Mijała już czwarta godzina odkąd lekarze wprowadzili do organizmu Crisa lek wybudzający go ze śpiączki, a on ani drgnął. Niby uprzedzali mnie, że może to trochę potrwać, ale ja byłam niecierpliwa, bo chciałam go już teraz.
W tym czasie Jennifer wmusiła we mnie jakąś kanapkę i koktajl witaminowy. Dobrze, że ona czuwała nade mną, bo sama zapomniała bym o tym, że żyję. Dla mnie liczył się tylko Cristofer, a przecież powinno również dziecko.Musiałam przysnąć, bo obudziłam się przez jakiś ruch na mojej twarzy, jakby ktoś mnie dotykał. Podniosłam głowę i napotkałam najpiękniejsze czekoladowe oczy, jakie kiedykolwiek widziałam, a za którymi niesamowicie tęskniłam. Zerwałam się na nogi i drżącymi rękoma delikatnie głaskałam go po twarzy, ścierając łzy spływające z kącików oczu.
- Jesteś tutaj ze mną - płakałam.
- Jestem i nigdzie się nie wybieram - wychrypiał.
- Tak bardzo się o ciebie bałam. Kocham cię Cris i tak strasznie cię przepraszam.
- Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Kocham cię Lisa i tak, wciąż chcę żebyś została moją żoną - uśmiechnął się z lekkim grymasem bólu.
- Co?! O czym ty mówisz?
- Słyszałem wszystko, co mówiłaś. Przynajmniej tak mi się wydaje. I mamy do pogadania, bo przez ten czas nie dbałaś o siebie.
- Akurat ty nie powinieneś robić mi wyrzutów, bo to nie ja umierałam na twoich rękach! Wiesz, co ja przeżywałam?! - zaniosłam się od płaczu.
- Przepraszam kochanie - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Na to wszedł lekarz i zbeształ nas za takie zachowanie, bo pacjent potrzebuje spokoju. Mi kazał wracać na swoją salę, z czego musiałam się tłumaczyć. To znaczy musiałabym, ale napatoczyła się Jennifer, którą zostawiłam na pożarcie lwa, a sama grzecznie wróciłam do swojego łóżka.
- Dobra jesteś! - wkurzona Jen usiadła obok mnie.
- Nie rozumiem o co ci chodzi - udawałam niewiniątko.
- Nie wkurwiaj mnie! To twój facet i to ty powinnaś się jemu spowiadać ze swojego zachowania. Wiesz, jak musiałam świecić za ciebie oczami?! Na początku próbowałam trochę ściemniać, ale okazało się, że podczas śpiączki wszystko słyszał, a ja musiałam jedynie dopowiedzieć to, co działo się poza jego pokojem.
- I jak to wszystko przyjął?
- A jak myślisz? Lekarz musiał dać jemu coś na uspokojenie, bo gotów był doczołgać się tutaj do ciebie!
- O kurwa! - zasłoniłam ręką usta.
- No, a nawet gorzej. W dodatku lekarz powiedział, że jeśli jeszcze jeden taki incydent, to dostaniemy zakaz zbliżania się do niego.
- No niech spróbuje mnie powstrzymać! Ale masz rację, dam mu trochę odpocząć i ochłonąć, zanim tam pójdę.
- Nawet więcej niż trochę. Idź do niego dopiero wieczorem, choć nie wiem, czy do tego czasu jemu minie złość.
Przez resztę dnia nie miałam czasu zastanawiać się nad tym, czy Cris przestał się na mnie gniewać. Lekarz przeciągnął mnie przez wszystkie możliwe badania, by mieć pewność, że po tym całym stresie donoszę ciążę do końca. Na szczęście okazało się, że dziecko jest zdrowe i silne.
Dopiero po kolacji zdecydowałam się pójść do Crisa.
Po cichutku otworzyłam drzwi, oczywiście by go nie budzić, a nie dlatego, że się bałam - zaśmiałam się w duchu z własnej naiwności.- Wchodź i nie czaj się tak, czekałem na ciebie cały dzień. Swoją drogą zastanawiałem się, kiedy zdobędziesz się na odwagę, by tu przyjść.

CZYTASZ
Blame You
Storie d'amoreLisa, młoda, dobrze zapowiadająca się prawniczka w nieszczęśliwym wypadku, który zapoczątkuje pasmo kolejnych nieszczęść, traci miłość swojego życia. Kilka lat później rozpoczyna nowe życie z daleka od miejsc, które przywoływały wspomnienia. Czy now...