Jak się okazało ten wieczór mógł być jeszcze gorszy od południa o czym Hampton dowiedział się tak szybko jak zamykał za sobą drzwi teatru.
- Nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś przyjdzie nam rozmawiać Christianie – znajomy głos rozległ się za jego plecami. Timothy Flibet. Dziennikarz. Najgorszy typ człowieka.
Christian poznał go niedługo po swoim debiucie. Nie byłoby to nic dziwnego gdyby nie to, że gdzie był Christian tam był i Timothy. Hampton lubił dziennikarza za jego szczere opinie i recenzje. Przestał go lubić, gdy ten zamiast pisać o sztuce skupił się na jego życiu prywatnym. Wszędzie chodził za nim z aparatem. Dosłownie wszędzie. Kiedyś nawet w swoim artykule w gazecie wymienił dokładną listę zakupów, które Christian zrobił w supermarkecie. Zawarł nawet nazwę ulubionego żółtego sera Christiana.
Wtedy ich dobre relacje się skończyły. Christian walczył sam ze sobą za każdym razem gdy widział Flibeta. Nie mógł uderzyć go publicznie. Zrobiłby mu tym przysługę dając nowy temat do przynajmniej dziecięciu kolejnych artykułów. A dziennikarz nie pragnął niczego innego. Chciał tylko cholernego rozgłosu.
- Powiedziałabym, że miło cię widzieć, ale już dawno przestałem kłamać – mruknął. Szybko zamknął teatr po czym ruszył do swojego samochodu. Oczywiście, że Tim podążał zaraz za nim.
- Wątpiłem w to, że jeszcze kiedyś wrócisz do tego teatru. Masz jaja.
- Cóż, wiem, że dla ciebie to coś niespotykanego biorąc pod uwagę twoje braki. – Flibet zaśmiał się pod nosem. Christian natomiast zacisnął dłonie w pięści. Daleko mu było do śmiechu.
- Chyba nie chowasz do mnie urazy za te kilka artykułów – westchnął.
- Absolutnie. Rozumiem, że śledziłeś moją narzeczoną i wypytywałeś ją o moje ulubione pozycje seksualne, żebyś sam mógł nauczył się jak zaimponować kobiecie. Mogłeś jednak przyjść z tym do mnie osobiście, chętnie bym ci doradził. – Doskonale pamiętał kiedy jednego wieczora Hailie roztrzęsiona wróciła do domu. Przez całą drogę z kawiarni miała wrażenie, że ktoś ją śledzi, aż w końcu Flibet naskoczył na nią, starając się wypytać o ich życie prywatne najbardziej jak było to możliwe.
- Masz rację Christianie, to było z mojej strony bardzo nieeleganckie – mruknął. – Niemniej zmieniłem się. Jestem już nowym człowiekiem.
- Czyli nie pracujesz już w gazecie? Jestem pewien, że widziałem już ze dwa artykuły o moim nowym przedstawieniu, a przecież nie ruszyła jeszcze nawet sprzedaż biletów.
- Co poradzę na to, że ludzie się za tobą stęsknili. Chętnie czytają o twoim wielkim powrocie, a ja jako ich wierny sługa, muszę dostarczać im właśnie to, czego pragną.
- Czyli jeśli powiem, żebyś wyjechał z kraju i nigdy więcej nie wracał, to spełnisz moje pragnienie tak samo jak pragnienie czytelników? – Już otwierał drzwi samochodu.
- Stary, dobry Christian, jak zawsze zabawny.
- Stary, dobry Tim, jak zawsze wkurwiający. – Odpowiedział tym samym.
- Może niedługo wpadnę na próbę? Zobaczę co i jak? Czytelnicy chętnie przeczytają o tym jak sobie radzisz w nowej roli.
- Nie zbliżaj się do mojego przedstawienia Flibet. – Warknął, robiąc krok w stronę dziennikarza. Jego brązowe włosy wyglądały na tłuste, a cera świeciła się niezdrowo. – Możesz przyjść na moje przedstawienie tylko jeśli kupisz sobie bilet na premierę. Wcześniej nie chcę cię widzieć. – Na samą myśl, że Flibet miałby się pojawić w jego teatrze, zobaczyć jego próby, krew w nim wrzała. Wiedział, że dziennikarz nie miałaby żadnych skrupułów by zdradzić wszystkie tajemnice przedstawienia. Opowiedziałaby wszystko. Premiera straciłaby jakikolwiek sens. Cała dotychczasowa praca Christiana poszłaby do kosza.
- Już się tak nie denerwuj Christianie. Przecież wiesz, że nie chcę dla ciebie źle.
- Nie chcesz też dla mnie dobrze. Trzymaj się ode mnie z daleka Tim, bo tym razem nie ma już przy mnie Hailie, która powstrzymałaby mnie przed złamaniem ci nosa. – Zagroził ostro, po czym głośno trzaskając drzwiami wsiadł do samochodu.
Odjechał spod teatru najszybciej jak było to możliwe.
W lusterku wstecznym widział jedynie jak Flibet uśmiecha się do niego chytrze, po czym notuje coś w swoim cholernym notesie. Artykuł na jego temat zapewni pojawi się w gazecie na dniach.
Butelka wina. Christian potrzebował pieprzonej butelki wina jak człowiek na pustyni wody.
*
Wieczór nie skończył się na jednej butelce wina. Skończył na dwóch. Chyba. Christian nie był pewien ile tak naprawdę wypił.
Siedział teraz w salonie plecami oparty o kanapę. Wokół niego na ziemi leżały porozrzucane kartki urodzinowe, które zapchały jego skrzynkę pocztową. Fanki, które liczyły, że to je wybierze na swoją nową ukochaną nigdy się nie poddawały. Jego skrzynka wciąż była więc wypełniona miłosnymi liścikami. Mężczyzna nawet ich nie czytał. Wszystkie lądowały prosto w koszu na śmieci. W końcu po co miałaby je czytać? Nie był zainteresowany znalezieniem sobie nowej Hailie. Nikt nie był w stanie jej zastąpić. Nigdy. Choćby miał przeszukać cały świat, nigdy nie znalazłby kogoś choć odrobinę podobnego do niej. Hailie była niepowtarzalna. Jak diament. Jego diament, który się roztrzaskał i nie dało się go już naprawić.
Mimo wszystko to nie kartki, które leżały wokół niego najbardziej go irytowały.
Było to zdjęcie które trzymał w dłoniach. Zdjęcie, które dostał dziś rano od matki. Ukryła je między stronami książki, którą wręczyła rano synowi.
Przedstawiało ono jego samego. W dniu jego pierwszej premiery w Variete. Stał na scenie z szerokim uśmiechem na ustach, obserwując jak ludzie bili mu brawa. Pierwsze owacje na stojąco. Pierwsze wiwaty i gratulacje. Gdy wspominał ten moment, wciąż czuł na plecach ten sam dreszcz. Czuł się wtedy tak dobrze. Tak cholernie dobrze. Jakby poza sceną nie istniało nic. Jakby urodził się tylko po to by stać na deskach teatru i dawać ludziom radość.
Christian każdego dnia tęsknił za grą na scenie. Tak bardzo pragnął wejść na nią ponownie i zagrać swój ostatni akt.
Wiedział jednak, że nie mógł tego zrobić. Że już nigdy nie będzie mógł tego zrobić.
I nie chodziło już nawet o Hailie, choć wszystko się od niej zaczęło.
Tamtego Christiana już nie było. Nie było aktora, który kochał swoją pracę.
Teraz istniała jedynie jego marna imitacja, która nawet w połowie nie byłaby tak dobra jak oryginał.
A Christian nigdy nie zrobiłby czegoś, wiedząc, że nie będzie mógł dać z siebie stu procent.
CZYTASZ
Ostatni Akt
RomanceRomeo zakochał się w Julii od pierwszego wejrzenia. Christian doznał tego samego ze swoją własną Julią. Kochankowie z Werony zginęli nie mogąc żyć bez siebie nawzajem. Christian był zbyt słaby, by opuścić ten świat. Przynajmniej fizycznie. Jego dus...