2.5| Pogubiłem Się

666 50 53
                                    

Był środek nocy a mnie obudziły dźwięki powiadomień. Na początku chciałam je po prostu zignorować, ale kiedy usłyszałam, że częstotliwość ich przychodzenia zaczynała przyspieszać, stwierdziłam, że się poświęcę i zerknę na wyświetlacz.

Chicken: Kurwa Ola proszę powiedz że nie śpisz

Chicken: Ja pierdole

Chicken: Ta kurwa jebana się najebała jak szmata i leży na balkonie pół przytomny

Chicken: Proszę weź przyjedź bo sam go nie ogarnę

Chicken: On cały czas o tobie coś pierdoli

Chicken: Ola proszę wstawaj

Zerwałam się na równe nogi. Wiedziałam. Wiedziałam, że to wszystko się tak skończy. To była tylko kwestia czasu, kiedy to wszystko pierdolnie.

Mimo, że był maj, o takiej godzinie było jeszcze zimno, dlatego musiałam na t-shirt od piżamy ubrać jeszcze bluzę.

Związałam włosy w luźnego koka i niemalże pobiegłam na parking do swojego auta.

Ostatni raz byłam u niego ponad miesiąc temu. Byłam lekko zestresowana przez całą drogę, ponieważ mimo wszystko nie wiedziałam jak brunet zareaguje na moją obecność.

Kiedy zaparkowałam auto przed jego apartamentem znowu prawie pobiegłam do wejścia. Wjechałam windą na odpowiednie piętro i weszłam do środka jego mieszkania.

— Boże, jak dobrze, że jesteś. Przepraszam, że zerwałem Cię o takiej godzinie, ale sytuacja tego wymagała.- Powiedział Chicken, który akurat wychodził z łazienki razem z miską.

— Powiesz mi co się w ogóle stało?- Powiedziałam, patrząc w stronę otwartych drzwi balkonowych. Na ziemi leżał Krystian, mamrotający coś pod nosem.

— No to tak, ten kretyn był w ciągu alkoholowym od jakiegoś tygodnia, a dzisiaj zdecydowanie przegiął pałe.- Powiedział Kurczak.— Zadzwonił do mnie z godzinę temu, nawet nie zrozumiałem co on do mnie mówi, wiedziałem, że jest najebany i wiedziałem też, że jak nie przyjadę to źle się to może skończyć. I miałem rację.- Dodał.

— Krystian zrzygam się zaraz.- Krzyknął Gierakowski z balkonu.

— Zamknij mordę zjebie, jeszcze sąsiedzi na pały zadzwonią, bo pomyślą, że jesteś jakąś patologią.- Powiedział Chicken idąc w stronę balkonu.

— Olcia?- Leżący na ziemi brunet, podniósł na mnie wzrok.

— Tak jestem tu chlejusie.- Powiedziałam, siadając na ziemi obok niego.

— Pamiętasz jak po imprezie u Szpaka zgonowałaś w kiblu i śmiałaś się, że to żenujące? No to teraz sytuacja się odwróciła.- Zaśmiał się, cały czas leżąc policzkiem na ziemi.— Tylko wtedy jeszcze mnie kochałaś i to było przed tym jak to wszystko zjebałem.

— Ale ty kurwa pierdolisz teraz, wyrzygaj to już z siebie proszę, bo nie mogę tego słuchać.- Powiedział Chicken, podając mu miskę.

— Krystian musisz wstać, wiesz o tym.- Powiedziałam, patrząc na niego.

— Ale mi jest tak wygodnie a jak siądę to się zrzygam.- Wybełkotał.

— No o to chodzi tępy chuju.- Powiedział Kurczak widocznie już zirytowany, nie dziwię mu się.

— Krystian, ale spokojnie proszę Cię, to nic nie da.— Spojrzałam na wkurwionego bruneta.

— Z nim się nie da na spokojnie, bo zaraz pierdolca dostanę. Ja już od godziny mówię mu, że ma wstać a on pierdoli coś pod nosem.

— A mam Ci przypomnieć sylwestra? Mam Ci przypomnieć kto leżał najebany w wannie?- Spojrzałam na niego.

— Ja nikomu krzywdy nie robiłem.- Oburzył się.

— Czemu nikt mnie już nie lubi, ja wiem, że jestem chujowy, nie zasługuję na miłość ani na nic.- Wymamrotał znowu Gierakowski.

— No i dobrze, że wiesz.

— Krystian!- Uderzyłam go w ramię.

— No co? To on powiedział!- Kurczak podniósł ręce w gest poddania się.

— Może lepiej będzie jak już wrócisz do siebie, ogarnę go sama, bo widzę że jesteś już zmęczony.- Powiedziałam Chickenowi.

— Masz rację, pierdolę taką robotę. Ale pamiętaj, jakby coś się działo to dzwoń.- Powiedział.

Odprowadziłam go do drzwi i wróciłam z powrotem na balkon.

— Chodź, musisz usiąść.- Powiedziałam, delikatnie ciągnąc za jego ramię.

— Nie mogę, nie czuję nóg.- Powiedział.

— Krystian błagam Cię, wiem że źle się czujesz, ale nie chce żebyś się zarzygał tutaj. Najlepiej by w ogóle było, żebyś wszedł do środka bo możesz pobudzić sąsiadów.

— No dobra.- Powiedział delikatnie się podnosząc. Pomogłam mu oprzeć się o ścianę i kiedy tylko usiadł, musiałam podać mu miskę.

— No już, poczujesz się lepiej.- Powiedziałam, gładząc jego plecy.

Po niecałych dziesięciu minutach, było z nim już trochę lepiej.

— Musisz wrócić na terapię, wiesz o tym?- Powiedziałam, zabierając od niego miskę.

— Wiem, jestem okropnym człowiekiem.- Powiedział lekko wyraźniej niż wcześniej.

— Krystian nie mów tak, bo to nieprawda. Po prostu się pogubiłeś, tak się czasem dzieje

— Ale już nigdy do siebie nie wrócimy, prawda?- Zapytał, patrząc na mnie półprzytomnym wzrokiem.

— O tym będziemy rozmawiać jak już wytrzeźwiejesz i będziesz w trakcie terapii.- Odpowiedziałam mu.

— No dobra.- Westchnął.

— Świetnie, a teraz wstawaj z tej ziemi, pomogę Ci pójść do sypialni, musisz się położyć.

Narcyz || Chivas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz