Untitled Part 34

101 5 0
                                    

Rozdział: 34

Spojrzałam w zielone oczy lokersa. Był trochę zakłopotany jednak mogłam wyczytać z nich,że jest mu trochę głupio

-To napijesz się czegoś czy...-zaczęłam pytanie jednak ten spojrzał na ziemię. Delikatnie podniosłam jego głowę do góry tak aby mógł spojrzeć w moje oczy. Patrzyliśmy tak na siebie chwilę-Wiesz o tym,że związek opiera się na zaufaniu prawda?-zapytałam go po chwili nieustającej ciszy. Nie odpowiedział,po prostu patrzył na mnie szukając jakiegos ratunku. Delikatnie dotknął mojego policzka i pogłaskał go

-Musze już iść-powiedział cicho. Wiedziałam,że to się tak skończy.-Możemy o tym pogadać kiedy indziej?-zapytał mnie ponownie spoglądając głęboko.

-Rozumiem,chcesz uciec od tego?-zapytałam tym razem ja. Nie rozumiałem tylko tego do czego on zmierza. Mam mu przyznać rację?

-Ja po prostu...-zaczął drapiąc sie po głowie. Niech on w końcu to z siebie wykrztusi-Jestem...

-Jesteś Harry Styles i możesz mieć każdą rozumiem cię-otworzyłam mu drzwi aby było mu łatwiej opuścić mój dom-Proszę-powiedziałam wskazując na drzwi

-Laura ty żartujesz co nie?-zaśmiał się nagle spoglądając na mnie. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i uniosłam brew ku górze

-Ponoć się śpieszysz co nie? Ja tylko ułatwiam ci sprawę,do widzenia panu-ukłoniłam się lekko i po prostu go wyprosiłam. Posłuszny Styles opuścił progi mojego przedpokoju chyba nadal stercząc pod drzwiami.

-To jak dasz mi drugą szansę?-usłyszałam po chwili pytanie. Oparłam się o drzwi ciężko wzdychając. Zamknęłam oczy i stałam tak jakiś czas spoglądając tylko lekko ku górze-Laura no...ufam ci,wiesz o tym-zaczął uderzać ręką w drzwi dzięki temu odrobinę się poruszały-Laura skarbie-mówił słodko-Kotku...-wiedział,że tego typu słowa zawsze na mnie działały

-Nie mam ochoty teraz z tobą rozmawiać,pa-odpowiedziałam tylko odchodząc od drzwi. Usiadłam na blacie kuchennym biorąc do ręki zielone jabłko. Ugryzłam kawałek i spojrzałam w okno.

~~Harry~~

Stałem jak idiota przed jej drzwiami próbując jakoś się dobić,ale kiedy usłyszałem ostatnie słowa postanowiłem się wycofać. Dlaczego to ja zawsze muszę przepraszać za wszystko pierwszy? W ogóle o co poszło? Dobra nie ważne...

Mam 20 minut,żeby dojechac do studia. Mam nadzieje,że uda mi się wyrobić i dotrzeć tam na czas. Wsiadłem w swój samochód i powoli udałem się ku budynkowi gdzie chyba czekali na mnie chłopcy. Nie chcę widzieć ich niezadowolonych min kiedy wejdę do środka,ale nie moja wina,że mam dziewczynę która obraża się wiecznie o byle małe szczegóły bym tylko miał okazje klękać przed nią z bukietem róż. Co to,to nie. Dzień dobroci się skończył. Zatrzymałem się na czerwonym świetle. Oparłem się o oparcie fotela i wyciągnąłem swój telefon. Spojrzałem na zdjęcie na tapecie...nie zmieniłem go nadal. Cały czas widnieje na nim Viki. Przyjrzałem się jej dokładnie. Pamiętam te chwilę spędzane razem,ale teraz? Teraz nie mam ochoty nawet się z nią spotykać. Nie wiem dlaczego. Szybko wsunąłem urządzenie do kieszeni,ponieważ światło zielone już dawno ukazało się i musiałem ruszać dalej.

Po krótkiej podróży wziąłem na ramię torbę a do ręki kolejną i powoli udałem się ku wejściu do budynku. Szedłem pustym korytarzem ku pomieszczeniu w którym miałem byc już 5 minut temu. Złapałem klamkę i po prostu wszedłem do środka

-O Harry...5 minut spóźnienia,gratuluję-usłyszałem ten ironiczny głos i zobaczyłem szatański uśmiech naszego menadżera. Nawet nie odpowiedziałem mu tylko po prostu odłożyłem torby pod ścianę siadając na kanapie obok Liama.

stole-me-heart-one-directionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz