Rozdział 40

147 2 0
                                    

Blaire

Obudziłam się powoli, przeciągając leniwie w miękkiej pościeli. Przez chwilę leżałam nieruchomo, z zamkniętymi oczami, próbując zorientować się, gdzie jestem. Cisza w pokoju była niemal kojąca, ale jednocześnie niepokojąca. Gdy w końcu otworzyłam oczy, zdałam sobie sprawę, że jestem w obcym łóżku, w sypialni, której nie rozpoznawałam. Przez głowę przemknęła mi myśl, że to wszystko mogło być tylko snem, ale gdy usiadłam, zobaczyłam, że mam na sobie tylko hotelowy szlafrok. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru zaczęły powracać – przybycie Milesa, Alexa i Charlotte, ich troska, obecność, ciepło, które próbowałam poczuć, choć wszystko wewnątrz mnie było zimne.

Czy to wszystko naprawdę się wydarzyło?

Podniosłam się z łóżka, czując zimno podłogi pod bosymi stopami, i wyszłam z sypialni. W salonie, tuż przy oknie, zobaczyłam ich troje, siedzących na kanapie. Wyglądali na spokojnych, ale zmęczenie malujące się na ich twarzach mówiło, że ostatnie wydarzenia były równie trudne dla nich, jak dla mnie. Gdy tylko weszłam do pokoju, ich spojrzenia skierowały się na mnie. Miles patrzył na mnie z taką troską i czułością, że przez chwilę chciałam znów uciec, zamknąć się w sobie, by nie dopuścić do tego, by ktokolwiek widział, jak bardzo jestem złamana. Ale nie mogłam. Nie teraz.

Alex uniósł głowę i uśmiechnął się lekko, jego oczy były pełne ulgi.

„Dobrze, że już się obudziłaś. Śniadanie czeka." powiedział ciepłym głosem, który miał mnie uspokoić, choć wiedziałam, że pod tym wszystkim kryje się jego własne zmartwienie.

Podeszłam bliżej i usiadłam w fotelu naprzeciwko nich, czując się dziwnie zdezorientowana, jakbym była zawieszona między dwoma światami – tym, który zostawiłam za sobą, pełnym bólu i chaosu, i tym, który dopiero miał nadejść, pełnym niepewności i strachu. Miles podał mi filiżankę gorącej kawy. Jej zapach uniósł się w powietrzu, przynosząc mi chwilową ulgę. Wzięłam łyk, czując, jak ciepło rozchodzi się po moim ciele, łagodząc napięcie, które towarzyszyło mi od tak dawna.

„Po śniadaniu możemy od razu wracać do Chicago, jeśli chcesz." odezwał się Alex, jego głos był spokojny, pełen zrozumienia.

Skinęłam głową, wdzięczna za myśl o powrocie do domu. Chicago, choć pełne wspomnień, było miejscem, gdzie mogłam czuć się bezpiecznie, gdzie mogłam zacząć wszystko od nowa. Miejsce, gdzie nie czułam się jak intruz w swoim własnym życiu.

„Rodzice dzwonili, chcieli z tobą porozmawiać." dodał Alex, jego głos był pełen niepewności, jakby obawiał się, że jego słowa mogą mnie zranić.

Poczułam, jak ciężar tej rozmowy zaczyna mnie przytłaczać. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała im wszystko wyjaśnić, ale teraz byłam na to zbyt słaba. Byłam wyczerpana emocjonalnie, nie miałam siły na tłumaczenia i powrót do tych wszystkich bolesnych chwil.

„Nie chcę już o tym mówić, Alex. Możesz sam im wszystko wyjaśnić?" zapytałam cicho, nie podnosząc wzroku, skupiona na filiżance w moich dłoniach, jakby to ona mogła dać mi odpowiedzi na wszystkie pytania, które kłębiły się w mojej głowie.

„Oczywiście, Blaire." odpowiedział natychmiast, jego głos był pełen zrozumienia i wsparcia. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć, że zrobi wszystko, aby mi pomóc.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, a ja starałam się zapanować nad emocjami, które kłębiły się we mnie. Wiedziałam, że muszę zacząć żyć na nowo, ale nie wiedziałam, jak to zrobić, gdy wszystko, co znałam, rozsypało się na kawałki.

Siedzieliśmy w ciszy, ciesząc się wspólnym śniadaniem. Ciepłe promienie słońca wpadały przez okno, delikatnie oświetlając pokój, nadając mu spokojną atmosferę. Każdy kęs jedzenia, każdy łyk gorącej kawy zdawał się powoli przywracać mi siły, których tak bardzo potrzebowałam po wszystkim, co się wydarzyło. Czułam, jak napięcie stopniowo opuszcza moje ciało, choć wciąż gdzieś w głębi pozostawała ta nieuchwytna niepewność.

Without AffectionsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz