Rozdział 11

2.3K 342 58
                                    


J: Hej, jesteś?

J: Właśnie się zorientowałem, że na tej stronie jest chat.

W: Tak, widzę.

J: Nigdy wcześniej tego nie zauważyłem. Nie jestem pewny skąd mam wiedzieć czy jesteś online czy nie, ale stwierdziłem, że napiszę i zobaczę czy masz czas się przywitać. No chyba, że u Ciebie jest środek nocy?

W: Jest, ale w Londynie też jest teraz środek nocy (dobra, właściwie wczesny ranek). W tym momencie jestem tylko 2 strefy czasowe do tyłu.

J: Ta, ostatnio nie śpię zbyt dobrze. Obudziłem się już jakiś czas temu. Nie możesz powiedzieć w którym kraju jesteś?

W: Nie powinieniem. Ale na innej półkuli niż ty.

J: W porządku. Chociaż wciąż nie wiem czym się zajmujesz- to coś związanego z biznesem?

W: Można tak powiedzieć, ale nie w sensie garnitury-i-Wall-Street.

J: Boże, brzmisz jak taki koleś, którego znam. Ta cała ostrożnoś i MI6. Powiedz, że nie nazywasz się w sekrecie Mycroft. Jeśli tak to przyjadę i walnę cię w twarz.

W: Nie, na pewno nie. Chociaż przyznam, że zazwyczaj nie posługuję się imieniem "William".

J: Ale to twoje prawdziwe imię?

W: Właściwie to jest to moje pierwsze imię, ale prawie nikt o tym nie wie. Używam raczej drugiego imienia.

J: Drugiego?

W: Mam dwa. Obydwa okropne. Trochę jak "Mycroft" moim zdaniem.

J: Tak, nie mogę się z Tobą nie zgodzić. Kto nazywa swoje dziecko "Mycroft" ?

W: Sadyści?

J: Ha!

J: Przy okazji moje drugie imię to "Hamish" i też należy do okropnych imion, jak już o nich mówimy.

W: Rodowe imię?

J: Zgadłeś. Dłuuuuga linia Hamishów po stronie mojej mamy- jej rodzice byli zawiedzeni, kiedy ich jedyne dziecko okazało się dziewczyną. Mój dziadek zażyczył sobie na łożu śmierci, żebym został nazwany po nim.

W: A twoja mama upamiętniła go, dając ci Hamish na drugie imię, zamiast na pierwsze.

J: Nie upamiętniła- wyrzucał jej to przez kolejne 20 lat, za każdym razem kiedy mnie widział. Stary dziwak dożył 96 lat. Dwie dekady obwiniania się i problemów przez "życzenie umierającego". Chyba odziedziczyłem po nim upartość.

W: W każdym razie, obiecuję, że moje prawdziwe imię nie jest jakoś bardzo zawstydzające. Po prostu nie chcę zostawiać po sobie zbyt wielu śladów w internecie, mam nadzieję, że rozumiesz. Wielu ludzi wolałoby mnie unikać, a nie mogą tego robić, jeśli nie wiedzą kim jestem.

J: Ta, łapię. W porządkum, naprawdę. Po prostu zawężę krąg zawodów, które mógłbyś wykonywać do "MI6" i "Inspektora Broni ONZ"

W: Obydwa gwarantowałyby pewnie bardziej ekskluzywne hotele, niż te w którym mieszkam.

J: Pewnie tak. Chociaż będę rozczarowany jeśli okaże się że kontrolujesz łożyska przemysłowe ;)

W: Czy ty właśnie puściłeś mi oczko?

J: Nie do końca.

W: Puściłeś mi oczko.

J: Myślałem, że jesteś na tej stronie, żeby trochę poflirtować?

W: Ja... po prostu się tego nie spodziewałem.

J: Ja tu żyję, prawie bez snu, a ty się robisz nieśmiały?

W: Myślę, że lubię tą niezahamowaną część ciebie. Powiesz mi coś jeszcze czego nie można znaleźć na twoim profilu?

J: Hmm... zgoliłem wąsa?

W: Nie lubiłeś go?

J: Nie pasował mi. No i drapał.

W: Wyglądasz lepiej bez.

J: Czuję się lepiej bez.

J: Myślę, że w pewnym sensie chciałem się zmienić. Odciąć od starego życia, rozumiesz? Ale potem stwierdziłem, że nie chcę stać się facetem, który nosi wąsa i nie zdaje sobie sprawy z tego jak głupio wygląda, więc go zgoliłem.

W: Nie powiedziałem, że wyglądałeś głupio, po prostu powiedziałem co mi się bardziej podoba.

J: Nie zgoliłem go tylko dla ciebie- i tak cię tu nie ma i nie możesz go widzieć. Jeszcze nie ;)

W: Kolejne oczko.

J: :P

W: Musisz się wyspać.

J: Tak, wiem. Jak już o tym mowa, położę się i spróbuję zasnąć chociaż na godzinę, zanim będę musiał iść do pracy. Może mi się poszczęści i złapię Cię później?

W: Tak długo jak nie używasz "poszczęścić" jako eufemizmu na zaliczenie kogoś innego*, tak.

W: Przepraszam, nie to miałem na myśli.

W: Chciałem powiedzieć, oczywiście nie mam prawa ubiegać się o twoje prywatne życie, kiedy jestem tysiące kilometrów od Ciebie, ale w odpowiedzi na twój ostatni email: Odległość między nami jest tymczasowo konieczna, ale nie jest tym czego bym sobie życzył. A biorąc pod uwagę, że jest możliwość na zmniejszenie tej odlegości w niedalekiej przyszłości, to: nie, nie "spotykam" się teraz z nikim.

J: Czyli wracasz za niedługo do Anglii?

W: Jeśli w pracy wszystko pójdzie dobrze. Jeszcze nie wiem kiedy.

J: To fajnie. I nie, nie miałem na myśli "zaliczyć", głupku. Co do mnie, to nie unikam związków, ale też nikogo nie szukam. Szczerze mówiąc, to co jest między nami to wszystko na co jestem teraz gotowy.

W: Okej. Postaram się to uszanować.

J: Jeśli naprawdę nie możesz się powtrzymasz i czujesz, że *musisz* użyć mrugającej buźki, to chyba się z tym pogodzę.

W: Wątpię, że to się zdarzy.

J: Przynajmniej mogę pomarzyć.

W: W takim razie miłych snów. Dobranoc.

J: Branoc.

* get lucky, zaliczyć, ale wcześniej dałam poszczęścić, żeby się Wam od razu nie kojarzyło xd

Taka sobie zmiana w tym rozdziale. Nie zawsze tak będzie, spokojnie, dalej będą pisać też zwykłe maile :) Kolejny rozdział we wtorek :D

;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;) ;)

"Dear John" by wendymarlowe (polish translation)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz