Prosta

13 1 0
                                    

— Chodź, wejdziemy do mojego gabinetu — powiedział Wysocki, wskazując drzwi.

— Oczywiście. — Podążałem za nim korytarzem, który znałem aż za dobrze.

Gabinet był przestronny, jak zawsze. Drewniane, masywne biurko stało w centrum pomieszczenia, otoczone półkami pełnymi książek, które bardziej pełniły funkcję dekoracyjną niż były używane. Wysocki usiadł za biurkiem z tym swoim wyrazem twarzy, który mówił więcej, niż chciałby przyznać. Ja usiadłem naprzeciwko, czując ciężar, jaki ten moment ze sobą niósł.

— Dobrze, Aleks, przejdźmy od razu do rzeczy. — Zaczął mówić, opierając się na podłokietnikach swojego fotela. — Chciałem ci podziękować za to, co zrobiłeś dla Laury. Ryzykowałeś swoje życie, a ja wiem, że to nie była łatwa sytuacja.

— To moja praca, panie Wysocki. — Odpowiedziałem chłodno, jakby próbując odciąć emocje od tego, co się wydarzyło.

— Nie, Aleks, to coś więcej. — Wysocki nachylił się lekko do przodu, jego głos stał się bardziej osobisty. — Byłem przy wielu takich sytuacjach i wiem, że ochroniarze nie zawsze zachowują zimną krew, kiedy chodzi o życie ich podopiecznych. Ty... ty poszedłeś o krok dalej. Dlaczego?

Jego pytanie zawisło w powietrzu. Dlaczego? Przez chwilę nie wiedziałem, co odpowiedzieć, bo sam tego w pełni nie rozumiałem. Laura...

— To praca, którą wykonałem jak najlepiej. — Powiedziałem, starając się zachować profesjonalny ton.

Wysocki skinął głową, ale jego spojrzenie zdradzało, że chciał poruszyć coś głębszego.

— Dzięki tobie wiem, kto stoi za tym wszystkim. — Jego głos był cichy, pełen napięcia.

Zawahałem się. Znałem prawdę, ale wypowiedzenie jej na głos wciąż wydawało się niewłaściwe.

— Przykro mi, że tak się okazało... — powiedziałem w końcu.

Wysocki westchnął ciężko, opierając się o biurko.

— Mój Filip... stracił kontrolę nad sobą. — Jego głos lekko drżał. — Nie spodziewałem się, że to on będzie za tym wszystkim stał. Wpadł w szalone towarzystwo, uwikłał się z Andreowem... Naobiecywał mu, że wszystko załatwi. A ja? Nie zauważyłem, jak daleko to zaszło. — Przerwał na chwilę, by zebrać myśli. — Ale dzięki tobie i ekipie wszystko się skończyło. Dziękuję.

— Niech pan nie dziękuje. — Próbowałem przerwać, ale on uniósł rękę, jakby chciał mnie powstrzymać.

— Mam za co, Aleks. Moja córka... Dzięki tobie była bezpieczna. Nawet nie chcę myśleć, co mogło się wydarzyć, gdyby cię tam nie było.

Nie odpowiedziałem, czując ciężar jego słów.

— Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć. — Wysocki spojrzał na mnie uważnie, jego twarz była szczera, niemal zdeterminowana.

— Naprawdę nie musi pan. To moja praca. — Odpowiedziałem szybko, nie chcąc wchodzić na ten teren.

— Proszę, powiedz, czego chcesz. Cokolwiek. — Nalegał.

Milczałem przez chwilę, zastanawiając się, jak ująć to, co naprawdę myślałem.

— Niczego. Naprawdę. — W końcu odpowiedziałem. — Wystarczy mi, że żyję, że mogę zobaczyć Laurę... Że będę mógł zobaczyć syna. To wystarczająca nagroda.

Wysocki przez chwilę nic nie mówił, jakby oceniając moje słowa. Potem spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, ale jego głos stał się bardziej osobisty.

Shadows of Power: The WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz