Kilka lat później.
Obudziłam się bardzo wcześnie. Rozejrzałam się wokół siebie i ujrzałam mojego męża, który cicho pochrapywał pod nosem. Chciałam się ruszyć jednak przeszkadzała mi w tym głowa Harry'ego na moim brzuchu. Wiedziałam, że nie spał. Zdradził się tym, że nigdy nie trzyma mnie tak mocno.
- Harry, puścisz mnie? - zapytałam szeptem, gdyż mogłam przysiąc, że gdybym powiedziała głośniej zacząłby mieć do mnie pretensje.
- Nie-e.
- No ładnie proszę... Hazzuś, misiaczku mój.
- Dobrze, ale... już idź nieważne. - wybiegłam z pokoju i pierwsze co usłyszałam to cichy pisk w kuchni. Prowadziła do niej droga wykonana z cukierków i czekolady. Domyślałam się kto to może być.
- Mamusiu, to tatuś wszystko nabałaganił ! Ja jestem grzeczną dziewczynką.
- Harry!!! - nie odezwał się. Pewnie wie o co mi chodzi.
- Chodź kochanie, pójdziemy do tatusia zgoda? - na znak, że zrozumiała pokiwała lekko główką. Wbiegłam szybko na łóżko i rzuciłam się na Harry'ego.
- Ty okropny człowieku myślisz, że nie zauważyłam?
- I tak mnie kochasz. - pocałował mnie namiętnie w usta.
- Fuuu! Znowu to samo? Wyprowadzam się od was słyszycie? Zamieszkam u wujka Nialla i będzie mi codziennie robił lazanię. - spojrzeliśmy na siebie wszyscy i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.