Powrót do klatki

7 1 0
                                    

    Samolot wylądował z delikatnym szarpnięciem, ale ja ledwo to zauważyłam. Patrzyłam przez okno, na szarą, listopadową Warszawę, która powoli wyłaniała się zza mgły. To miasto zawsze miało w sobie coś ciężkiego, coś, co sprawiało, że czułam się tutaj uwięziona. Teraz, po kilku latach życia w Londynie, ten powrót wydawał mi się jeszcze trudniejszy.

Zapięłam płaszcz, zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam z tłumem w kierunku wyjścia. Lotnisko tętniło życiem, ludzie spieszyli się z walizkami, telefonami przy uchu. A ja? Ja tylko chciałam stąd jak najszybciej uciec. Ale wiedziałam, że nie mogę. Ojciec wyraźnie dał mi do zrozumienia, że mam przyjechać. Bez tłumaczenia, bez wyjaśnień. Jak zwykle.

Kierowca czekał na mnie przy wyjściu z terminala, trzymając tabliczkę z moim nazwiskiem. Wyglądał profesjonalnie, jak zawsze. Nawet się nie uśmiechnął, tylko skinął głową, otwierając drzwi do czarnego mercedesa.

— Dzień dobry, panno Wysocka. — Jego ton był formalny, neutralny. — Pan Wysocki czeka na panią w domu.

— Oczywiście, że czeka — mruknęłam pod nosem, wsiadając do samochodu.

Podczas jazdy przez miasto próbowałam zająć się czymś, żeby nie myśleć o tym, co mnie czeka. Spoglądałam na znajome ulice, na wieżowce w centrum, które zawsze wydawały mi się takie puste i bezduszne. Warszawa była miejscem mojego dzieciństwa, ale nigdy nie czułam, że naprawdę tu należę. Londyn, z jego chaosem i anonimowością, dawał mi wolność, której tutaj nigdy nie miałam.

Kiedy podjechaliśmy pod bramę rodzinnego domu, poczułam, jak żołądek ściska mi się ze stresu. To miejsce zawsze wyglądało bardziej jak twierdza niż dom. Wysokie mury, kamery na każdym rogu, a za nimi wielka, przeszklona willa. Ojciec twierdził, że to dla naszego bezpieczeństwa, ale ja wiedziałam, że to bardziej dla jego ego. Wszystko w tym domu było przesadzone – od marmurowych podłóg po absurdalnie drogie meble.

Kierowca otworzył mi drzwi, a ja wysiadłam, zadzierając głowę w stronę domu. Duże okna odbijały ponure niebo, jakby ten dom był zamknięty w swoim własnym świecie. Przestąpiłam próg i od razu poczułam ten znajomy chłód, który zawsze wydawał mi się bardziej emocjonalny niż fizyczny.

— Laura! — Głos ojca rozbrzmiał echem w holu. Stał na szczycie schodów, ubrany w idealnie skrojony garnitur, jak zawsze. Wyglądał jak człowiek, który nigdy nie traci kontroli, ale ja znałam go na tyle dobrze, żeby zauważyć cień napięcia w jego postawie.

— Cześć, tato — odpowiedziałam, próbując nie zabrzmieć zbyt chłodno, ale też nie zbyt ciepło. Nasze relacje były... skomplikowane.

Zszedł po schodach i poczułam, jak jego spojrzenie przeszywa mnie na wskroś. Ojciec zawsze miał ten sposób patrzenia, który sprawiał, że czułam się jak pod mikroskopem. Jakby analizował każdy mój krok, każdy oddech.

— Dziękuję, że przyjechałaś. To dla mnie ważne. — Jego głos był poważny, zbyt poważny, jak na zwykłe powitanie.

— Nie miałam wyboru, prawda? — rzuciłam, ściągając płaszcz i kładąc go na jednym z drogich foteli. — Może teraz mi powiesz, o co chodzi? Bo przez telefon brzmiałeś, jakbyśmy mieli wojnę na podwórku.

Ojciec zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. To zawsze było jego sposobem na radzenie sobie z moimi komentarzami – ignorowanie ich. Zamiast tego wskazał na salon.

— Porozmawiamy w środku. To ważne, Laura. Bardziej, niż myślisz.

Ruszyłam za nim, czując narastające napięcie. Wiedziałam, że ojciec nie jest człowiekiem, który przesadza. Jeśli powiedział, że coś jest ważne, to naprawdę tak było. Ale jednocześnie czułam, że znowu próbuje mnie w coś wciągnąć, jak zawsze.

Shadows of Power: The WolfWhere stories live. Discover now