8

921 48 5
                                    

- Ja pierdolę! Moja głowa!

Weszłam do kuchni praktycznie po omacku w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych. Dzisiejszy kac zmiótł mnie z planszy. Usiadłam na krześle przy stole i położyłam głowę na chłodnym blacie, opuszczając ręce wzdłuż tułowia. Odwróciłam głowę w drugą stronę, żeby schłodzić drugi policzek i przeżyłam szok, widząc półnagie ciało mojego szefa śpiącego na kanapie. Trochę chciało mi się śmiać, bo leżał w bardzo dziwnej pozycji i byłam więcej niż pewna, że jak się obudzi, to wszystko będzie go bolało. Tylko jakim cudem on skończył na mojej kanapie? Tak po prawdzie, to drugiej połowy trzeciej butelki wina nie pamiętam. Miałam tylko nadzieję, że niczego głupiego nie powiedziałam, ani nie zrobiłam.
Z wielkim trudem poczłapałam do łazienki, głęboko wierząc, że chłodny prysznic postawi mnie na nogi, co rzecz jasna pozostało w sferze marzeń. Umyłam zęby i przygotowałam zapasową szczoteczkę oraz ręcznik, by mężczyzna też mógł w miarę doprowadzić się do porządku. Wbiłam się w jakieś dresy i za dużą koszulkę, co w chwili obecnej miało dla mnie najmniejsze znaczenie . Jedyne o czym myślałam, to pozbycie się bólu głowy.
Weszłam do salonu, gdzie szefuńciu już nie spał i opierał głowę na dłoniach, pocierając skronie.

- Widzę, że nie tylko mnie pozamiatało - podeszłam do niego z butelką wody i tabletkami.

- Dziękuję - spojrzał na mnie przekrwionymi oczami.

- W łazience przygotowałam ci ręcznik i szczoteczkę, weź prysznic, powinien pomóc, choć mi nic nie dał - skrzywiłam się.

Cristofer poszedł pod prysznic, a ja w tym czasie zrobiłam kawę i jajecznicę, bo na nic innego nie miałam siły. Akurat postawiłam talerze na stole, kiedy wszedł do kuchni w samym ręczniku. Na widok jego prawie nagiego ciała zapomniałam, jak się oddycha.

- Przepraszam, ale pożyczyłabyś mi jakieś ubrania twojego męża? - potarł ręką po karku zawstydzony?

No i co ja miałam teraz zrobić?! Przecież nie miałam już żadnych ubrań Taylora. Wszystko oddałam do PCK, bo nie chciałam, by przez cały czas mi o nim przypominały. Zachowałam tylko jedną koszulkę, która służy mi do spania. W ten sposób czuję jego obecność.
Stanęłam w garderobie i wyciągnęłam największą koszulkę, jaką miałam, ale problem był ze spodniami. No dobra jakoś muszę wyjść z twarzą z tej sytuacji.

- Koszulka jest moja, niestety musisz przemęczyć się we wczorajszej bieliźnie i spodniach, bo nie mam nic, co by na ciebie pasowało - zrobiłam zbolałą minę.

- Jasne, rozumiem.

- Tylko się pospiesz, bo śniadanie zaraz wystygnie! - krzyknęłam za nim, gdy zamykał za sobą drzwi łazienki.

Wczoraj poznałam jego inne oblicze, co spowodowało, że polubiłam go i coraz trudniej było mi ukrywać przed nim prawdę o moim mężu. Jednak nie byłam jeszcze gotowa na to, by głośno o tym mówić. Zwłaszcza, że tak naprawdę go nie znałam.

- Nigdy więcej z tobą nie piję - powiedział, siadając do stołu.

- Ty ze mną?! Pragnę ci przypomnieć, że to ty chciałeś zapić smutki. Swoją drogą myślałam, że masz mocniejszą głowę - zaśmiałam się, czego w tym samym momencie pożałowałam, bo ciśnienie rozsadzało mi czaszkę.

- To się nazywa karma. Po co się ze mnie śmiejesz? I muszę ci powiedzieć, że wyglądasz tak samo, jak ja, czyli paskudnie.

- Wiesz? Zawsze chciałam usłyszeć taki komplement z ust faceta, którego własne odbicie w lustrze spierdala, bo nie może znieść takiego widoku.

- Plus jeden dla ciebie. Skąd ty bierzesz te teksty?

- Mam swoich mentorów, a zwłaszcza jedną - uśmiechnęłam się na wspomnienie o przyjaciółce.

Blame YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz