Prolog

15 1 0
                                    

Zdejmij maskę...

Choć na chwilę bądź naprawdę sobą.

O ile wiesz kim tak naprawdę jesteś...

24 grudnia 2009

Dym papierosowy unosił się w powietrzu.

W pomieszczeniu było ciemno, jedynie nikłe światło księżyca, które wpadało do środka oświetlało cokolwiek.

Świeciła również choinka. Duża, elegancko zdobiona. Kiedy się na nią patrzyło, wydawało się, że ilość złotych i czerwonych bombek była idealnie wyważona, tak, że kolory te łączyły się ze sobą w doskonałych proporcjach. Białe lampki migały równomiernie, mieszając się ze światłem księżyca.

Ktoś mógłby docenić klimat tej chwili.

Prezenty otulone czerwonym, błyszczącym papierem leżały pod drzewkiem. Kolorowe kokardy, zachęcały by za nie pociągnąć, otwierając tym samym podarunki.

Na nie jednak nikt nie zwracał uwagi.

Główną rolę i tak wydawał się grać dym unoszący w powietrzu i rozżarzona końcówka papierosa.
Christian zaciągał się nim bardzo powoli. Niemal jakby delektował się jego smakiem, choć nienawidził papierosów.

Siedział na ziemi, plecami oparty o elegancką białą kanapę. Jego narzeczona wybrała ją do ich salonu niecały miesiąc temu.

 Razem leżeli na niej zaledwie kilka razy.

Gdyby wtedy mężczyzna wiedział, że będzie mógł zrobić to tylko kilka razy, decydowałby się na to zdecydowanie częściej. Kiedy leżał z ukochaną w ramionach czuł jak spokój wypełniał jego ciało. Hailie była jego bezpieczną przystanią. To ona sprawiała, że nie odbiło mu jeszcze od sławy. Sprawiała, że był szczęśliwy.

Teraz mężczyźnie wydawało się, że już nigdy nie będzie szczęśliwy.

Hailie już nie było. Nie było spokoju. Nie było bezpiecznej przystani. Nie było szczęścia.

Została pustka.

A to wszystko przez jedną osobę, która postanowiła odebrać mu wszystko.

Przytrzymując papierosa między wargami nachylił się do drzewka i wyciągnął spod niego prezent opisany jego imieniem.
Z niedużego pudełka wyciągnął szklaną kulę. W jej wnętrzu były małe figurki przedstawiające całująca się parę na tle wieży Eiffla.
Obiecał Hailie, że na podróż poślubną zabierze ją właśnie do Paryża, gdzie będzie obsypywał ją pocałunkami pod słynną atrakcją aż do utraty tchu.

Ktoś jednak odebrał mu szansę spełnienia tej obietnicy.

Mocno zamachnął ręką, a sekundę później kula odbiła się od ściany. Woda powoli zaczęła po niej ściekać, a szkoło rozsypało się po podłodze.

Duży kłąb dymu znów wyleciał spomiędzy jego warg.

Pustka. Została cholerna pustka.

Ostatni AktOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz