Od dnia w którym Christian po raz ostatni widział Hailie żywą, mężczyzna nie nazwał żadnego dnia dobrym. Żył w ciągłym zawieszeniu, a dni dzieliły się na trzy kategorie.
Pierwszą z nich były te dni, których przez swoje upojenie winem nawet nie pamiętał. Najczęściej budził się w różnych miejscach w swoim domu, nie wiedząc jak się do nich dostał. Czasami dni te ciągnęły się tygodniami, a czasami zdarzały się tylko pojedyncze w ciągu tygodnia. Mimo wszystko to właśnie ich było zdecydowanie najwięcej w ciągu ostatniego roku.
Drugą kategorią były dni, w których Christian nie miał nawet siły wstawać z łóżka. Różniły się one od tych pierwszych, tym, że nie był pijany, gdyż nie chciało mu się nawet pić. Liczył, że w końcu uschnie i już nigdy więcej nie będzie musiał znosić tego cierpienia. Choć wtedy często jego oczy były we łzach, rzadko dawał im z nich wypłynąć. Kiedy jednak już do tego dochodziło a łzy ciekły po jego twarzy, było ich tak wiele, jakby razem z nimi wypływała cała jego dusza, a po skończeniu Christian miał umrzeć z wyczerpania.
Był również dni neutralne. Trudne do zdefiniowania. Christian nie był w nie pijany i miał siłę wstawać z łóżka. Nie znaczyło to jednak, że były to dobre dni. Większość czasu snuł się wtedy po mieście, czasem słuchał starych płyt albo odwiedzał rodziców. To właśnie w te dni przydawały mu się jego umiejętności aktorskie, dzięki którym potrafił założyć na usta uśmiech, którego nikt nie rozpoznawał jako ten fałszywy, choć jak ktoś mógłby go rozpoznać, skoro tylko Hailie, kiedykolwiek widziała ten szczery i najprawdziwszy. Te dni pojawiały się zdecydowanie najrzadziej. A kiedy już się pojawiały bardzo męczyły one Hamptona. Udawanie było trudne. A udawanie szczęśliwego? Prawie niemożliwe i tak cholernie wyczerpujące, że te dni i tak najczęściej kończyły się butelką wina.
Budząc się dzisiejszego poranka, Christian poczuł się jednak inaczej. Poczuł się, jakby wcale nie był taki wściekły na cały świat. Jakby miał ochotę wstać z łóżka i to nie tylko po to, by napić się wina. Jakby znów miał w jego życiu pojawić się dobry dzień.
A kiedy w drodze do teatru, uśmiechnął się samoistnie do przechodnia, Christian przez chwilę pomyślał, że umiera. Nawet kiedy Hailie żyła rzadko uśmiechał się do obcych ludzi.
- Dziękuje za próbę, byliście dziś naprawdę świetni. – Gdy wypowiedział te słowa, wszyscy aktorzy na scenie zamarli. Nikt nie wierzył, że Christian właśnie po raz pierwszy komuś podziękował a w dodatku dołożył do tego komplement. Nie tylko oni byli zaskoczeni. Christian również czuł się jakby te słowa wypowiedział jego sobowtór. – Zachary, Julio, od jutra chciałbym zacząć wasze prywatne próby. Przyjdzie dwie godziny przed wszystkimi w porządku? – Zachary pokiwał głową, jednak nie wydawał się być zbyt zadowolony z faktu, że będzie musiał wstawać jeszcze wcześniej by zdążyć na poranne próby. Wiedział jednak, że nie może narzekać. Julia natomiast... z jej miny Christian nie potrafił odczytać zbyt wiele. Wyglądała jakby słowa te nie wywołały w niej żadnej większej reakcji, jednak mimo wszystko w jej oczach błyszczało podekscytowanie. Christian wiedział, że naprawdę zależy jej na tej roli i chce dawać z siebie wszystko co najlepsze, dlatego pewnie nawet kiedy powiedziałby jej, że ma przychodzić na próby już o szóstej rano i kończyć je po północy, uśmiech i tak błyszczałby na jej twarzy. Była gotowa robić wszystko by zadowolić innych.
- Panie Hampton? – Kobieta zatrzymała go jeszcze, gdy ten kierował się w stronę swojej garderoby by zabrać wszystkie swoje rzeczy.
- Tak Julio?
- Czy dziś byłam dobra?
- Przecież powiedziałem wam wszystkim, że byliście dziś świetni.
- Czyli jest Pan ze mnie zadowolony? – Christian nie miał już wątpliwości, że coś musiało wydarzyć się w jej przeszłości i to właśnie przez to, kobieta teraz była tak niepewna swoich umiejętności. Pewnie dlatego też potrzebowała ciągłej aprobaty. Można powiedzieć, że miała więc szczęście, że Christian był dziś w dobrym humorze i wygłaszanie pochwał przychodziło mu zaskakująco łatwo.
- Tak Julio, jestem zadowolony. Jutro na próbie powiem ci jeszcze nad czym powinniśmy pracować ale idzie ci naprawdę bardzo dobrze. – Przyznał zgodnie z prawdą. Naprawdę uważał, że Julii gra na scenie wychodziła bardzo dobrze. Wyróżniała się wśród innych aktorów. Różniła się jednak od Zacharego. Istniała w nich jedna, dość znacząca różnica. Kiedy w Julii widać było masę ciężkiej pracy, jaką musiała włożyć w swoje umiejętności, Zacharemu wszystko przychodziło naturalnie. Jakby urodził się po to by być na scenie. Tego nie dało się nauczyć, jednak Christian nie miał zamiaru mówić o tym kobiecie, wiedząc, że ta zacznie się tym zamartwiać.
***
Christian nie spodziewał się, że jego nogi zaniosą go właśnie w to miejsce. Nie był tu od ponad roku. Kawiarnia Hailie wciąż wyglądała tak samo. Poza tą drobną zmianą, że teraz stała bez życia, opuszczona. Na początku, od razu po śmierci Hailie, Christian chciał ją sprzedać. Chciał pozbyć się wszystkich rzeczy, które mu o niej przypominały. Znalazł już nawet kupca. Zrezygnował jednak dzień przed podpisaniem umowy. Doszło do niego, że nie był w stanie tego zrobić. Nie był w stanie oddać w obce ręce, czegoś, na co jego ukochana tak ciężko pracowała. Kawiarnia była jej życiem. A Christian chciał pozostawić jego malutką cząstkę w swoim własnym.
Przez chwilę miał również ambicję by samemu znów otworzyć kawiarnię. W końcu miejsce to było tak piękne i przyciągające gości, że grzechem było, by się marnowało. Wiedział jednak, że nie będzie w stanie tego zrobić. Nie, kiedy z tyłu głowy wciąż miał te wszystkie wspomnienia, w których po swoich próbach przychodził do kawiarni, by pomagać Hailie roznosić zamówienia czy wycierać stoliki. Z nią było to przyjemnością. Bez niej byłoby tylko cierpieniem.
Dlatego też Christian odszedł spod kawiarni. Widocznie jej przeznaczeniem było stanie opuszczoną do końca dni życia Hamptona. Może kiedyś ponownie ktoś ją otworzy. A może już na zawsze będzie tylko cząstką duszy młodej kobiety, która odeszła zbyt szybko.
Gdy Christian wrócił do domu, nie miał nawet ochoty na wino czy papierosy. Zamiast tego uruchomił gramofon, z którego od razu wydostały się dźwięki spokojnej piosenki. Hampton usiadł więc na kanapie, przymknął powieki i na chwilę wyłączył swoje myśli. Po raz pierwszy od tak dawna nie czuł nic. Nie myślał o niczym. Czuł się jakby lewitował ponad tym całym bólem, gniewem i żalem, który od tak długiego czasu się w nim tłoczył. Na chwilę nie było niczego. Tylko spokojna melodia, która była jak jasny promień rozświetlający jego duszę.
Przez ułamek sekundy Christian pomyślał, że może życie nie jest wcale takie złe.
Wrócił na ziemię, gdy otworzył oczy i pierwszym na co zwrócił uwagę było zdjęcie Hailie wiszące na ścianie.
Życie był okrutne. W tym momencie Christian zrozumiał to dobitniej niż kiedykolwiek. Tak samo, jak dobitnie zrozumiał, ze już nigdy nie osiągnie pełni szczęścia. Bo choć mogą zdarzać się dobre dni, tak jak ten dzisiejszy, już nigdy nie poczuje się tak jak wtedy.
Już nigdy nie poczuje się tak jak wtedy, gdy miał ją w ramionach.
Już nigdy nie poczuje się tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy wchodził na scenę.
Już nigdy nie poczuje się tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy napisano o nim w gazecie.
Już nigdy nie poczuje się tak jak wtedy, gdy z przyjaciółmi imprezowali w tym domu.
Już nigdy nie poczuje się tak jak wtedy, gdy życie było tak beztroskie i nikt nie musiał się niczym martwić.
Już nigdy nie poczuje się tak jak wtedy, gdy był naprawdę w pełni szczęśliwy.
Bo szczęścia już nie było.
Została jedynie jego marna imitacja. Prawie tak, jakby ból i smutek bawił się w aktorów, przybierając teraz maskę szczęścia i spokoju.
A przecież nawet najlepszy aktor, nie potrafił zagrać wszystkiego idealnie.
CZYTASZ
Ostatni Akt
RomanceRomeo zakochał się w Julii od pierwszego wejrzenia. Christian doznał tego samego ze swoją własną Julią. Kochankowie z Werony zginęli nie mogąc żyć bez siebie nawzajem. Christian był zbyt słaby, by opuścić ten świat. Przynajmniej fizycznie. Jego dus...