Siedziałam przy kuchennym stole, zapatrzona w kubek z zimną kawą. Dni mijały, a ja czułam się jak duch we własnym domu. Nikt nie chciał ze mną rozmawiać, a ja nie miałam siły, by o cokolwiek pytać. Emocje? Nie było ich. Byłam pusta. Jakby wszystko, co mnie wypełniało, wyparowało, pozostawiając jedynie ciszę i otępienie.
Wtedy usłyszałam ich głosy. Ojca i jednego z ochroniarzy. Rozmawiali w korytarzu, ale słowa były wystarczająco wyraźne, by dotarły do mnie.
— To dziś? — zapytał ojciec cicho, jego głos był zmęczony, niemal złamany.
— Tak — odpowiedział Marek, jeden z jego ludzi. W jego głosie słychać było ciężar, którego nie dało się ukryć. — Nigdy nie sądziłem, że będę musiał pochować jednego z przyjaciół.
Pochować? Poczułam, jak moje serce zamiera, a krew odpływa z twarzy.
— Poświęcił swoje życie... dla mnie... — kontynuował ojciec, a jego głos się załamał. — Nigdy tego nie zapomnę.
— To straszne... — Marek westchnął głęboko. — Był dobrym człowiekiem, najlepszym z nas. Zasłużył na coś więcej.
Nie mogłam oddychać. Te słowa uderzyły mnie jak cios w brzuch. Kto? O kim oni mówili?
Zacisnęłam dłonie na krawędzi stołu, próbując się uspokoić. Nie, to nie może być prawda. To nie może być... on. Chciałam wstać, wyjść, zapytać ich, ale moje ciało nie reagowało. Siedziałam tam, jakby czas przestał istnieć. Głosy w korytarzu ucichły, ale ich słowa wciąż brzmiały w mojej głowie.
Ktoś nie żyje. Ktoś, kto poświęcił swoje życie. Ktoś, kto był bliski...
Wybiegłam z kuchni, niemal potykając się o własne nogi. Głosy w mojej głowie były głośniejsze niż cokolwiek innego.
— Kto nie żyje?! — rzuciłam ostro, stając przed ojcem, który właśnie zakładał płaszcz. Jego twarz była poważna, ale jednocześnie pełna troski.
— Laura, spokojnie... — powiedział, próbując mnie uspokoić.
— Tato, kto nie żyje?! — Mój głos się załamał, a w oczach stanęły mi łzy.
Ojciec zawahał się na chwilę, jakby szukał właściwych słów.
— Jeden z naszych ochroniarzy — powiedział w końcu, nie patrząc mi w oczy. — Wybieram się na pogrzeb za chwilę.
— Idę z tobą — odpowiedziałam natychmiast, z determinacją w głosie.
— Laura, nie powinnaś tam iść — powiedział, jego ton był stanowczy, ale ja nie zamierzałam ustąpić.
— Ale chcę. Muszę tam być! — krzyknęłam, czując, jak moje serce ściska strach. Pogrzeb. Alex. Wilk. To musiał być on. To była jedyna możliwość. Nikt inny nie pasował do tych słów, które słyszałam.
Ojciec patrzył na mnie przez chwilę, a potem westchnął głęboko. W jego oczach dostrzegłam zmęczenie.
— Dobrze. Ale nie rób scen — powiedział cicho.
Droga na cmentarz była jak koszmar. Każdy kilometr, każdy zakręt tylko pogłębiał moją rozpacz. Próbowałam nie płakać, ale moje ciało zdradzało mnie. Dłonie mi drżały, a oddech był płytki. Moje myśli krążyły tylko wokół jednego – że nigdy więcej go nie zobaczę. Że Alex, mój Wilk, nie żyje.
„To niemożliwe" – powtarzałam sobie w głowie. Ale przecież słyszałam ich rozmowę. „Był najlepszym z nas. Poświęcił swoje życie." Te słowa dźwięczały mi w uszach jak wyrok.
CZYTASZ
Shadows of Power: The Wolf
RomanceW burzowym i mrocznym świecie Warszawy, Laura Wysocka, młoda i niezależna kobieta, staje się celem zagrożenia, którego źródło jest owiane tajemnicą. Jej ojciec, potężny i wpływowy człowiek, wynajmuje Aleksandra Storma, byłego żołnierza o burzliwej p...