisa oboje cierpicie. Masz jeszcze trochę czasu, żeby się zastanowić, czy warto niszczyć coś, co sprawia, że jesteś znów szczęśliwa. To dobry mężczyzna, lubię go, bo jest szczery i pamiętam, jak wytrwale walczył o to, by móc znaleźć się w tym miejscu z tobą i waszym dzieckiem. Kocham cię, jak własną córkę i gdybym miała choć cień wątpliwości, że to nie jest odpowiedni facet dla ciebie, byłabym pierwszą, która kazałaby ci jeszcze zaczekać.

Blame YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz