Poranek z bólem głowy

7 1 0
                                    

Obudziłam się, a świat natychmiast wydał mi się zbyt jasny i zdecydowanie za głośny, mimo że w pokoju panowała cisza. Przekręciłam się na bok, przyciskając dłonie do skroni, które pulsowały w rytm mojego oddechu. Potężny ból głowy był jak kara za wczorajszy wieczór, a każdy ruch wydawał się tylko go potęgować.

Otworzyłam jedno oko, patrząc na promienie słońca wpadające przez zasłony, które oczywiście zapomniałam zasunąć. Kiedy w końcu zmusiłam się, żeby usiąść, poczułam, jak żołądek daje mi subtelne ostrzeżenie, żeby poruszać się ostrożnie.

— Nigdy więcej drinków — wymamrotałam, choć wiedziałam, że to kłamstwo, które mówiłam sobie po każdej imprezie.

Rozejrzałam się po pokoju, próbując sobie przypomnieć, jak dokładnie wróciłam do domu. Ostatnie, co pamiętałam, to Aleksander, który nalegał, żebyśmy wrócili. No tak, Aleksander. Nie mogłam powstrzymać lekkiego uśmiechu na wspomnienie, jak próbował być poważny, kiedy ściągnęłam go na parkiet. Widok jego lekko zmieszanej miny wciąż bawił mnie bardziej, niż powinien.

Sięgnęłam po telefon, który leżał na stoliku obok łóżka. Kilka powiadomień, wiadomość od Karoliny: „Żyjesz? Jak się czuje twój cień? 😂" Parsknęłam cicho, chociaż moje gardło zaprotestowało suchym pieczeniem. Karolina zawsze potrafiła poprawić mi humor, nawet jeśli czułam się, jakby w głowie ktoś mi walił młotkiem.

Niechętnie wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Spojrzenie w lustro nie było najlepszym pomysłem – włosy potargane, makijaż rozmazany, a oczy lekko przekrwione. Prysznic. Natychmiast. Otworzyłam kran, pozwalając wodzie spływać na moją twarz, jakby miała magicznie zmyć całe zmęczenie i ból.

Po chwili wróciłam do pokoju, owinięta ręcznikiem, i stanęłam przy oknie, patrząc na ogród otulony porannym światłem. Myśli o wczorajszym wieczorze powoli wracały – klub, tańce z Karoliną, tamten chłopak... i Aleksander.

Z jakiegoś powodu jego obecność była jak stały punkt w chaosie. Nawet gdy mnie irytował swoją powagą, był tam. Zawsze spokojny, zawsze czujny. W pewnym sensie było to... uspokajające, choć nigdy bym tego przed nim nie przyznała.

— Pewnie już czeka na dole, gotowy do swojej roboty — mruknęłam do siebie, zakładając szlafrok. Nie mogłam jednak powstrzymać lekkiego uśmiechu na myśl o jego minie, kiedy zobaczy mnie w tym stanie. Może trochę go przetestuję.

Zanim zdążyłam się w pełni ogarnąć, zdecydowałam, że schodzę na dół. Wciąż miałam na sobie szlafrok, włosy w ręczniku i zero ochoty na cokolwiek, ale wiedziałam, że jeśli nie dostanę kawy, nie przetrwam tego poranka.

Powolnym krokiem zeszłam po schodach, przy każdym kroku czując, jak ból głowy przypomina o sobie. W salonie panowała cisza, a jedyne dźwięki dochodziły z kuchni. Wiedziałam, kto tam jest, zanim jeszcze go zobaczyłam.

Aleksander stał przy kuchennej wyspie, z kubkiem kawy w dłoni. Był już gotowy do działania – świeży, ubrany w prostą koszulę i ciemne spodnie, jakby to był jego naturalny stan. Zerknął na mnie, kiedy weszłam, i uniósł lekko brew.

— Nie wyglądasz najlepiej — rzucił spokojnie, ale w jego tonie wyczułam lekką nutę rozbawienia.

— Dzięki, Sherlocku — mruknęłam, siadając na jednym z wysokich stołków. — Przypomnij mi, żeby nigdy więcej nie pić.

— Nie przypomnę, bo wiem, że to i tak się nie stanie. — Odstawił swój kubek i wyciągnął kolejny, nalewając mi kawy.

Postawił ją przede mną i spojrzał na mnie z tym swoim niewzruszonym wyrazem twarzy, który czasami działał mi na nerwy.

Shadows of Power: The WolfWhere stories live. Discover now