Wyszedłem na zewnątrz po drewno, a zimne powietrze natychmiast uderzyło w moją twarz. Śnieg wciąż padał, przykrywając wszystko wokół grubą warstwą bieli. To była cisza, jakiej dawno nie czułem – czysta, niezakłócona niczym poza moimi własnymi myślami.
Sięgnąłem po kawałki drewna, które składowaliśmy obok szopy, i w tym momencie mój telefon zawibrował w kieszeni. Wyciągnąłem go jedną ręką, trzymając drewno pod pachą, i spojrzałem na ekran. Krótka wiadomość od Marka:
"Jeszcze nic się nie ruszyło."
Nic więcej. Ale to wystarczyło. Wiedziałem, że sytuacja w Warszawie jest napięta, a to, że jeszcze nic się nie wydarzyło, mogło oznaczać wszystko albo nic. To była cisza przed burzą.
Spojrzałem na zegarek. Było kilka minut po dziewiątej rano. Laura nadal spała, co mnie wcale nie dziwiło. Po ostatniej nocy zasnęła jak dziecko, a ja zaniosłem ją do łóżka, żeby mogła się porządnie wyspać. W salonie by się tylko męczyła.
Podniosłem kolejną porcję drewna i ruszyłem z powrotem do domku. Moje kroki skrzypiały na świeżym śniegu, a oddech zamieniał się w parę, która szybko znikała w chłodnym powietrzu. Wszędzie było biało. Już dawno nie widziałem takiej zimy. Ten krajobraz był niemal idylliczny, jak z pocztówki, ale wiedziałem, że pod tą piękną fasadą kryje się napięcie.
Kiedy wszedłem do domku, od razu poczułem ciepło bijące od kominka. Odłożyłem drewno na bok i otrzepałem ręce ze śniegu. Spojrzałem na schody prowadzące do sypialni, zastanawiając się, czy Laura już wstała. Nie usłyszałem żadnego ruchu, co oznaczało, że pewnie jeszcze spała.
Dobrze. Niech śpi. Potrzebuje odpoczynku, bo niewiadomo, co przyniesie kolejny dzień. Dla niej to może być wyjazd pełen frustracji i pytań, ale dla mnie – to misja. Misja, od której zależy jej życie.
Kiedy odłożyłem drewno przy kominku, otarłem ręce i spojrzałem w kierunku schodów. Cisza wciąż panowała w domku, ale moje myśli były dalekie od spokoju. Widziałem ją tam, w sypialni, śpiącą. Może nadal pogrążoną w snach o czymś zupełnie innym niż to, co działo się tutaj. Ale jej ciało... jej ciało mówiło co innego. A moje, cholera, też.
Nie potrafiłem się powstrzymać. Każdy jej gest, każde spojrzenie, nawet w ciszy, kiedy nic nie mówiła – wszystko we mnie budziło coś pierwotnego. Coś, co było jak dziki ogień, trudny do ugaszenia. To nie była zwykła chemia. To było coś, co pochłaniało mnie całego, co sprawiało, że chciałem więcej, mimo że wiedziałem, że powinienem trzymać dystans.
Przeciągnąłem dłonią po twarzy, próbując się opanować. Odwróciłem się do kominka, układając drewno, ale myśli i tak krążyły wokół niej. Każda sekunda z nią pod tym samym dachem była jak gra na granicy. Cienkiej granicy, której już dawno przekroczyłem, ale od której nie potrafiłem odejść.
"Niech śpi." Powtarzałem to sobie w głowie, jakby to miało mnie uspokoić. Ale gdzieś głęboko wiedziałem, że kiedy tylko usłyszę jej kroki, kiedy pojawi się w zasięgu mojego wzroku, wszystko we mnie znów zapłonie.
To było silniejsze ode mnie. Była jak magnes. Każde jej spojrzenie, każde słowo wciągało mnie coraz głębiej. I choć wiedziałem, że to nie powinno się dziać, nie umiałem powiedzieć sobie "nie".
W kuchni przygotowałem proste śniadanie – jajecznicę, trochę chleba i pomidory. Zalałem kawę w swoim ulubionym kubku i usiadłem przy wyspie kuchennej. Otworzyłem książkę, tę samą, którą od tygodni próbowałem skończyć. Ale jak zwykle nie byłem w stanie się na niej skupić.Zamiast tego moje myśli krążyły wokół niej. Laura. Kobieta, która wywróciła mój świat do góry nogami.
CZYTASZ
Shadows of Power: The Wolf
RomanceW burzowym i mrocznym świecie Warszawy, Laura Wysocka, młoda i niezależna kobieta, staje się celem zagrożenia, którego źródło jest owiane tajemnicą. Jej ojciec, potężny i wpływowy człowiek, wynajmuje Aleksandra Storma, byłego żołnierza o burzliwej p...