rozdział 47

48 1 0
                                    

Rozdział: 47
~~Louis~~

*Następnego dnia*

Ok godziny 11 byłem już w centrum Londynu i zostało mi jakieś 20 minut na szybki dojazd do domu,więc powinienem się z wszystkim wyrobić na czas. Miałem nadzieje,że chłopaki będą już w willi i trochę dotrzymali towarzystwa Harremu bo ten biedak siedział cały wieczór sam. Nie moja wina,że moja mama postanowiła zatrzymac mnie na dłużej. Gdyby nie ona dawno siedziałbym w willi razem z resztą chłopaków.

Zatrzymałem się na podjeździe i wyciągnąłem bagaże na ziemię rozglądając się po okolicy. Było dziwnie cicho i całkiem spokojnie. No cóż. Wzruszyłem tylko ramionami zabierając ze sobą dwie trochę ciężkie torby. Jak to matki, a moja bierze z nich tylko przykłada: zapakowała mi wszystko co możliwe do jedzenia i przez to ledwo zmieściłem swoje ubrania. Pojechałem z jedną wróciłem z dwoma, w sumie można i tak. Zacząłem szukać kluczy w kurtce, aż w końcu wpadły mi w ręce. Wsadziłem je do dolnego zamka i przekręciłem w prawo. Otwarte! Na szczęście Harry nie pozamykał się aż tak bardzo.
- Wróciłem!-krzyknąłem mając nadzieje,że loczkowaty już nie śpi. Zdziwiłem się jednak nie dostając żadnej nawet najmniejszej odpowiedzi. Oj tam,pewnie śpi - pomyślałem tylko i zostawiając bagaże w przedpokoju ruszyłem do lodówki w kuchni. Wszedłem do środka, a moim oczom ukazały się trzy dziewczyny w samej bieliźnie
- Cześć Louis!-powiedziały grupowo słodko się uśmiechając i machając tylko zgrabnie swoimi rączkami.
- O hej-uśmiechnąłem sie odwracając wzrok do lodówki. Otworzyłem jej drzwi i wyciągnąłem z niej sok pomarańczowy potem biorąc łyka znowu odwracając się do dziewczyn. Ale zaraz,zaraz...SKĄD DO CHOLERY W NASZYM DOMU ZNALAZŁY SIĘ TRZY PÓŁNAGIE KOBIETY?! Wyplułem całą zawartość ust przed siebie, a potem wytarłem je dokładnie rękawem. Dziewczyny nadal patrzyły na mnie ze zdziwieniem,ale przygryzając delikatnie dolną wargę- Harry jest na górze mam rozumieć?-zapytałem tylko wskazując na schody. Te pokiwały głową. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed salon. Tutaj też nie było za kolorowo. Salon wyglądał gorzej od kuchni. Jakby przeszedł tutaj tajfun wielkości całej Europy!
Porozrzucane butelki walały się wszędzie na podłodze i stole. Wymijając przedmioty udałem się na piętro gdzie walały się kolejne puszki i butelki po alkoholu jak i ubrania damskie. Skierowałem się do uchylonych drzwi do sypialni Stylesa otwierając je już na oścież.
- Kurwa Styles!-wydarłem sie tylko jednak ten ani drgnął. Wziąłem poduszkę i rzuciłem w jego głowę na co ten zerwał się z łóżka. Podniósł swoją ciężką głowe lekko do góry i rozejrzał się potem spoglądając na mnie- Tobie kompletnie na łeb padło?! Nie dość,że na dole stoją laski w samej bieliźnie to jeszcze te twoje 'porządki' chyba trochę doznały uszkodzenia!-mówiłem nadal donoście. Chłopak położył głowę na poduszce
- Zamknij się-dodał tylko niewyraźnie i zakrył się kołdrą.
- Pff-parsknąłem tylko zbierając wszystko z podłogi- Co ja robię?! Sam będziesz to sobie sprzątał...w ogóle koleś ty wiesz co zrobiłeś?-zapytałem go podchodząc bliżej łóżka. Nie reagował,więc zerwałem z niego kołdrę i rzuciłem na ziemię.- Wstawaj i wywalaj je stąd! I to już! Nie mam zamiaru czekać aż łaskawie ogarniesz swoje cztery litery i ruszysz żwawo na dół idioto-dodałem tylko spoglądając na niego, a potem kierując się w stronę drzwi wyjściowych z sypialni mojego przyjaciela- Jedna noc...jedna jedyna, a ty rozpierdoliłeś cały dom-stwierdziłem potem zostawiając go samego.

~~Harry~~

Kiedy tylko postać Louisa zniknęła z mojego niewyraźnego pola widzenia moja głowa wylądowało wtórnie na miękkiej poduszce. Przymknąłem oczy i przez chwilę miałem krótką wizję wieczoru...a może taką mini przypominajkę i dopiero teraz zorientowałem się co, a raczej kto czeka na mnie na dole. Szybko,wręcz wybiegłem z łóżka i założyłem na siebie spodnie. Moja koszulka zaginęła w tym wszystkim. Nie patrząc już na nic udałem sie wolnym krokiem na dół. Kiedy schodziłem po schodach po drodze natknąłem się na coś mokrego w co ja oczywiście wdepnąłem
- Co do...-zacząłem schylając się i przypominając dokładnie...no tak wino. Schodziłem dalej już nie patrząc na to,że co chwilę wchodziłem w coś ciekłej cieczy. Zatrzymałem się w kuchni.
- Harry! Wspaniale,że wstałeś-powiedziała brunetka która wczoraj jako pierwszą obsłużyłem przy barze w klubie. Podeszła bliżej mnie. Uśmiechnęła się tylko uwodzicielko kładąc swoją rękę na mojej klatce piersiowej- Tęskniłyśmy za tobą-wyszeptała do mnie przygryzając swoją dolną wargę potem zjeżdżając swoją ręką coraz to niżej i niżej. Odchrząknąłem tylko. Harry opanuj dupę i wywalaj te laski z domu! - mówiłem sobie w myślach. Było mi ciężko skupić się na czymkolwiek widząc te dziewczyny.
- Co będziemy dzisiaj robili?-zapytała blondynka robiąc tylko słodkie oczka. Każda z nich była zupełnie inna i ja chyba miałem szansę doskonale poznać je wczoraj wieczorem.
- To już zależy od was bo...-zacząłem drapiąc się po głowie-...chyba musicie już wyjść-dodałem juz trochę ciszej. Dziewczyny spojrzały tylko na siebie i ruszyły do naszego salonu ubierając na siebie skąpe stroje które walały się po całej powierzchni pomieszczenia gdzie stałem ja i Louis. Spojrzały na nas jeszcze raz, a mój przyjaciel tylko otworzył im drzwi wyjścia uśmiechając się. Te wymaszerowały nie odzywając się już ani słowem.
- Mogłyście chociaż numery zostawić-krzyknął za nimi, a potem zatrzasną drzwi- Ale jazda-zaśmiał się. Ja tylko przewróciłem oczami i rzuciłem się na kanapę patrząc ślepo w sufit- No i jak się czuje nasz maczo hmm?-zapytał siadając na fotelu obok. Zakryłem twarz dłońmi
- Właśnie do mnie dochodzi,że przespałem się z trzema laskami-powiedziałem do niego- Trzy dziewczyny-mówiłem dalej trzymając się za głowę i lekko poruszając nią w lewo i prawo przecząc- To w ogóle jest legalne?-zwróciłem się tym razem do przyjaciela
- No tak,więc ty tutaj dochodź do siebie, proszki na kaca są w kuchni postanowiłem,że ci TROCHĘ pomogę i położyłem je na blacie. Z resztą bracie musisz...-Louis powoli kierował się ku drzwiom wyjściowym z domu-...poradzić sobie sam. SAJONARA!-trzasnął drzwiami po raz kolejny i zniknął. Nie dziwię się,że zostawił mnie tutaj samego. W końcu to ja naważyłem sobie piwa i musze je sam wypić...
- Styles...co ty robisz ze swoim życiem?

stole-me-heart-one-directionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz