Harry obiecał mi zachowywać się jak przystało na prawdziwego mężczyznę, czyli być dżentelmenem i nie wkurzać się o byle jakie spojrzenie.
- Kochanie.
- Tak?
- Bo ostatnio bardzo długo rozmyślałem i wpadłem na to, że gdy skończysz szkołę to moglibyśmy się stąd wyprowadzić i wyjechać stąd tam, gdzie byś chciała.
- Wiesz, nigdy nad tym nie myślałam, żeby opuścić kiedyś to miejsce, ale brzmi naprawdę świetnie.
- Zgadnij gdzie jedziemy jutro.
- Przecież jutro jest szkoła!
- No tak jakby cię zwolniłem.
- Co?!
- No po prostu powiedziałem twojej wychowawczyni, że wyjeżdżasz na 2 dni z rodziną.
- A ciekawe co ona na to?
- Że się zgadza, ale musisz potem nadrobić zaległości.
- Kiedyś cię zabiję i pokroję na małe kawałeczki.
- Proszę cię, nie zrobiłabyś tego.- zaśmiał się głupio.
- A to niby czemu?
- Ponieważ mnie kochasz. Sama to potwierdziłaś ostatnio, czyli wczoraj.
- Nie mówiłam nic takiego. To twoja wyobraźnia płata ci figle.
- Nie kocham cię!
- Ja cię też nie kocham!- odwróciłam się do niego plecami.
- Foch?
- Foch.