40

535 31 1
                                    

Leżeliśmy wtuleni w siebie na naszej huśtawce w głębi ogrodu i cieszyliśmy się swoją obecnością oraz ciszą panującą wokół, przerywaną przez ptaki i szum wody z fontanny.

- No tacy to pożyją! - usłyszeliśmy krzyk Jen, która szła przodem, a zaraz za nią Josh z Sofią na rękach.

Zerwałam się z miejsca i podbiegłam do mężczyzny, przejmując od niego swoją córkę. Pomimo tego, że czas spędzony sam na sam z Crisem był cudowny, to bardzo tęskniłam za tą kruszynką. Nie spała, więc mogłam bez obaw, że ją obudzę wycałować i wyściskać, na co szeroko się uśmiechała. Urodę odziedziczyła po ojcu, co pięknie komponowało się z jej niebieskimi oczami, które były zasługą moich genów.
Usiadłam obok narzeczonego i pozwoliłam jemu zabrać córkę, ale tylko na chwilę, bo zaraz potem znów miałam ją w swoich ramionach.

- No ty chyba zostałaś słabo dopieszczona, że szukasz czułości u dziecka - skrzywiła się Jen.

- Kochana, ty nie myl matczynej miłości z namiętnością pomiędzy kobietą, a mężczyzną. I dla sprostowania, gdybym powiedziała ci w jaki sposób mój narzeczony się mną zajął, to zgrzytałabyś zębami z zazdrości - pokazałam jej język, a panowie się roześmiali.

- W sumie, po tym jaka była reakcja Crisa na twoją metamorfozę, domyślam się, że była to jazda bez trzymanki - Josh szturchnął przyjaciela w ramię.

- No nic nie poradzę na to, że z domu wypuściłem piękną kobietę, a wróciła bogini. Moja bogini, tak dla przypomnienia, bo pamiętam również twoją reakcję i to jak się na nią gapiłeś. Masz szczęście, że jesteśmy, jak rodzina, bo w przeciwnym razie byłbym zazdrosny - zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem.

- No nie będę ukrywał, że obaj mamy piękne kobiety, które zawładnęły nami doszczętnie. Dlatego też, żeby nie kusić losu, że jakiś amant sprzątanie je nam z przed nosa ustalmy datę ślubu. Wtedy już na zawsze będą nasze - zaproponował Josh.

- Co powiecie na dwunastego sierpnia? - rzuciłam pierwszą lepszą datą.

- To za miesiąc! - odpaliła się Jen.

- Całe mnóstwo czasu. Cris garnitur już ma, no niestety moja suknia będzie na mnie za mała, ale na tobie będzie leżała idealnie. Nasi panowie załatwią sprawy urzędowe, garnitury i obrączki. My suknie, catering, oprawę , kwiaty i zaproszenia. My z Crisem nie mamy nikogo oprócz was, więc goście, których zaprosicie będą wasi.

- Myśleliśmy o tym i chcemy zaprosić tylko naszych rodziców. Poza tym miało być kameralnie, więc będzie. To chłopaki jutro rano lecą do urzędu i po garnitury. Po południu zrobimy zmianę warty przy Sofii i my pójdziemy poszukać dekoratorki i dobrego żarcia. Jeszcze dziś zabukujemy bilety dla naszych rodziców. A po jutrze rezerwujemy dla siebie cały dzień na poszukiwanie idealnych sukni. To, że kameralnie, nie oznacza skromnie.

- No dla mnie to łączy się jedno z drugim - skrzywiłam się i spojrzeniem prosiłam Crisa o pomoc.

- Podoba mi się plan Jen i popieram ją również w kwestii sukni. Kochanie ja wiem, że ty swój wymarzony ślub masz już za sobą, ale dla mnie będzie to pierwszy i ostatni. Chcę, żeby było idealnie, ale oczywiście nic wbrew tobie.

- Dlaczego myślisz, że ślub z tobą znaczy mniej niż z Taylorem? Kochałam go i nigdy tego przed tobą nie ukrywałam. Ślub z nim też był skromny, ale ja nie porównuję was obu. Dla mnie nasz dzień będzie nawet ważniejszy, bo pomimo tego, że znamy się krótko, to przeszliśmy więcej, niż niektórzy nigdy nie doświadczą przez całe swoje życie. Moja miłość do ciebie jest znacznie głębsza. Mamy śliczną córeczkę i tworzymy szczęśliwą rodzinę. Niczego nam nie brakuje, bo mamy siebie i to jest naszym największym bogactwem, i darem od losu. Przy tobie czuję się spełniona, jako matka, a za chwilę żona. Dlatego proszę cię, żebyś nigdy więcej nie porównywał się do Taylora i nie wątpił w moją miłość do ciebie.

Blame YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz