Rozdział 43

1.7K 279 9
                                    

Drogi William,

Nie ma szans ;) Myślę, że bezwarunkowa akceptacja jest, na pewnym etapie, wszystkim czego pragniemy. Wiem, że ja także mam duży udział w stresie związanym z naszym spotkaniem- ty przynajmniej masz moje zdjęcia, wiesz jak wyglądam i wiesz gdzie pracuję, wiesz wszystko co zamieściłem na swoim profilu. Jestem ogromnie podekscytowany, tym, że nareszcie zobaczę jak wyglądasz (poza moimi wyobrażeniami), że usłyszę Twój głos (nawet jeśli jeszcze nie wrócił do normy), i możliwością dowiedzenia się czegoś więcej o częściach Twojego życia, którymi nie możesz się ze mną dzielić przez internet. I rozumiem- mogą się znaleźć takie rzeczy, których nigdy nie będziesz mógł mi powiedzieć. Znam kilku gości, którzy mają podobną pracę (okej, jednego, ale posiada przerażającą władzę i jest bardzo tajemniczy), i w pewnym momencie musisz po prostu wzruszyć ramionami i powiedzieć "Dobra, mam nadzieję, że powiesz mi wszystko co muszę wiedzieć." Jeśli tego się obawiasz, to bądź pewien, że nie będę wyciągał od Ciebie sekretów wagi państwowej ani innych takich. Dużo dla mnie znaczy to, że tak bardzo zależy Ci na byciu ze mną szczerym- odnoszę wrażenie, że kłamstwa stanowiły znaczną część Twojej pracy. Wydaje mi się, że polubiłbym koncepcję bycia Twoim wyjątkiem, Twoją małą wyspą, na której normalne zasady nie obowiązują. Obiecuję, że nie będę nadużywał mojej pozycji, jeśli o to chodzi.

Dobrze, wyszło trochę zbyt głęboko jak na poniedziałkowy wieczór :) Co do reszty Twoich pytań- nie, już nie gram w nogę i rugby, chociaż bardzo bym chciał. Jakieś pół roku temu miałem szansę zastąpić jednego zawodnika drużyny piłkarskiej Nowego Scotland Yardu, i bardzo fajnie było się trochę zmęczyć i spocić. Jeśli kiedyś potrzebowaliby kogoś na więcej niż jeden czy dwa mecze, skorzystałbym z okazji. Wyszedłem już z wprawy, ale okazało się, że dotyczy to wszystkich zawodników. (I- nie, żebym się chwalił- wyglądałem w krótkich spodenkach dużo lepiej niż którykolwiek z nich. Tak mówię, gdybyś potrzebował jakiejś zachęty, żeby przyjść na mecz.)

Ciężko mi stwierdzić czy byłem w szkole "popularny" czy nie. Nikt mnie nigdy nie wykluczał, ale nie miałem też nigdy wielu przyjaciół. A już szczególnie po śmierci taty i coming out'cie Harry- to był po prostu za duży wysiłek. Powiedziałbym, że byłem chłopakiem, z którym ludzie chętnie jedli lunch, ale który nigdy nie mówił nic o sobie. Zawsze starałem się uśmiechać i być miły, bez względu na to jak się tak naprawdę czułem.

Zdrowiej szybko- zalecenie lekarza!

-John

Jest rozdział, oczywiście późno, ale nie umiem się skupić na niczym, kiedy na dworze jest jasno, a już na pewno nie na tłumaczeniu :P Następny rozdział dodam w piątek :D Już tak blisko do 20K wyświetleń ;o <3

&quot;Dear John&quot; by wendymarlowe (polish translation)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz