2.6| Dalej Ci Zależy?

626 50 26
                                    

Obudziły mnie trzaski, dochodzące z łazienki Krystiana. Od razu podniosłam się do siadu i przetarłam oczy.

— Krystian? Wszystko w porządku?- Krzyknęłam, upewniając się, że nic sobie nie zrobił.

— Tak, jest git. W sensie prawie się wyjebałem, ale jest okej.- Odkrzyknął, ochrypłym głosem.

— Na pewno?

— Tak, ale przynieś mi szklankę wody, bo czuję, że znowu się zrzygam.

Przewróciłam oczami. Spojrzałam na ekran telefonu, było lekko po dziewiątej. Kiedy pomagałam mu się położyć i zasnąć dochodziła piąta, więc długo nie spał. Ja natomiast prawie w ogóle nie zmrużyłam oka, bałam się, że znowu będzie mu potrzebna miska albo poczuje się jeszcze gorzej i wolałam nie ryzykować. 

Poszłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki szklankę, którą wypełniłam wodą.

— Olaa...- Krzyknął znowu.

— No już idę.- Powiedziałam, wchodząc do łazienki.

Nie wyglądał najlepiej. Był cały blady i zmęczony już nie wspominając o jego podkrążonych oczach.

— Już kurwa nigdy nie pije.- Powiedział, nachylając się nad toaletą.

— Zobaczymy.- Powiedziałam, podając mu szklankę.

— Dzięki, że mną zostałaś. Myślałem, że po tych wszystkich akacjach, które odjebałem naplujesz mi w twarz. Szczerze Ci powiem, że nawet by mnie to nie zdziwiło, bo na to sobie zasłużyłem.- Powiedział, biorąc łyk wody.

— Szczerze? Na początku był taki moment, w którym chciałam Cię zostawić takiego leżącego na balkonie, ale stwierdziłam, że nie chcę się zniżać do twojego poziomu i tak chujowo potraktować osobę na której mi zależy.- Powiedziałam, siadając obok niego.

— Czyli dalej Ci zależy?- Zapytał Krystian, obracając się już w moją stronę.

— Nie wiem. Jeszcze dwa dni temu powiedziałabym Ci, że nie, ale teraz już sama nie wiem.

— Czyli jest szansa na to, że...

— Przełóżmy tą rozmowę na moment, gdzie będziesz już w trakcie terapii i zmienią Ci leki.- Przerwałam mu.

— Masz rację, jutro będę dzwonić, im szybciej tym lepiej.

— A właśnie, mam jeszcze jedno pytanie.- Powiedziałam wstając.

— No? Co jest.- Powiedział dopijając resztę wody.

— Wtedy jak u mnie byłeś w nocy, czy ty... zabezpieczyliśmy się?

Brunet spojrzał zamyślony na ścianę, próbując sobie przypomnieć tamtą noc.

— Tak, a co?- Powiedział po chwili.

— Kurwa to dobrze, bo miałam takie schizy, że masakra. Już byłam przerażona, że będę mieć dziecko przed skończeniem studiów.- Odetchnęłam z ulgą.

— Spokojnie, ja o takich rzeczach nie zapominam. Zresztą, zdecydowanie nie jestem teraz gotowy na dziecko.- Powiedział wstając ze szklanką w dłoni.

— To dobrze.- Powiedziałam wychodząc z łazienki za nim.

— Ale uważam, że jakbyśmy mieli dzieci, to byłyby bardzo ładne.

Spojrzałam na niego z powagą w oczach, unosząc jedną brew do góry.

— Masz rację, to chyba nie najlepsza sytuacja na żarty.- Powiedział wzdychając.

— Dobra ja już spadam, ogarnij się i wypij jakieś elektrolity. Jakby się coś działo to dzwoń do Kurczaka.- Powiedziałam, podnosząc swoją bluzę z kanapy oraz klucze do auta ze stolika kawowego.

— Przecież Goku śpi o takich godzinach, nie ma chuja, żeby przyjechał.- Powiedział, opierając się o blat kuchenny.

— Nie mój problem.- Powiedziałam unosząc ręce w gest poddania się.—Ja muszę się wyspać bo mam jutro wykłady.- Dodałam, idąc w stronę drzwi.

— Dzięki jeszcze raz.- Powiedział, kiedy wychodziłam z jego mieszkania.

Narcyz || Chivas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz