W cieniu ciszy

11 1 0
                                    

        Nie wiedziałam, co się dzieje. Wszędzie słychać było strzały – odgłosy, które znałam tylko z filmów, a które teraz brzmiały tak realnie, tak blisko. To było straszne. Skulona siedziałam w składziku na miotły, trzymając się za kolana, jakby to miało mnie uchronić przed całym światem. Moje serce waliło tak głośno, że niemal zagłuszało wszystko inne.

Każdy huk był jak eksplozja wewnątrz mnie. Próbowałam nie krzyczeć, nie płakać, ale łzy same spływały po policzkach. Byłam przerażona. To było okropne.

W końcu usłyszałam coś bliżej – krzyki, ciężkie kroki, a potem głos Alexa. Ale to nie był jego zwykły ton, ten spokojny, stanowczy. Teraz jego głos był przepełniony bólem, gniewem, desperacją. Przeklinał, wykrzykiwał coś, czego nie mogłam zrozumieć przez ściany. Miałam wrażenie, że dźwięki przybliżają się coraz bardziej, a coś w moim wnętrzu krzyczało, żeby wyjść, sprawdzić, co się dzieje.

Cicho otworzyłam drzwi składziku i na czworakach wyczołgałam się na korytarz. Nie wiedziałam, dlaczego to robię. Nie miałam planu, nie miałam odwagi – po prostu musiałam zobaczyć, co się dzieje.

Kiedy dotarłam na ganek, moje ciało zdrętwiało. Alex leżał na ziemi, zakrwawiony. Jego ręka wyglądała na dziwnie wykrzywioną, a plama krwi na jego koszuli była zbyt duża, bym mogła ją zignorować.

— Alex... — wyszeptałam, ale on się nie odezwał. Nie poruszył się.

Czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Przestałam oddychać. Podeszłam bliżej, upadłam na kolana obok niego i potrząsnęłam jego ramieniem, choć ręce drżały mi tak mocno, że ledwo mogłam go dotknąć.

— Alex, proszę... proszę, nie rób mi tego... — mówiłam, łkając.

Płakałam, głośno, bezwstydnie, tak, jak nigdy wcześniej. W tamtej chwili świat przestał istnieć – był tylko Alex i ta przeklęta plama krwi, która wciąż rosła.

Nie wiem, co działo się dalej. Wszystko stało się rozmazanym obrazem – czyjeś ręce podnoszące mnie z ziemi, głosy, których nie mogłam rozpoznać. Kiedy otworzyłam oczy, siedziałam w samochodzie. Silnik warczał cicho, a wokół mnie było pełno ludzi – mężczyźni z bronią, jeden z nich podobny do Alexa, może jego kolega. Reszta była mi zupełnie obca.

Nie mogłam mówić, nie mogłam myśleć. Po prostu siedziałam tam, patrząc na swoje ręce, które wciąż były pokryte krwią Alexa. Byłam zbyt zmęczona, zbyt wyczerpana, by zapytać, dokąd jedziemy, co się dzieje, czy Alex żyje.

Chciałam tylko obudzić się z tego koszmaru.

Moja miłość, Wilk, Diabeł, Alex. Jego twarz, jego ciało w kałuży krwi – to wszystko wciąż było przed moimi oczami, jak klatki filmu, które nie chciały przestać się odtwarzać. Moje zakrwawione ręce, które próbowały mu pomóc, choć nie wiedziałam, jak to zrobić. Nie czułam się już sobą – byłam cieniem, pustką.

Jechałam w tym samochodzie, obok tych mężczyzn, którzy milczeli jak skały. Nie patrzyli na mnie, nie mówili nic, co mogłoby mnie uspokoić. A ja? Nie miałam siły pytać. Nie miałam siły krzyczeć ani płakać. Pozwoliłam im robić, co chcieli, bo nic innego mi nie zostało.

Droga zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Świat za oknem wyglądał jak inna rzeczywistość, jakby nic z tego, co się wydarzyło, nie miało znaczenia dla ludzi, którzy żyli swoim życiem. A dla mnie... dla mnie świat już przestał istnieć.

Kiedy samochód w końcu się zatrzymał, spojrzałam przez okno. Dom ojca. Znałam go zbyt dobrze, by go pomylić. Staliśmy na podjeździe, a światło z jego okien oświetlało pokryty śniegiem teren wokół. Było tak spokojnie, tak cicho, że aż niewiarygodnie w porównaniu z tym, co działo się wcześniej.

Shadows of Power: The WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz