- Wie pan jak ja to widzę? – Policjant westchnął głośno, przeczesał dłonią włosy, po czym wziął łyk kawy. Skrzywił się lekko, pewnie przez to, że napój był już zimny, więc szybko odciągnął go od ust i znów spojrzał na Christiana. – Pana narzeczona wpadła w oko komuś innemu. Nie mógł się pogodzić z tym, że wybrała Pana a nie jego. W ramach kary ją zabił, a teraz nęka Pana. Cała historia.
- I dlatego przynosi mi do domu uschnięte róże? Prawdziwy z niego romantyk. – Christian wcale nie chciał przychodzić na komisariat i rozgrzebywać całej sprawy związanej z tajemniczymi listami i incydentami, które działy się wokół niego. Musiał to jednak zrobić po tym gdy ponownie wybito mu szybę w kuchni, a listy ze słowami o tym, że Hailie zasługiwała na większe cierpienie wysypywały mu się ze skrzynki. Paradoksalnie jednak nie bał się o swoje życie. Nie bał się, że w nocy ktoś włamie się do jego domu i będzie chciał zrobić mu krzywdę. W końcu Christian nie miałby na co narzekać, gdyby dzięki temu znalazł się przy Hailie. Nie mniej wszystkie te incydenty stały się dla niego irytujące. Nie mógł w spokoju skupić się na pracy i przygotowaniach w ostatniej fazie przedstawienia, kiedy co chwilę musiał wzywać kogoś do wymiany szyby.
- Może to Hailie Stuart chciał kupować kwiaty jednak nie miał ku temu okazji? – Policjant spojrzał na zegarek, jakby zirytowany, że musi siedzieć tu po godzinach. Ani trochę nie wyglądał na zainteresowanego całą tą sprawą. Nawet nie starał się udawać, że chce tu być by pomóc.
- Hailie nie miała żadnych adoratorów. Wiedziałabym o tym. Niczego przed sobą nie ukrywaliśmy.
- Może ten mężczyzna kręcił się wokół niej na długo przed panem? Może wszystko między nimi wygasło, a jego uczucia obudziły się kiedy zobaczył ją z panem? Wariatów nie brakuje.
- Tak po prostu postanowił ją zabić, a teraz próbuje zwrócić na siebie moją uwagę? Po co miałaby to robić? Co zyska na wybijaniu mi szyb?
- Kiedy go pan spotka, proszę się go o to spytać. Jak mówiłem wariatów nie brakuje. – Christian zacisnął dłonie w pięści z całych sił. Miał ochotę uderzyć policjanta, jednak nie zrobił tego tylko dlatego, że musiał iść dziś jeszcze na próbę, a za pobicie policjanta następne godziny pewnie dalej spędziłby na komisariacie.
- Czyli nic z tym nie zrobicie?
- Przyjmiemy pańskie zgłoszenie. Jeśli pan chce, możemy przysyłać pod pana dom radiowóz co parę godzin, żeby kontrolować czy wszystko jest w porządku. Na zdjęciach nie ma żadnych odcisków palców więc na ten moment nie możemy zrobić nic więcej – uznał policjant rozkładając ręce. Christian miał dość. Nie ukrył głośnego prychnięcia, po czym szurając krzesłem po podłodze wstał od stołu. – Może pan również zainstalować monitoring na swojej posesji, to może odstraszyć sprawcę. – Zaproponował jeszcze policjant, przez co Christian miał ochotę uderzyć go w twarz. Sam wpadł już na podobny pomysł. Najpierw przez tydzień czekał na technika, który zainstaluje kamerę, tylko po to by po kolejnym tygodniu użytkowania dowiedzieć się, że coś zostało źle podłączone, przez co nic się nie nagrało. Christian ponownie czekał więc na przybycie technika, który naprawiłby usterkę. Wiedział jednak, że kamera w niczym nie pomoże. Sprawce pewnie i tak podrzucał listy do skrzynki nocą, lub w masce, by nikt nie był w stanie go rozpoznać. Christian doskonale wiedział, że ktokolwiek za tym wszystkim stoi nie jest głupi i nie da się złapać przez coś tak oczywistego jak monitoring.
- Dziękuje, kurwa, za nic – warknął, trzaskając drzwiami. Choć był zły, nie mógł powiedzieć, że był zaskoczony. Policja jak i on sam nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Prześladowca była jak cień. Pojawiał się tylko w odpowiednich dla siebie momentach. Hamptonowi została więc tylko jedna taktyka – udawanie nieprzejętego całą tą sytuacją, mając nadzieję, że dzięki temu jego cień w końcu się znudzi.

CZYTASZ
Ostatni Akt
RomanceRomeo zakochał się w Julii od pierwszego wejrzenia. Christian doznał tego samego ze swoją własną Julią. Kochankowie z Werony zginęli nie mogąc żyć bez siebie nawzajem. Christian był zbyt słaby, by opuścić ten świat. Przynajmniej fizycznie. Jego dus...