- Czy wszystko jest dla was jasne? – Zapytał głośno i wyraźnie, po tym jak przez ostatnie piętnaście minut wyjaśniał wszystko aktorom. To było główne założenie dzisiejszej próby, zaraz po tym, jak odbyło się głosowanie w sprawie Julii. Ostatecznie po wyjaśnieniu całej sytuacji pozostałym aktorom, wszyscy jednogłośnie zgodzili się, by dziewczyna wciąż brała udział w przedstawieniu mimo tego co zrobiła. – Żeby ludzie to zrozumieli i od początku byli świadomi co się dzieje musicie jak najlepiej oddawać emocje. Nienawiść ma się mieszać z udawanym szacunkiem do drugiego rodu.
- Czyli rodzina Romea chce zabić rodzinę Julii i odwrotnie? Chcą pozbyć się siebie nawzajem by tylko jedno z nich ostatecznie przejęło władzę? – Dopytał jeden z aktorów, a Christian skinął głową. Ogólny zarys przedstawienia wyglądał właśnie w ten sposób. Prawdziwe zakończenie ponownie znali jedynie Julia i Zachary. I choć Hampton najchętniej zdradziłby je jedynie Zacharemu, Julia musiała wiedzieć co tak naprawdę się wydarzy, by odpowiednio mogła przećwiczyć ostatnią, kluczową scenę.
- A czemu ona wszystko notuje? – Tym razem odezwał się sam Zachary, wskazując palcem na kobietę, która siedziała obok Christina i która od początku skrupulatnie wszystko notowała.
- To Charlotte Lau – przedstawił kobietę, a ta słysząc swoje imię, podniosła głowę znad notesu i wesoło się uśmiechnęła. – Jest dziennikarką. Napisze o naszym przedstawieniu artykuł. – Widział jak ich miny robią się zaskoczone.
- Dziennikarką? Przecież to właśnie przez dziennikarzy musimy zmieniać nasze przedstawienie!– Oburzył się Simon.
- Nie nazywajcie tych idiotów z DNL dziennikarzami. – Po raz pierwszy do rozmowy wtrąciła się Charlotte – w przeciwieństwie do nich, ja znam się na rzeczy i chcę działać na waszą korzyść, a nie was zniszczyć, licząc, że dzięki temu sprzedam więcej gazet.
- Czyli nie pracuje Pani w Daily New London?
- Nigdy w życiu. Ja pracuję w TheTimes.
- W The Times? Napisze tam pani o nas? – Wcześniejsze oburzenie zmieniło się w ekscytacje. Wszyscy w końcu wiedzieli, że to właśnie ta gazeta rządziła i dyktowała warunki innym. Biła nakłady Daily News London dziesięciokrotnie. Pewnie właśnie dlatego DLN potrzebowało pisać o każdym możliwym skandalu licząc, że dzięki temu ich zasięgi wzrosną.
- Oczywiście. Chciałam zrobić to dopiero po waszej premierze ale skoro Flibet już zdążył zniszczyć wasze przedstawienie chętnie je naprawię. – Dziennikarka uśmiechnęła się ciepło po czym znów zaczęła notować coś w swoim zeszycie. – W porządku, jeśli mogę chciałabym jeszcze porozmawiać z kilkoma aktorami. Ich relacje wzbogacą artykuł. – Mówiąc to spojrzała na Christiana, który od razu skinął głową i znów wbił wzrok w swoich aktorów.
- Zachary, Simon zajmiecie się Charlotte? – Mężczyźni zbiegli ze sceny błyskawicznie, zapewne oboje podekscytowani faktem, że będą mogli udzielić pierwszego wywiadu. – Na dziś koniec. Widzimy się jutro – zarządził jeszcze, po czym zaczął chować wszystkie swoje notatki do aktówki. Przez chwilę zawahał się czy nie powinien słuchać tego co mówi Zachary i Simon, jednak szybko uznał, że może zaufać Charlotte. Wiedział, że nie opublikowałaby nic kompromitującego ani czegoś co mogłoby zepsuć przedstawienie. Zdobył do niej kontakt dzięki Layli, która po tym jak wczoraj do niego zadzwoniła i wyraziła swoją dezaprobatę na temat tego, że nie pojawił się na przyjęciu jej rodziców, przejęła się sprawą przedstawienia i szybko zdecydowała się mu pomóc. Na jego szczęście Charlotte okazała się być jej przyjaciółką z liceum.
Uznał więc, że pojedzie na cmentarz, gdzie nie był już od trzech dni, jednak wtedy głos Julii go zatrzymał.
- Panie Hampton? Jeszcze raz chciałabym podziękować za to, że mnie pan nie wyrzucił. – Powiedziała ze skruchą w głosie, co świadczyło o tym, że wciąż żałowała swojego czynu.
![](https://img.wattpad.com/cover/367594801-288-k13425.jpg)
CZYTASZ
Ostatni Akt
RomansRomeo zakochał się w Julii od pierwszego wejrzenia. Christian doznał tego samego ze swoją własną Julią. Kochankowie z Werony zginęli nie mogąc żyć bez siebie nawzajem. Christian był zbyt słaby, by opuścić ten świat. Przynajmniej fizycznie. Jego dus...