Zostało tydzień do świąt a to oznacza, że do końca roku zostało już niewiele, a to natomiast znaczało, że premiera nadchodzącego albumu Krystiana już się zbliżała.
Przez ostatnie dwa tygodnie Gierakowski prawie w ogóle nie wychodził ze swojego studio przez co prawie wcale się nie widywaliśmy.
Trochę mnie to martwiło, bo bałam się, że przez to znowu doprowadzi się do takiego stanu co miesiąc wcześniej.
Na szczęście nie było jednak tak źle, dlatego, że Krystian starał się dzwonić do mnie codziennie na FaceTime'ie, przed moim pójściem spać, żeby utrzymać przez ten czas jakikolwiek kontakt.
— Martwią mnie te twoje podkrążone oczy, ile spałeś wczoraj?- Zapytałam Krystiana, kiedy rozmawialiśmy na FaceTime.
— Wczoraj nie spałem, a przedwczoraj z cztery godziny.- Wymamrotał oparty o rękę, przeklikując coś na komputerze.
— Krystian, nie wkurwiaj mnie nawet, masz dzisiaj iść spać normalnie, zresztą już jest dwudziesta trzecia, idź się już położyć.
— Ola dobrze wiesz, że teraz mam największy zapierdol. W tym tygodniu już musimy zacząć powoli wysyłać preordery „Deathcore'u". Cały czas dostaje wiadomości albo od managera albo od kogoś innego, że coś się spierdoliło i muszę to naprawiać. Za niecały miesiąc staruje z trasą koncertową, która będzie trwała do marca jak nie lepiej, trzeba ogarnąć kluby i to wszystko. To się wydaje takie proste, ale tak nie jest.- Odpowiedział, wkładając wkład do iqosa.
Było mi go okropnie szkoda. Branża muzyczna była okrutna, a widzi się to dopiero w momencie, kiedy jedna z najbliższych Ci osób właśnie bierze udział w tym wyścigu szczurów o liczby i pieniądze, które niszczą ich wszystkich najbardziej.
— Zostaw to już dzisiaj, idź się położyć i dokończ jutro to co robisz.- Powiedziałam, obracając się w łożku na bok.
— Nie, bo muszę... albo dobra, pierdole to już, dokończę rano.- Powiedział, po czym wyłączył komputer i zabrał ze sobą telefon do sypialni.
— A co robisz w święta?- Zapytałam.
— Pewnie jak zawsze, pojadę do mamy i ojczyma, bo cały czas narzekają, że w ogóle się nie widujemy, a ty?- Zapytał, kładąc się na łóżku.
— Rodzice przyjeżdżają na Wigilię, czyli też tak jak zawsze.- Zaśmiałam się.— Powiedziałeś, że jedziesz do mamy i ojczyma, a twój ojciec?- Zapytałam.
— Wiesz co, to naprawdę ciężki temat, kiedyś Ci może powiem więcej, ale jak na razie wolałbym o nim nie rozmawiać, mam nadzieję, że rozumiesz.- Wyminął pytanie.
— Jasne, rozumiem.- Odpowiedziałam.— A kiedy w końcu się widzimy?- Zapytałam, sprawnie zmieniając temat.
— O kurwa, chyba dopiero po świętach.- Powiedział, przecierając oczy palcami.
— Dopiero po?- Zapytałam ze słyszalnym smutkiem w głosie.
— Muszę dokończyć to co teraz robie, podpisać wszystkie płyty z preorderu no i w przyszłym tygodniu zaczynamy już klip do „Death note'a", a pewnie w międzyczasie znajdzie się kolejne mnóstwo rzeczy, które będę musiał ogarnąć. Na prawdę chciałbym się spotkać z tobą wcześniej, ale deadline mi na to nie pozwala.- Odpowiedział.
— No dobra, ale obiecaj mi, że nie będziesz się przemęczał i będziesz chodzić spać o normalnych godzinach.
— Obiecuje, a teraz lecę już spać, dobranoc.- Powiedział, po czym pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy.
***
Właśnie kończyłam robić swój makijaż przed wigilią. Byłam już całkowicie wyszykowana i czekałam już tylko na rodziców, którzy mieli się pojawić lada chwila.
Tak jak wspominał Krystian, miał zawalony cały grafik do świąt, przez co z wyjątkiem rozmów przez telefon w ogóle nie gadaliśmy, a tym bardziej nie widzieliśmy się.
Martwiłam się o niego, ponieważ wiedziałam, że mimo moich próśb on i tak wymęczał się do granic możliwości. Z jednej strony, totalnie go rozumiałam. Sama wiem jak działa na mnie presja przed sesją na studiach i że przed nią potrafię nie sypiać całe noce, by spędzić czas nad książkami. Z drugiej strony jednak, wiedziałam, że mógłby trochę przyhamować, dlatego, że robił wszystko do granicy swojej wytrzymałości.
Mimo wszystko i tak byłam bardzo dumna z niego i z tego jak praktycznie sam wszystko ogarniał do tego, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Kiedy kończyłam malować usta, usłyszałam dzwonek do drzwi.
— Już idę!- Powiedziałam i wstałam od toaletki. Obejrzałam się ostatni raz w lustrze, żeby upewnić się, że wszystko dobrze wygląda.
Miałam na sobie czarną sukienkę do połowu ud z długim rękawem oraz srebrny naszyjnik. Jako dopełnienie, ubrałam kolczyki od Vivienne, które dał mi Krystian i zaraz po tym pobiegłam do drzwi, by otworzyć rodzicom.
— Hej.- Uśmiechnęłam się otwierając drzwi. Przywitałam się z nimi, po czym wpuściłam ich do środka.
Moi rodzice zdecydowanie należeli do tych poważniejszych. To oni międzyinnymi bardzo chcieli, żebym udała się na psychologię.
— Trochę się tu zmieniło.- Uśmiechnęła się moja mama. Była niską blondynką z dużymi eleganckimi okularami czarnych oprawkach, ubraną w winno czerwoną sukienkę.
— Może trochę, siadajcie już.- Wskazałam głową na przyszykowany stół wigilijny.
Całą kolację minęła w bardzo dobrej atmosferze. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się z niezbyt śmiesznych żartów mojego taty za którymi trochę tęskniłam. Wbrew pozorom, moje relacje z rodzicami nie były najgorsze, w zasadzie poprawiły się dopiero w momencie, kiedy się przeprowadziłam i nie widywaliśmy się już na codzień.
— Zostaniecie jeszcze na wino?- Zapytałam, kiedy przenieśliśmy się już do salonu.
— No lampkę mogę wypić bo i tak tata prowadzi.- Powiedziała moja mama, puszczając oczko mojemu tacie, po czym się zaśmiała.
Kiedy już miałam wstać po kieliszki, usłyszałam dzwonek do drzwi.
— Spodziewasz się kogoś jeszcze?- Zapytał mój tata.
— W zasadzie to nie, ale może to sąsiedzi chcą złożyć życzenia świąteczne. Otworze im a ty weź już dwa kieliszki, dla mnie i mamy, ja zaraz będę.- Powiedziałam tacie, kiedy już zmierzałam do drzwi.
Kiedy otworzyłam drzwi, stanęłam jak wryta.
_______________________________
Zapraszam was do obczajenia mojego nowego ff o Chivasie!
CZYTASZ
Narcyz || Chivas
FanfictionOla jest drugoroczną studentką psychologii, która przypadkiem natrafia na chłopaka, który ratuje ją z opresji. Z biegiem czasu zmienia jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak do tego wszystkiego nigdy by nie doszło gdyby nie zdecydowała się wsi...