2.12| Łamanie Zasad

712 43 28
                                    

— Myślę, że najlepiej będzie jak teraz na chwilę zamieszkasz u Oli.- Powiedział Kurczak.

Minęły kolejne dni pobytu Krystiana w szpitalu. Dzisiaj wypisywał się na życzenie.

— Bez kitu, bo ten chuj też by się do ciebie przyjebał. Pamiętaj jak Ciebie chciał kiedyś najebać.- Powiedział Krystian, wychodząc z sali.

— No jakoś chyba dam radę.- Powiedziałam ze śmiechem, kiedy wychodziliśmy ze szpitala.

— Jakim w ogóle chujem ty mi się do tej sali dostałaś, skoro tylko rodzina może wchodzić.- Powiedział, wsiadając do Dodge'a.

— Ładnie się uśmiechnęłam.- Powiedziałam, wsiadając do swojego samochodu.

— Nie, powiedziała, że jest twoją żoną.- Kaszlnął Kurczak, wsiadając do Challenger'a po stronie kierowcy.

— Okej? Tydzień temu mówiłaś o dzieciach, teraz jesteś „moją żoną"... Ola może to ty się w głowę uderzyłaś i ci się coś poprzestawiało.- Zaśmiał się Gierakowski, zamykając drzwi.

Przewróciłam oczami i też zamknęłam drzwi. Pojechałam w stronę swojego mieszkania.

Obydwoje Krystianów pojechało w stronę mieszkania Gierakowskiego. Krystian miał spakować swoje rzeczy i później przyjechać do mnie.

Weszłam do mieszkania i zaparzyłam sobie kawę. Zaczęłam robić porządki, na szczęście nie miałam dużo do ogarnięcia.

Kiedy skończyłam sprzątać kuchnię, usłyszałam dzwonek do drzwi.

— Dobra, zostawiam Ci go w opiece. Nie zabijcie się.- Powiedział Kurczak.

— Dotknij Dodge'a, a już nigdy nie odpalisz streama na Twitch'u.- Powiedział, patrząc na niego śmiertelnie poważnie.

— Nic nie obiecuję. Bawcie się dobrze!- Powiedział Gawrik, po czym poszedł w kierunku schodów.

— Moje biedactwo.- Zaśmiałam się patrząc na Krystiana i opatrunek na jego głowie.

— Spierdalaj.- Zaśmiał się, wchodząc do środka.

— Chcesz kawę albo herbatę?- Zapytałam idąc do kuchni.

— Szczerze? Chcę się ogarnąć i pójść spać. Wiem, że jest lekko po dwudziestej, ale przeciwbólowe jeszcze trzymają.- Powiedział, zostawiając torbę w korytarzu.

— No dobrze, no to pójdę Ci po ręcznik i idź.- Powiedziałam, idąc do sypialni.

Wróciłam do niego z ręcznikiem wręczając mu go. Krystian zniknął za drzwiami łazienki a ja usiadłam na kanapie dopijając kawę.

Po dwudziestu minutach wyszedł z łazienki z wilgotnymi włosami i spodniami od piżamy.

— Pomożesz mi zmienić ten opatrunek na łbie?- Powiedział, przeczesując palcami mokre włosy.

— No dobra, to daj mi te plastry i resztę no i usiądź na kanapie.- Powiedziałam wstając.

Krystian podał mi wszystkie rzeczy i usiadł, odchylając głowę do tyłu.

Nie wiedziałam za bardzo jak wygodnie usiąść i mieć dobry dostęp do rany, więc postanowiłam, że usiądę na jego kolanach okrakiem.

— Ej,ej ej ty miałaś mi opatrunek zmienić a nie...

— Cicho bądź.- Powiedziałam, zaczesując jego włosy z czoła lekko do tyłu, żeby mieć lepszy dostęp do rany.

— No śmieje się tylko.- Przewrócił oczami.

— Nie ruszaj się.- Powiedziałam, ściągając delikatnie stary plaster.— No wygląda to lepiej, może nawet obejdzie się bez blizn.- Dodałam, oczyszczając ranę.

— Mam nadzieję

— No, już tylko plaster muszę nakleić.- Powiedziałam, otwierając opatrunek.

Zaraz po tym poczułam, jak jego dłonie na moich udach powoli idąc w stronę moich bioder.

— Krystian... nasze zasady...

— I tak już je złamałaś w dniu swoich urodzin.- Powiedział, po czym położył z powrotem ręce na kanapę.

Przewróciłam oczami i delikatnie pocałowałam go w czubek jego nosa.

— Masz na szczęście, żeby się szybciej zagoiło.- Powiedziałam, schodząc z jego kolan.

— Dziękuje bardzo Pani doktor.- Zaśmiał się wstając z kanapy.

— To jak? Idziesz spać już rozumiem.- Powiedziałam idąc w stronę sypialni.

— No ta.

— To czekaj, przyniosę Ci pościel, żebyś miał się czym przykryć na tej kanapie...

— Aha? Mam spać jak pies na kanapie?- Zaśmiał się.

— Boże no żartuje.- Zaśmiałam się również.— Idź już się położyć w sypialni a ja się pójdę ogarnąć.

Przewrócił oczami idąc w kierunku pokoju. Po dwudziestu minutach dołączyłam do niego.

Zgasiłam światła i położyłam się obok niego. Od razu jak weszłam pod kołdrę, położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Brunet objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej.

— No to dobranoc, jakby coś się działo to mnie obudź.- Powiedziałam.

— Spokojnie.- Zaśmiał się, obracając głowę w moją stronę.

Przybliżyłam się bliżej jego ust łącząc je razem z moimi w delikatnym pocałunku.

— Sama łamiesz zasady.- Zaśmiał się cicho, kiedy się od siebie odsunęliśmy.

— Dobra, są po to żeby je łamać.

Narcyz || Chivas Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz